Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Mija czwarty rok pracy, czyli wiosenne przemyślenia KM

 

Wszystko w moim życiu dzieje się naturalnie.
Nie mam żadnych cudownych wizji, natchnień, czy objawień w stylu: dziś muszę zrobić coś wyjątkowego!  W sumie życia nie planuję i nie staram się nawet, bo tak naprawdę nie da się zaplanować nic. Pewne jest, że rano zacznę kolejny dzień, ale co do do jego przebiegu i wydarzeń jakie mnie spotkają, nigdy nie jestem pewna. Światem rządzi ślepy los, głupi przypadek czy dziwny fart - każdy nich sobie wybierze dla siebie najstosowniejsze określenie.
Z pozoru nic nie znaczące wydarzenie, może diametralnie wszystko zmienić, odmienić bądź wywrócić do góry nogami.  Zburzyć spokój, harmonię, porządek w jakim funkcjonowaliśmy dotąd i  zmusić  nas do działania, niezależnie od naszej dobrej woli czy chęci. Kiedyś sądziłam, że takie rzeczy się nie zdarzają, są nierealne, a jednak, byłam w błędzie i to wielkim.


Prosty przykład: Fundacja Kocia Mama
Jej także nie planowałam.
Nawet nie sądziłam, że kiedyś będę miała na tyle czasu, chęci czy też umiejętności, żeby być szefową takiego tworu.
A jednak!

Kiedy kilka lat temu sama z siebie zaczęła się tworzyć grupa kocich opiekunek, nawet mi przez głowę nie przemknęła myśl, że kiedyś, za kilka lat, ani ja ani te cudne moje dziewczyny, najzwyczajniej w świecie, nie będziemy mieć innego rozwiązania, innego pomysłu na dalsze działanie, jak tylko założyć fundację, bo tylko takie działanie  da nam szansę większego rozwoju, a także pozwoli zaistnieć formalnie obok innych organizacji pro zwierzęcych.
Wtedy nie spodziewałam się, że ta nieważna z pozoru decyzja doprowadzi do takiego zamieszania wśród innych i wywoła tyle negatywnych zachowań, doprowadzi do wielkiej krucjaty mającej na celu unicestwienie i likwidację FKM.
Myliłam się!

Zazdrość, nienawiść i złość ludzka nie znają  granic.
Wszystko, co jest inne, nie mieści się w ogólnie przyjętych ramach, odbiega od powszechnie stosowanych rozwiązań, budzi sprzeciw i to nie dlatego, że jest złe, ale dlatego tylko, że to ktoś odważył się być innym, postępować wbrew utartym kanonom,  podjąć ryzyko bycia niezależnym i nie pomylił się, nie przeliczył z możliwościami, a wręcz przyciągnął innych i odniósł sukces.
Sukces budzi złość!

A jeszcze bardziej odwaga stosowania niekonwencjonalnych rozwiązań. Samodzielność i nie godzenie się na bycie w dziwnych zależnościach, także wzbudzają niepokój. Zaraz zaczynają padać pytania: "jak to? dlaczego z nikim nie chcą się łączyć czy współpracować?"
Ależ chcą i to bardzo, ale na naszych zasadach! A te są z kolei nie do przyjęcia przez innych.
My FKM miałyśmy trudniej już na starcie.

Prywatna organizacja, same kobiety i dziewczyny w wieku różnym.
Żadnych kontaktów ani sympatii z partiami politycznymi czy ugrupowaniami religijnymi, takie Zosie-samosie z dziwnym kodeksem etycznym i opowieściami o koto - ludzkiej rodzinie.
Nacisk na etykę, solidarność, przyjaźń.


Ludzie podzielili się na grupy: sympatyków i propagatorów, ostrożnych obserwatorów  i przeciwników czyhających na potknięcie, choćby najmniejsze.


I tak minęły cztery lata.
Po drodze było różnie. Ludzie przychodzili i odchodzili. Jednak po latach mogę już pokusić się o pewne podsumowanie.
Może tu się odnaleźć i wykazać każdy, kto wchodzi do grupy i działa, ale na zasadach jakie  wypracowałyśmy i jakie są dla nas priorytetem.
To jest fundacja firmowana moją osobą. To ja odpowiadam za jej finanse, rozwój, ale i za morale i za całkowity wizerunek. Dlatego nie może być wśród nas ktoś, kto nie uszanuje panujących tu reguł.
Nie mogę brać odpowiedzialności za samowolne decyzje wolontariuszy, za brak szczerej i prawdziwej informacji.
Tu nie ma miejsca na prywatę, na manipulację.
Skoro mam być opoką, chronić wolontariuszy i być ich opiekunem, nie mogę się godzić na drobne kłamstwa, niedomówienia, na pół prawdy.
Ja do każdego mojego wolontariusza muszę mieć 100% zaufania, że informacje, jakie mi przekazuje są prawdziwe.
Tylko w ten sposób mogę nadal funkcjonować.


Powód jest jeden, niebywały rozwój FKM .
Wiąże się to z ogromem obowiązków i to nie tylko moich. Wszystkie osoby zarządzające i sprawujące nadzór nad FKM nadal mają zbyt dużo obowiązków, by jeszcze weryfikować zachowania wolontariuszy.


Rok 2012 będzie rokiem zmian, przemian, modyfikacji.


Mądrzejsze o doświadczenia lat ubiegłych, postaramy się usprawnić działanie FKM, bo my tu nie jesteśmy na chwilkę, dla zabawy, dla kaprysu.
Udało nam się stworzyć tą koto - ludzką rodzinę i będziemy to osiągnięcie  pielęgnować szczególnie.
Jest tu miejsce na wszystkie zachowania jak w każdym domu, który zamieszkuje liczna, wielopokoleniowa rodzina. Gdzie ścierają się, ale i docierają i uczą wspólnie żyć ludzie o różnych  charakterach, zainteresowaniach, temperamentach, emocjach, punktach  widzenia.
Jest miejsce na intensywną pracę, odpoczynek, urlop czy wakacje.
My chcemy być razem, bo mamy wspólny cel, ale nawet dla dobra kotów, a może z uwagi na nie właśnie, nie chcemy drogi na skróty.

I tego będziemy się trzymać najbardziej.

 

Wpis: 27.03.2012