Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Na bogato


W tym przypadku zbędne są słowa. Każdy wie, jak działa FKM - troszczy się o koty chore, kalekie, opuszczone, te wyrzucone bez pardonu z domu.
Ile jeszcze tej ludzkiej głupoty uda nam się wytrzymać? Nie wiem, ale dopóki mamy w sobie ciągle tę siłę i optymizm, że nam się uda, że my możemy dokonać cudu, działamy, ratujemy te beznadziejne często przypadki.
Silniejsza wsparciem ludzi, którzy adoptują kalekie koty, mogę pomagać jeszcze bardziej, być odważniejsza.
 
Teraz Fundacja ma pod opieką kotkę: śliczna bura, niezwykle łagodna i proludzka, trafiła do Przychodni Pupil, bo znalazł ją jakiś dobry człowiek.
Kotka wyraźnie domowa, stała się bezdomna z niewiadomej przyczyny, kilkuletnia może 6 albo 8, w tym wieku liczba lat nie jest istotna. Ważne jest to, że jest miła, ufna, spragniona pieszczot.
Kotka, którą nazwaliśmy Lutka, totalnie nie umiała ocenić zagrożeń, jakie czekały na nią, gdy nagle stała się niczyja. Nikt nie wie, ile czasu się tułała szukając schronienia czy pełnej miski. Kiedy trafiła do Fundacji, jako kot powypadkowy, była wychudzona, zabiedzona, skrajnie wyczerpana.
To oczywiście zafundował jej człowiek, były opiekun.
Nie wiadomo co spowodowało ślepotę. Czy jest on wynikiem uderzenia? Czy ktoś ją kopnął w głowę czy też uległa zderzeniu z samochodem? Tego Lutka nam nie powie.
 
W lecznicy oczywiście otrzymała najlepszą opieką i wsparcie Kociej Mamy.
Magda z Agnieszką zrobiły jej potrzebne badania i czekały na rozwój sytuacji, czy w wyniku hospitalizacji i włączenia leków, kicia zacznie odzyskiwać wzrok. Niestety, stan nie ulega zmianie ale za to zaczęły się inne atrakcje. Kotka mimo ślepoty mruczy jak wielki traktor zawsze kiedy słyszy bądź czuje człowieka w pobliżu, dlatego dziewczyny miały przymusową przerwę w pracy na głaskanie. Podczas zabawy wyczuły zmiany na brzuchu, potem z sutka zaczęła sączyć się ropa, włączyły więc dodatkowo antybiotyk, który jednak nie przyniósł pozytywnych efektów, więc położyły kotkę na stole chirurgicznym. To są dobre lekarki, specjalizują się w chirurgii i jak w tym wypadku nie wierzyć, że nad kotami fundacyjnymi czuwają dobre kocie duszki?

Lutka miała rozległe ropomacicze, oprócz sterylizacji konieczne było usunięcie listwy mlecznej.
Operacja trwała długo, powiodła się, kocie życie jest uratowane.
Myślę, że wypadek, który spowodował utratę wzroku, w sumie uratował jej życie, bo gdyby nadal się błąkała jako kot wolnożyjący, nie trafiłaby do FKM i umarła gdzieś w kącie, na śmietniku na ropomacicze. A tak, mimo kalectwa, żyje i może ktoś ją pokocha na resztę jej dni. Niezbadane są losy kocie, nie wiemy czy wzrok powróci, ale tyle żyje kotów ślepych, że wierzę, że i ona spotka wyjątkową istotę która ją pokocha.
Kot niewidzący nie jest gorszy, ma wąsy, węch wyczulone zmysły. Wystarczy nie przestawiać mebli w domu, a poradzi sobie z funkcjonowaniem świetnie, odnajdzie miski i drogę do kuwety.
 
Ja jak zwykle mam rolę łatwą: finansuję całość zabiegów mających Lutkę przysposobić do nowego życia, daję jej paszport i możliwość bycia szczęśliwą, nie mogę jej jednak zapewnić domu.
Jeśli jest osoba, która ją przyjmie, zawsze może liczyć na moją i FKM pomoc. Teraz, z uwagi na fakt, że ta jesień jest bogata nie tylko ogromną liczbą kociaków, które utrzymuję w domach tymczasowych, ale i nie oszczędza mi bardzo trudnych interwencji, proszę moich przyjaciół i sympatyków Fundacji o pomoc w zakresie jakim tylko mogą. Tak naprawdę przyda mi się wszystko, leki, karma, pieniądze przekazane na konto.
Wiecie, że jestem dobrą gospodynią, nie marnuję ani grosza z przekazywanych mi datków. 
 
wpis: 23.11.2014