Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Lubię powroty


W mojej Fundacji to kobiety są jej filarem. Pokutuje w społeczeństwie pogląd, że kobieta jest słaba, wiotka, delikatna... Cóż, nie ma bardziej mylnej opinii. Śmiem twierdzić, że fakt, iż jesteśmy słabsze fizycznie, nie ma przełożenia na cechy moralne czy też psychiczne predyspozycje. Widzę to po zachowaniu i pracy moich wolontariuszek.
 
Praca w Fundacji nie jest łatwa.
Z jednej strony żyjemy w stresie, jaki powodowany jest przebywaniem z kociakami chorymi, czasem kalekimi, a nie każdego uda się uratować, wyleczyć, oddać do adopcji i nie ma w tym niczyjej winy. Życie jest okrutne i czasem za nas podejmuje decyzje. Gdybyśmy podnosiły jedno, dwa kociaki z ulicy czy śmietnika w ciągu tygodnia, procent tych odchodzących za Tęczowy Most byłby znikomy. A tak, w sytuacji kiedy nasze domy non stop pękają w szwach, kiedy zbieramy jeden miot za drugim nie patrząc na miejsce, z jakiego do nas przybywają, czasem ponosimy porażkę. Jest to nieuchronne.
Choć też nie do końca tak to widzę, bo od momentu gdy kociątko trafia do Fundacji, automatycznie sztab ludzi o wielkich sercach walczy o jego życie. Każdego dnia lekarze w ramię z wolontariuszkami zabiegają, żeby ratować kocią istotkę, nie patrząc na koszty, czas i poświęcenie. Dla nas liczy się każdy kot, nieważne jakiej jest rasy, w jakim wieku czy ma futro szare czy też mieni się tysiącem kolorów. Wysiłek, zaangażowanie i oddanie jest zawsze takie samo.
 
Z drugiej zaś strony, działając spotykamy różnych ludzi, którzy zachowują się niekiedy odmiennie od preferowanych przez nas standardów i mimo woli wywołują w nas mieszane uczucia i emocje. Często jest tak, że będąc z nami nie potrafią dobrze odczytać panujących w grupie relacji, doszukują się dziwnych zależności i podtekstów, nie mogą uwierzyć, że faktycznie jest to organizacja oparta na klarownych zasadach, pracuje w oparciu o  jasno sprecyzowane poglądy, każdy ma określone zadanie i stara się realizować je najlepiej jak umie. Wolne jesteśmy od rywalizacji, a łączy nas przyjaźń, szacunek i ogromna solidarność.
 
Kocia Mama to więcej niż Fundacja - tak twierdzą wszyscy, którzy mieli okazję nas poznać, pobyć w zwariowanym towarzystwie osób wolnych od zawiści. Wiem, takie relacje są w tym szalonym czasie trudne do akceptacji, budzą zazdrość, niedowierzanie, czasem wywołują złość, wręcz nienawiść. Reakcje są różne w zależności od stopnia frustracji naszego oponenta. Ludzie totalnie gubią się wśród nas, nie wierzą w szczerość tego co sami widzą, niszczą klimat porozumienia w myśl ambicji niekoniecznie godnych naśladowania. Bardzo często ze zwykłej małostkowości odchodzą od nas zagniewani, bo nagle powala ich prawda, że tak faktycznie dzieje się w Kociej Mamie. Tu ogromna praca na rzecz kotów bezdomnych oparta jest na wzajemnym zrozumieniu i współpracy. My cieszymy się z bycia razem. Nawet kiedy następują trudne chwile, jedna dziewczyna dodaje otuchy drugiej, ociera łzy rozpaczy, wybija z apatii. Kobiety są mądre i skuteczne, troszczą się o siebie, to jest w Fundacji najważniejsze! 

Środowisko kociarzy jest trudne, wybuchają spory, dyskusje na forach, jakieś dziwne licytowanie wartości i dokonań w pracy na rzecz bezdomnych. Jest przecież wystarczająco dużo pracy dla każdej organizacji, tu nie powinno być przestrzeni do rywalizacji. Trzeba  raczej zjednoczyć siły, zmieniać kocią rzeczywistość, współgrać a nie przeszkadzać sobie.

Ja mam ten komfort, że bogata w wolontariuszki mogę sukcesywnie planować działania. Każdego dnia przybywają do Fundacji nowe dziewczyny inne niż te skierowane tylko na karierę i własną korzyść. Dzięki nim rośniemoja wiara w ludzką bezinteresowność, co daje nam wszystkim siłę do podejmowania wciąż kolejnych wyzwań. To jest niezbędna dawka energii pozytywnej, jaka dodaje skrzydeł i leczy po ciosach, które są skutkiem ubocznym obcowania z ludźmi małej wiary.
 
A tacy zawsze znajdą się. Życie nie składa się z samych przyjaciół, zawsze trafi się jakaś zadra, która tkwi cierniem, zadaje rany.
Tylko czas, spokój, zimna krew, świadomość wartości i słuszności podejmowanych decyzji spowoduje, że prawda zwycięży. Fałsz, obłuda i manipulacja nie obroni się, nie ma takiej opcji.
I im więcej mamy wrogów, tym bardziej pielęgnujemy cenne dla nas wartości. Nie ma nic bowiem piękniejszego niż przyjaźń i serdeczność.

Tym razem byłam bardzo szczęśliwa, bo kiedy Hania przyjechała ponownie do Łodzi z Bartkiem, swoim synem, na obiad zaprosiła nas Alicja. Działka w Ldzaniu jest mi bliska i znana od kilku już lat. Zabieramy tamtejsze koty, które zostają podrzucane Alicji. Środowisko lokalne zna ją jako niepoprawną kociarę, gotową przygarnąć każde kocię, więc tym bardziej bezwzględnie wykorzystuje jej słabość. Gdyby nie kontakt z Fundacją, Alicja byłaby kolejną ofiarną okrutnych ludzi, miałaby stado kotów, a wiadomo, że zdolność adopcyjna samotnej osoby nijak się ma do możliwości jakie posiada organizacja.
 
Nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń. Stało się to naturalnie, bez patosu, zbędnych słów, w efekcie rozmów, współpracy, zaufania kompetencjom i wiedzy, jaką posiada Kocia Mama. I tak jesteśmy razem już od lat. Dobrze nam razem.
Teraz cieszyłam się, że mogłam w życie Alicji wnieść znajomość z Hanią. Zresztą, kobiety na pewnym etapie rozumieją się bez zbędnych słów, pomaga nam w tym bagaż doświadczeń, nie zawsze tych które chętnie pamiętamy, ale życie składa się z blasków i cieni, niestety.
 
Trzy kobiety połączyła wspólna pasja: miłość do kotów. Każda z innego miasta, w różnym wieku, na innym etapie życia.
Różni nas wszystko: temperament, wykonywana praca, hobby, ale dzięki kotom i Kociej Mamie miałyśmy przyjemność się poznać.
Z Alicją ratujemy koty w Ldzaniu i Pabianicach, z Hanią być może rozwinie się inna forma współpracy. Tu ważną i decydującą rolę odgrywa odległość jaka nas dzieli, ale przecież jest internet i tą drogę można świetnie wykorzystać, pracować i działać na różne sposoby.
 
Zatem czekam na kolejne wizyty, być może dzięki jakiejś adopcji ja powędruję któregoś dnia na Śląsk? Kto wie? Niezbadane są kocie ścieżki. Tak naprawdę nie mamy wpływu na nic, możemy tylko zawsze być sobą, nie iść na łatwiznę, wysoko nosić głowę i mieć odwagę walczyć o to, co jest dla nas najważniejsze czyli prawdę i godność do bycia innym, wolnym od kłamstwa i życia w marazmie wymyślonych sytuacji.
 
Wiem że zarówno ja, Alicja i Hania znamy swoją wartość. Wiemy także, że koty nie po to nas połączyły, byśmy trwały obok. One liczyły na wspólne dokonania. A że koty mądre są, na pewno jakieś fajne projekty będziemy realizować wspólnie!
 
Wpis: 20.08.2013