Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Moona i szczeniaki


Fundacja Kocia Mama stała się społecznością. Nikt w Łodzi ani w Filiach nie postrzega nas jako organizacji typowo zwierzęcej. Mimo woli, jakby od niechcenia, stałyśmy się dziwnym tworem, którego funkcjonowania nie można jednoznacznie zdefiniować. Nie mam na myśli tylko specyficznego działania i zarządzania firmą, a raczej relację społeczną, która wytworzyła się przez lata w sposób bardzo naturalny. Osoby, które tu pracują, robią to, bo chcą faktycznie, realnie i namacalnie zmieniać świadomość społeczeństwa ale i działać na rzecz zwierząt. Jako Szefowa nie narzucam wolontariuszkom żadnych ograniczeń, pracują w terminie dla siebie dogodnym. Każdy kiwa głową w zdumieniu jak to możliwe, by bez ponaglania, przypominania, bez zachęty każdy i tak rewelacyjnie znał swoje miejsce w szeregu. 
 
Najbardziej irytują mnie ludzie, którzy za wszelką cenę starają zburzyć ustalony przez nas system zarządzania. Jakby nie wierzyli, że młode osoby mogą być kompetentne i skuteczne, i koniecznie chcą kontaktować się bezpośrednio ze mną, Szefową w każdej, nawet błahej sprawie. Starannie unikam łamania panujących zasad, nie ingeruję w żaden sposób w pracę i decyzję moich asystentek, chyba że poproszą o radę bądź zaistnieje konieczność podjęcia trudnej decyzji.
To też jest znamienne dla FKM, że Kocia Mama to już nie jest organizacja typowo zwierzęca. To styl życia, to płaszczyzna do realizacji marzeń i hobby, to forma spełnienia społecznego, ale i wraz z rozwojem firmy nieustanne podnoszenie kompetencji własnych. Kocia Mama to sposób na życie i im dłużej ona istnieje, tym bardziej uzależnia od siebie emocjonalnie i mentalnie, nadaje ton naszemu prywatnemu życiu.
Myślę, że jesteśmy uczestnikami dziwnego zjawiska obyczajowego. Wolontariuszem FKM jest się w sercu, nie na papierze.
 
Kiedyś Kocia Mama miała monopol wyłącznie na koty. Z czasem stało się tak, że domy tymczasowe stoją w kolejce, by przyjąć kociaki. Dlatego niezauważalnie na naszym kocim podwórku zaczęły pojawiać się psy. Początkowo działo się to sporadycznie. Olga i Dorota zawsze jakoś dziwnie napotkały psa na swej drodze i oczywiście z braku pomocy ze strony psich organizacji, szczekający bezdomniak trafiał pod nasze skrzydła.
 
Kiedy powstała Filia w Szadku, Wiola bardzo szybko zrobiła porządek z psami szukającymi opiekunów. Łatwo się teraz pracuje w Fundacji, bo standardy, które wypracowałyśmy przez lata, są na prawdę z górnej półki. Opieka weterynaryjna i polityka adopcyjna psów są na takim samym poziomie co kotów, ale niestety poziom kosztów, które musimy w związku z tym ponieść,  jest o wiele większy.
Jest to naturalne, bowiem pies jest ssakiem większym. 
 
Asia, szefowa od allegro ma działkę w Innowłodzu. Gmina niestety skutecznie od lat pomija milczeniem problem bezdomności zarówno psów jak i kotów. To właśnie dzięki empatii Asi, FKM nieraz podejmowała tam kocie interwencje, ratując koty i kociaki. Tym razem na prośbę dziewczyny ponownie jesteśmy obecne na terenie Innowłodza, bowiem włączyłyśmy się w działanie lokalnych miłośniczek psów, które starają się poprawić los czworonogów zamieszkujących teren kopalni.
 
Matka z dwoma szczeniakami jest pod fizyczną opieką tamtejszych wolontariuszek - one zapewniły im miejsce w hotelu oraz codzienną pielęgnację, a także podejmują próby socjalizacji dorosłej suki z ludźmi, by zapewnić adopcję. 
Jednak ciężar związany z utrzymaniem, czyli wyżywieniem matki i szczeniąt oraz opieka medyczna są całkowicie w gestii FKM. Są to spore koszty, nawet jak na tak dobrze prosperującą organizację. Suka otrzymuje karmę weterynaryjną bardzo dobrej jakości, bowiem trafiła do hotelu w złym stanie nie tylko psychicznym ale i fizycznym, totalnie wygłodzona, wychudzona, karmiąca swe dzieci. Teraz jeszcze doszły koszty z zakupem puszek dla maluchów, które skończyły 5 tygodni i zaczynają same jeść. 
Cała rodzina została odrobaczona a matka zaszczepiona - to również opłaca Kocia Mama. Zabieg sterylizacji przewidziany jest dwa tygodnie po odłączeniu psiaków. 
 
Obserwuję paradoksalną sytuację, że coraz więcej psiar zgłasza się do typowo kociej fundacji z prośbą o pomoc. Jeśli dzięki Kociej Mamie jakiś psiak znajduje dom, cieszy nas ten fakt, ale niekoniecznie chcemy zmieniać podstawowy profil działania. Skuteczność na kocim polu powoduje, że psie interwencje zdarzają się coraz częściej, ale nie zamierzam utrzymywać takiego stanu dłużej. 
Działamy w oparciu o wsparcie kocich darczyńców, psiarze kierują swoją pomoc ku innym formacjom. Dlatego naturalne i słuszne jest moje stanowisko, by nie rozszerzać zakresu działania. 
 
Psy, pojawiły się w FKM, ponieważ ich sytuacja była tak trudna i beznadziejna, że nikt nie chciał się podjąć działania. 
Dlaczego piszę te słowa? Bo jestem zniesmaczona postawą lokalnego społeczeństwa i irytuje mnie brak solidnego planu na rzecz poprawy losu zwierząt bezdomnych. Złości mnie także marazm panujący w Urzędzie Gminy.
Odpowiedzialność za los bezdomnych psów została całkowicie i z pełną świadomością przerzucona na barki fantastycznych dziewczyn, które tak samo mocno kochają i walczą o dobro psów na terenie tomaszowskich gmin, jak my, kociary dbamy o bezdomne mruczące futrzaki.
Mając świadomość takiego oddania sprawie, trudno odwrócić głowę i spokojnie zając się własnym działaniem. To właśnie między innymi wyróżnia naszą Fundację od innych - widzimy i słyszymy te nieme prośby zwierząt, kiedy inni swoją obojętnością skazują je na bycie niechcianymi, bezdomnymi, przeganianymi...

W ostatnim roku kilkanaście psów pojawiło się w Kociej Mamie. Nie były tak medialne jak wyżeł weimarski, nie wzbudzały takich emocji, ale każdy z nich otrzymał właśnie od nas bilet do dobrego życia: został odkarmiony, zaszczepiony, poddany sterylizacji bądź kastracji, i co jest najważniejsze, każda psina znalazła swoje miejsce na ziemi, gdzie jest kochana i rozpieszczana. 
 
Teraz proszę o włączenie się w opiekę nad psami, które bytują w Innowłodzu. To jeszcze nie koniec interwencji, bowiem będziemy także pomagać drugiej suce, która także ma dwoje szczeniąt. 
Wdzięczna będę za każdą formę pomocy, jednak ta konkretna aukcja ma pomóc w dalszej opiece Moony i jej dzieci.
 
Wpis: 2.05.2014