Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Łódzkie klimaty


Natalia pojawiła się w Kociej Mamie za sprawą Ani wypożyczającej sprzęt do odłowu dzikich kotów. Ania z tylko jej właściwym uporem co rusz mi przypomniała, że mam zadzwonić do dziewczyny, która mieszka na Bałutach i opiekuje się dość licznym stadem. Uznała bowiem, że jest to przykład interwencji, który leży w gestii nie tyle szefowej, ale kociary z krwi i kości doświadczonej łapaczki opornych futer. Dość sceptycznie podeszłam do tego zlecenia, miałam kilka poważnych wątpliwości.   
Sytuacja nie była typowa,  rzadko się zdarza, by karmicielką była młoda, ucząca się jeszcze osoba. Z reguły spotykamy samotnych, starszych ludzi, a tu trafił się taki przypadek.
- Ania, widziałaś ją? Jakie masz wrażenia? Rozmawiałaś? Słuchaj, ona nie ma ciekawszych zajęć niż latać po nocy i karmić bezdomne koty?
- Poznałam ją, brała ode mnie łapkę. To miła, komunikatywna, rzeczowa osoba. Myślę, że świetnie odnalazłaby się w Fundacji.  Oferuje pracę na wszystkich płaszczyznach, jakie tylko jej zadasz, oprócz bycia domem tymczasowym. Zadzwoń proszę do niej, pogadaj, daj jej szansę, czasem jesteś bardziej uparta niż te nasze najwredniejsze koty.
Ten ostatni argument był właściwą motywacją.
Zadzwoniłam, wysłuchałam opowieści.
Faktycznie dziewczyna miała niezły problem. Świadoma opiekunka, wystawiająca miseczki systematycznie o tej samej porze, sądziła naiwnie, że uśpi czujność podopiecznych i podczas posiłku wyłapie małe z przeznaczeniem adopcyjnym, dorosłe na zabieg. Trafiły jej się jednak wyjątkowo trudne, omijają klatkę szerokim  łukiem, oporne na zapach tuńczyka i wędzonej rybki. Czas mijał, maluchy  dorastały, a kocice zachęcały do amorów okoliczne kocury. Powiało grozą, bo stado i tak już było liczne.
Skoro zawodzi łapka, spróbujmy na chwytak.
- Widzisz trzeba było Twojej wiedzy - chwaliła mnie Ania, kiedy streściłam rozmowę.
- A jak znalazłaś Natalię? No miałaś rację, bardzo fajna rzeczowa osoba, ale czy nie ucieknie jak wezmę od niej młode koty, a dorosłe wytnę?
Ania i tym razem nie była dla mnie łaskawa. 
- Wiesz powiem tak, jak to ma w zwyczaju moja kocia szefowa: nie wymyślaj problemów, daj dziewczynie szansę, później będziemy się martwić! 
Rozbawiła mnie! Ma świętą rację! Ja i asekuracja to raczej wyjątkowe zachowanie, rzadko jestem zachowawcza, raczej wybieram działanie nawet czasem i ryzyko. Szybko się uczą te moje dziewczyny, ale to dobrze! 

Natalia wyłapała te kociaki, które udało się przechytrzyć albo złowić podstępnie, reszta rosła sobie na wolności pod czujną opieką.
Dziewczyna zapuściła solidne korzenie w naszej kociej grupie, jest chętna do pracy, koleżeńska, sumienna i bardzo aktywna.
 
Minęła jesień, zima, wiosna się zbliża. 
Nadeszła pora by łapać i zabezpieczyć romansujące futra, tym razem Renatka zgłosiła się do pomocy.
Teren działania koszmarny, wręcz niebezpieczny, zagrożeniem są zapadające się dachy, walące ułomki murów. 
Okoliczni mieszkańcy są dodatkowym problemem, bo nie respektują ogłoszeń o zakazie karmienia. Jednak udało się odłowić trzy kocury, nadal między śmieciami i strasznym pobojowiskiem biega kotna już bardzo kotka. Dziewczyny podejmują próby, mamy świadomość uciekającego czasu, jak się kicia okoci, będziemy miały związane ręce przynajmniej na 6 tygodni. Nikt w obawie o życie maluchów nie będzie karmiącej kotki matki łapać. Mimo wszystko nadal obowiązuje nas wszystkie ten sam kodeks o ochronie tych najbardziej nieporadnych, tych, które przez przypadek na ten świat przyszły.
 
Wpis: 29.03.2016