Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Magia czarnych kotów : odsłona druga


Od czasu wypadu na rekonesans do Aleksandrowa minęły niespełna trzy tygodnie. Takiej interwencji w historii Kociej Mamy jeszcze nie mamy. Sytuacja kompletnie niecodzienna, pomagamy w zasadzie kotom właścicielskim, co jest ewenementem, odstępstwem od przyjętych zasad. Z reguły mięknę, kiedy przytłacza mnie bezradność i nieporadność drugiej osoby. Renata pierwszy raz była z mną na takiej akcji, nie komentowała, bo obie doznałyśmy szoku, że można aż tak bardzo zatracić się dla kotów...
Gdy podjęłam decyzję, że podejmę wyzwanie, będę pani pomagać, zapadła cisza w fundacji, dziewczyny bez słowa obserwowały sytuację. Nie od dziś wiedzą, z jakiej bajki mają szefową, ale żeby brać na barki 27 kotów w dodatku czarnych, to była decyzja ryzykowna, miałam tego świadomość. Ogólnie panowała cisza, żadna nie zgłaszała sprzeciwu. Wiadomo - moje pomysły, przeczucia i koci instynkt, o tym można pisać już bajki. Dziewczyny opowiadają sobie jak dobre humory sytuacje, które mi się dzieją. Sama tego nie rozumiem, ale dziwnym trafem, zrządzeniem losu zawsze pojawiam się bez wyraźniej przyczyny we właściwym czasie i miejscu do poznania prawdy. Samo życie pilnuje bym nie była oszukana przez nikogo z przyjaciół, ludzi bliskich czy związanych z fundacją. 
 
Karma, dziwne  fatum, ale jednak dzieje mi się to od zawsze. Może jest to wypadkową mojego charakteru, nie znoszę kłamstwa, półprawd, niedomówień, szczególnie w stosunkach przyjacielskich. Jak można planować pracę, wspólne działanie, kiedy we wzajemne relacje wkrada się nutka niepokoju wynikającego z braku szczerości z drugiej strony. 
Wszystko co związane jest z Kocią Mamą jest niezwykłe, społeczność kobiet i taka przyjaźń, zrozumienie,szacunek. Niebywałe i bardzo trudne interwencje, bo kto się odważy jednego dnia przyjąć 16 kotów i na dodatek umierającego wynieść w kieszeni kurtki? Kto się porwie na przyjmowanie ślepych i znajduje z takim powodzeniem fajne domy?
Mało znam takich organizacji. 
 
Teraz, kiedy padła liczba 27 wszyscy wstrzymali oddech, czekali na rozwój wypadków. Najpierw po pomoc udałam się do Joanny i jej załogi lecznicowej, to dziewczyny z Psa czyli Kota, jednej z najlepszych z jakimi mam przyjemność pracować, sterylizowały i kastrowały całe dorosłe stado, oceniając stan zdrowia i socjalizacji. Wiem, że mogę im ufać, polegać na ich zdaniu, więc kiedy Aneta powiedziała, że cała 16 jest łagodna i najstarsze kocię nie jest starsze niż 3 lata, z ulgą przyjęłam jej słowa, dobre i tyle, zatem pani opiekunka mnie nie oszukała. 
Zachowanie właścicielki futrzaków też mi bardzo pomogło, sumiennie, bez ponaglania woziła koty na zabiegi, nie prosiła o pomoc w transporcie, nie przekładała terminów, pracowała grzecznie słuchając poleceń. 
I stała się rzecz niebywała, magiczna. Wbrew rokowaniom sceptyków ta interwencja przebiega jak z płatka. Koty wszystkie już są zabezpieczone, 11 małych przejęła Kocia Mama, 8 z nich znalazło nowe domy czyli w tempie błyskawicznym robimy porządek. 

Teraz w Przychodni Zwierzętarnia rezydują 4 roczne kocurki, miłe, łagodne, bardzo zgrabne, takie długonogie, smukłe, kruczoczarne. Sierść im cudnie błyszczy, oczy patrzą ufnie, a my zrobimy wszystko, by miały dobre życie. 
Cieszę się, że nadal mam w sobie tą odwagę, że umiem bez strachu podjąć trudne akcje, że mimo upływu lat nie popadam w rutynę fundacyjnej pracy, nadal każda krzywda - ta ludzka i ta kocia bardzo mnie dotyka, sprawia, że nie potrafię odwrócić głowy i powiedzieć: "co mnie pani koty obchodzą... to nie mój problem".


Wpis: 3.09.2015