Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Małe i duże kocie nieszczęścia

  • kocurek spod Łodzi
    kocurek spod Łodzi
  • kocurek z piwnicy
    kocurek z piwnicy
  • ruda kotka
    ruda kotka
  • foto Bogdan Rogulski
    foto Bogdan Rogulski
  • foto Bogdan Rogulski
    foto Bogdan Rogulski
  • foto Bogdan Rogulski
    foto Bogdan Rogulski

 

"To taka Fundacja" - mówię często, kiedy trafia do nas kot z działu trudnych adopcji.
Dziewczyny już są spokojne, po latach pracy wiedzą na 100%, że każdemu kotu znajdziemy dom, wszystko jest tylko kwestią czasu i umiejętności lekarzy. Jest jeszcze jeden czynnik, od nikogo niezależny, nie ma na niego wpływu nasza opieka, oddanie, sposób leczenia czy też naukowa wiedza - jest to kocie przeznaczenie.

Jeśli gdzieś tam, w kocich gwiazdach, zapisane jest kotu życie i szczęście, to nawet w najmniej oczekiwanej chwili zjawi się dobry człowiek i zabierze go do domu.
Ale czasem jest też tak, że kot już ma to wszystko o czym tylko może marzyć, ale choroba jest na pozycji zwycięzcy i chcemy czy też nie, kot przechodzi za Tęczowy Most.
Jest ból, smutek, złość!

W zależności od temperamentu - krzyczymy albo płaczemy!

Ale życie ma swoje koleje i nawet jeśli bardzo staramy się iść prostą ścieżką, ono nas prowadzi jak chce! Pewne rzeczy na tym świecie są jeszcze poza naszą możliwością pojmowania.
Dlatego zawsze staram się zachować spokój, bo przecież kot, kiedy go przyjmujemy, nie opowie nam swojej historii.


Teraz pod opieką mamy trzy kociaki, wszystkie bardzo chore, nie wiemy jak się dalej potoczą ich losy...
Jeden przyjechał spod Łodzi. Przyjaciele Fundacji są wszędzie, ma to jednak bezpośrednie przełożenie na liczbę interwencji.


I tak kocurek, który miał być tylko kastrowany, oprócz zabiegu planowanego miał jeszcze dodatkową "atrakcję" w postaci amputacji gałki ocznej. Tak się niestety skończyło złe rozpoznanie.
Nie mam do nikogo żalu. Opiekun był przecież z kotem u lekarza, ale że to wieś i weterynarz bardziej zna się bardziej na koniach, taki jest efekt diagnozy, którą postawił. Cóż, nie wrócę kotu zdrowia i nie wiem czy strata oka jest tylko wynikiem pomyłki, błędu w sztuce czy oko było już tak uszkodzone przez koci katar, że i tak kwalifikowałoby się tylko do operacji.
Kocurek jest miły i bardzo dzielny. Sądzę, że nie będzie problemów z adopcją.

Drugie kocię - małe, chore i bardzo łagodne przyniosła Maryla z piwnicy. Ta jej piwnica jest jakaś zaczarowana - to już chyba ósmy kot, jaki tam się przybłąkał! Czasem myślę, że tam chyba wisi karteczka: "uwaga tu proszę wrzucać niechciane i chore koty! Tu komórkę ma Maryla - wolontariuszka FKM, a ona z radością przyjmie zaniedbane koty"!
A poważnie powiem, że ci ludzie to chyba nie mają serca.
Są przecież lecznice, które z nami współpracują, Fundacja jest bardzo znana w mieście ze swej pomocy kotom, szczególnie chorym i kalekim. Mimo to nieustannie mamy sytuacje, gdzie w wyniku tego typu zachowań, mamy coraz mniej szacunku dla istoty, która o sobie mówi CZŁOWIEK.
Jak to jest? Nigdy się nie pogodzę z tym, że my - ludzie potrafimy być tak bezduszni, źli i cyniczni. Cóż winne są te koty, żeby tak je traktować?
Kocurek jest ewidentnie chory - zaawansowany koci katar, kaliciwiroza czyli trudne, długie i kosztowne leczenie przed nami.


Trzecia bieda, to ruda kotka z urazem neurologicznym po wypadku. Fachowa nazwa tego przypadku to "chodzenie rdzeniowe" czyli powtórzyła się historia jak u mojego kocurka z porażeniem mózgowym.
Kicia jest miła, ma na imię Brzoskwinka, ma około 8 miesięcy, a wygląda jak mały kociak.
Żeby kotki dodatkowo nie męczyć hormonami, już jest po zabiegu sterylizacji.
Jej leczenie to jedna wielka niewiadoma. Na początek zrobiona będzie morfologia, potem testy i zdjęcia RGT.
Teraz przyplątała jej się jakaś infekcja, nie wiemy w co się przeistoczy, podajemy dlatego antybiotyk, środki przeciwzapalne i przeciwbólowe i czekamy, aż spadnie temperatura i  wróci apetyt.
To jest najtrudniejszy przypadek, jaki mamy teraz w Fundacji, trzymamy więc kciuki, żeby leczenie dało pomyślne efekty.


Prosimy jak zwykle o pomoc w leczeniu i całej niezbędnej diagnostyce.
Fundacja ma opinię takiej, która szczególnie dba o te najcięższe przypadki i nadal jest to nasze motto i przewodni cel działania.
Ratujemy tam, gdzie inni rozkładają bezradnie ręce!


Wpis: 3.02.2013