Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Magda nosi kontener zamiast torby


Kiedy zastanawiam się, dlaczego FKM jest tak skuteczna, wnioski nasuwają się same: organizacją zarządzają dziewczyny, które przeszły wszystkie etapy fundacyjnej działalności, znają pracę domu tymczasowego, potrafią łapać koty, są skuteczne na interwencjach, nie gubią się przed kamerą, nie plączą podczas wywiadów, znają kulisy pracy fundacyjnej i dlatego mogę spokojnie powierzyć im nawet najtrudniejsze zadania.
 
Magda prezesowa rządzi twardą ręką. Jest jak dyrygent dobrze grającej orkiestry. Najbardziej cieszy mnie, że ma stalowe zasady. Nerwus jest jak każda z nas, ale nawet aniołom puściłyby nerwy podczas rozmów z niektórymi karmicielami. Ludzie swoją indolencją, brakiem wyobraźni potrafią nas doprowadzić do szewskiej pasji, W swych żądaniach zapominają często o jednej kwestii - jest to pełen wolontariat i my nie musimy pracować pod niczyją presją.
 
Powiem tak: poprawiaczy pracy Fundacji było wielu, ale ja jestem głucha na argumenty z cyklu "dziwne", bo taką stworzyłam formację społeczną, jaka była moim marzeniem. Fakt, iż na czołowych etatach pracują młode dziewczyny, to dowód na to, iż przyciągam wyjątkowe osoby. Są wykształcone, zdecydowane, znają swoją wartość i umiejętności, są społeczne i wolne od rywalizacji. Przyszły do mnie bo kochają koty i skoro znalazły dla siebie przestrzeń, ja mam tylko z tego faktu powód do dumy.
One potwierdzają słuszność podejmowanych przeze mnie decyzji.
 
Często młody wiek moich wolontariuszek budzi sprzeciw wśród opiekunów kotów. Padają słowa: "Pani Izo, ja z panią wolę załatwić sprawę, pani wolontariuszki są jeszcze takie młode!"
Ale argument! Zawsze wtedy spokojnie, z uśmiechem na ustach wyjaśniam: To, że są młode i ładne, nie oznacz, że są głupie! Są bardzo kompetentne i podejmują właściwe decyzje.
Ja nie mam zamiaru zaburzyć im pracy. Mają przydzielone zadania i rewelacyjnie je wdrażają w życie. Koniec tematu - ucinam dalsze dyskusje!
 
Moja postawa bardzo boli strasznie dorosłych karmicieli kotów. Nie bardzo im się podoba, że muszą działać pod dyktando młodszych, ale trudno, zawsze mogą się udać do innej organizacji po pomoc, FKM nie musi mieć wyłączności na wszystkie koty w Łodzi. Tyle jest jeszcze pracy, że dla wszystkich wystarczy, a im więcej działa organizacji, tym szybciej  status kota bezdomnego przejdzie do historii.
 
Magda swoją karierę w Fundacji zaczęła od bycia domem tymczasowym dla kotów chorych i tak jej zostało do dziś. Ma szczęście, bo do jej domu trafiają same ciężkie przypadki chorobowe. Nie skarży się na to, żegodzinami przebywa w lecznicach, że musi robić kroplówki, zastrzyki.
Witek, jej synek, bardzo jest wyrozumiały. Nie kaprysi jak inne dzieci, nie ma żalu, że mama niekiedy zamiast przeczytać mu bajeczkę na dobranoc musi zająć się kocią gromadą. Nasze rodziny charakteryzuje ogromna tolerancja, bardzo są pomocne i aktywnie uczestniczą w tym co dla nas jest postawą życia. Za to jesteśmy im bardzo wdzięczne, nawet jeśli słowa uznania i pochwały  nie padają codziennie, doceniamy ich postawę.

Matki zaprowadzają dzieci do przedszkola i odbierają. Wszystkie chodzą tą samą drogą i widzą to samo, ale nie każda stanie, popatrzy, zacznie pytać: Co robi tutaj ta kotka? Czy ma opiekuna? Może mieszka w tym bloku albo w pobliżu? Dlaczego jest taka chuda?
I tym się różnią moje dziewczyny od innych chodzących po tym świecie ludzi! One widzą te bezdomne koty, biedę, cierpienie, nie odwracają głowy! Im bardziej chore, zalęknione tym większą poświęcają mu uwagę.
Pytanie z gatunku retorycznych padło któregoś dnia:
- Iza koło Witka przedszkola kręci się kotka, wszystko wskazuje że jest wyrzucona, w miarę łagodna, strasznie głodna, mogę łapać? 
- Łap i leć do lekarza!
Nie musiałam dwa razy powtarzać! Kotkę łapała razem z Witkiem, w końcu to "dziecko Fundacji", nasz ulubieniec!
 
Wizyta w Filemonie nie wniosła żadnych istotnych informacji: chuda, niewiele ponad 2 kg wagi, standardowo zapchlona i zarobaczona bardzo. Nie wiadomo ile czasu się tułała i żywiła na śmietnikach.
Mamy przynajmniej jakąś poszlakę dlaczego straciła dom: ma kilka guzów na dziąsłach i zęby w fatalnym stanie. Nie wiemy, czy jest wysterylizowana. Kicia jest ogólnie strasznie wycieńczona, aż przykro patrzeć.

Zanim podejmiemy leczenie, musi nabrać sił. Nie odważę się na żadne zabiegi w obecnym stanie fizycznym, a i z psychiką także nie jest najlepiej. Zosia, bo tak nazwałają Magda, musi nabrać zaufania do ludzi, przestać się bać ludzkiej ręki.

Cóż, wiem, że Magda opanuje trudną sytuację. Teraz kicia ma  czas na aklimatyzację, potem zastanowimy się jaki przeprowadzimy leczenie. W chwili obecnej Zosia jest  zbyt słaba na szczegółowe badania.
 
Wpis: 7.10.2013