Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Magia czarnych kotów


Czwartek.
Jeszcze biegiem, zalatana, non stop na telefonie, ustalam przyjęcia małych, zamieniamy miejscówki czyli z zaniedbanych komórek zabieramy do lecznic, żeby zabezpieczyć, nakarmić, dać schronienie, podleczyć, szukać opiekunów. Jest trudno, bo wakacje, tłok, za dużo i kociaków i telefonów.
Dwoję się i troję szukając rozwiązania, bo mam świadomość, że wyjazdy, że nie czas na adopcje, a jednak muszę tak manewrować, by jakoś tą kocią biedę upchnąć po fundacyjnych kątach. Fukam na dziewczyny, ponaglam o ogłoszenia adopcyjne, dokładam kociaki do domowych ochronek, wciskam  jeszcze jeden kennel do lecznicy. Jestem jednym kłębkiem nerwów, one to czują, ale też rozumieją dlaczego tak się dzieje. Jestem im za to wdzięczna! Nie obrażają się, nie nawiązują, nie komentują, ja szaleję, one mnie wyciszają i to się nazywa zrozumienie!
Po raz enty dają dowód swego zaufania. Żadna nie podważa decyzji, nie stwarza niepotrzebnych problemów, bo wiedzą, że teraz jest czas najgorszy. Zabieramy i tak zbyt duże już mioty. Czy da się je oswoić? Ale poddać się bez walki to nie nasza bajka! Zagapili się karmiciele, ale czy to w sumie istotne? Zgodnie z kociomaminym kodeksem liczy się każdy kot i to jest ważne, najważniejsze.
 
Piątek.
Popołudnie, nadzieja na spokój. Cisza, nie dzwonią telefony, koty zabrane z lecznic, wygląda, że wychodzimy na prostą, jeszcze dwie interwencje i nie ma kolejnych zgłoszeń, mam nadzieję na odrobinę nudy...
W świetnym nastroju usiadłam do komputera. Tyle się teraz dzieje, więc wreszcie coś popiszę. Herbatka, niezdrowe chipsy i głowa pełna pomysłów, wpadłam w dobry nastój.

Koło 17 dzwonek do furtki, przyjechała kobieta do Fundacji...
Padło standardowe pouczenie: "Tu jest tylko siedziba, jeśli ma pani problem proszę dzwonić na kontakt, ma pani dostęp do netu czy podać telefony? Dziewczyny są mądre, operatywne, pomogą..."
Nie wiem co było w niej, w jej oczach zerkających na mnie, że odeszłam od komputera, wyszłam na podwórko i zadałam pytanie:
- Dlaczego pani do mnie przyjechała?
Widząc jak trzepie powiekami, by zapanować nad napływającymi łzami, wzięłam ją za rękę i powiedziałam:
- Chyba mi tu pani nie przyjechała by sobie popłakać, no duża dziewczynka! W czym problem? Jak już pani jest to sobie pogadamy...
- No bo ja mam koty - wyszeptała 
- Domyślam się, też mi nowina, nie jestem przecież szczurołapem,  ile ich jest?
 - 27!!!
Zamurowało mnie, w mig zrozumiałam wszystko. 
- O matko, łokej idę po notes!
Usiadłyśmy w ogrodzie. 
Kobieta popatrzyła na mnie i zaczęła opowiadać:
- Znalazłam panią w necie, ludzie mi też mówili, że jest taka Kocia Mama...
- Nono tylko bez takich, poproszę jakieś konkrety - rzuciłam ze śmiechem - Od 20 lat pracuję w reklamie, odporna jestem na wszelki marketing, chyba, że to ja go stosuję, ale to inna bajka. Skąd pani jest?
- Z Aleksandrowa.
- Gdzie są koty?
- U mnie w domu, 60 m2...
- No pięknie, domek? Nie blok? I jeszcze pani sąsiedzi nie zlinczowali? jJak dajecie z taką gromadą radę?
- Piasek z podwórka...
- A jedzenie?
Pani spuściła wzrok...
- W jakim wieku te futra?
- Najstarsze 3 lata, dzieci męczyły na podwórku, to mąż zabrał i przyniósł. Potem kolejne syn... Zaczęło się od dwóch kotek i kocurka a teraz...
- Jak się ma dobre serce - wpadłam w słowo
- Nie było odwagi utopić małe, zakopać żywcem, uśpić? - pytam, wiem że jestem brutalna, ale mówię to z szacunku do niej!
Kręci głową.
- Wie pani, radzili nam tak, ale serce... - spuszcza głowę.
Łapię Ją za rękę i mówię:
- Właśnie dlatego pani pomogę!
- Mówili, że jak nie pani to...
- Oj tam, nie wierz we wszystko co o mnie mówią!
 
Reasumując jest ich 27!
16 dorosłych: 8 kocic i 8 kocurów i 11 małych: 4 czteromiesięczne, 4 dwumiesięczne i 3 przy cycku jeszcze urodzone 10 lipca!
Jedna kotna ewidentnie, w sumie nie ma się co dziwić, ojców tam trochę jest!
Wszystkie czarne jak smoła! Koszmar!
Drobna radość, że są łagodne!
 
Zapisałam adres i numer telefonu, dałam tyle karmy, ile mogła zabrać i obiecałam się odezwać koło wtorku. Muszę się przespać z tematem, wszystko zaplanować...
Na pożegnanie rzuciłam:
- Kup kochana trochę czerwonej farby, zrób z nich jakieś szylkretki, szybciej się wyadoptują...
- Pani ze mnie żartuje?  
- A jak myślisz? - roześmiałam się.
Popatrzyła mi w oczy.
- Bardzo pani dziękuję.
- No już, tylko mi się nie maż! Kobiety potrafią! Damy radę, uszy do góry!

Poniedziałek.
Pojechałam po koty wcześniej niż myślałam, a to za sprawą Renaty. Kamil zgodził się pomóc transportowo więc zapakowałyśmy mu auto karmą i sprzętem. 
Byłam w różnych miejscach, więc widziałam, że miłość do kotów ma różne oblicza. Moje zadanie to zapanować nad tym, co już się stało. Zabrałyśmy 8 samodzielnych oczywiście super czarnych.
 
Koszt książeczki zdrowia to 20 zł każda, szczepienie w pakiecie z ulgą fundacyjną - 30 zł. Do tego karma, żwir, podkłady... No i mają kokcydia bo się pojawiły krwawe biegunki, więc dojdą do tego koszty leczenia...
 
W domu jeszcze matka z trójką smarków. Jak znam życie, będzie ta sama droga - mam na myśli finanse.
8 kocurów trzeba wykastrować każdy zabieg 100 zł do tego tradycyjnie książeczki zdrowia, odrobaczenie, odpchlenie, szczepienie, leczenie kokcydiów. Kotki mają zabiegi droższe, 160 zł, a jest ich niestety też 8 plus reszta  jak wszystkie.
Myślę, że jeśli nie będzie powikłań cała interwencja zamknie się w kwocie 5 tysięcy. 
 
Pytań mam w związku z tą sytuacją kilka:
1. Jak działa program walki z bezdomnością na terenie Aleksandrowa?
2. Dlaczego organizacje, do których Ci ludzie udali się po pomoc, odesłały ich z kwitkiem?
3. Czy ja mam monopol na wszelką pomoc?
Skoro wygląda na to, że tak, to pomagajcie mi, proszę.
 
Fakt, jestem winna! Nie umiałam wyprosić jej z podwórka, więcej, dałam karmę, weszłam w tą interwencję, nie pytałam nikogo wcześniej czy mi pomoże, wesprze jakoś, jak zwykle kierowałam się odruchem serca i moim  instynktem... Jestem winna, że cenię tych, którzy mimo biedy, rozpaczliwej sytuacji, nie podejmują decyzji ekstremalnych, postępują nadal tak, jak dyktuje im serce. Dla nich albo dzięki nim, ja mam nadal motywację, siłę, energię i wiarę!!!
Wiem, że moi przyjaciele i sympatycy FKM nie mają mi za złe tej atrakcyjnej czarnej interwencji. Łączmy siły, by im pomóc, tym czarnym magicznym, tym na szczęście, bo wiem, że każdy z nich będzie miał dzięki nam fajne życie.
 
Wpis: 5.08.2015