Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Laurka dla Ani


Ta interwencja była błyskawiczna, pokazowa wręcz. Super przykład na właściwe relacje i jedynie słuszną komunikację z karmicielką stada bytującego gdzieś na Chojnach oraz niebywałą synchronizację na linii koordynatorka wypożyczająca sprzęt do odłowu dzikich - Szefowa - wolontariacka lecznica.
 
Ania donosi:
- Szefowa jest problem. Pani X  informuje, że na jej terenie pojawił się dziki, ewidentnie chory kocur, co robimy?
Karmicielka X kilka lat temu jako dość roszczeniowa i mało skora do aktywności nawiązała kontakt z Fundacją. Kilka razy skutecznie podniosła nam ciśnienie, tłumacząc dobitnie, jaką to mało skuteczną i średnio kompetentną jesteśmy organizacją. "Na zachodzie drogie panie, tam to dopiero świetnie działają, mają auta do dyspozycji, ubrani są w ładne mundury, gotowi do akcji na każde zawołanie..." I tak wyliczała. Stało się że ja i Anka dostawałyśmy wysypki, gdy tylko padało jej nazwisko. Jednak wiemy wszyscy czym zajmuje się Kocia Mama - łapie koty na zabiegi, leczy, operuje, adoptuje, edukuje dzieci ale i karmicieli.
No właśnie i tu jest ogromna zasługa mojej wolontariuszki. 
W myśl zasady, że koty są najważniejsze, odrzuciła emocje, zaniechała sporów wszelkich, nie podejmowała żadnych dyskusji. Skupiła się wyłącznie na celu, by tak panią poprowadzić, żeby zamiast narzekać i rozkazywać, zaczęła sama łapać koty i zabezpieczać swoje stado. No i się udało. Teren nieopodal lecznicy Żyrafa, gdzie biega dość liczna kocia grupa, jest systematycznie monitorowany, nie ma opcji by tam okociła się jakaś kotka bądź biegał chory kocur.
Pani X przeszła bardzo skuteczną terapię pozytywną.
Od tamtego czasu minęło lat kilka, ale kiedy tylko pojawia się problem, pani X dzwoni prosto do Fundacji szukając pomocy lub rady.

Chory, bury, w wieku bliżej nieokreślonym leżał na trawniku przed jej blokiem i wygrzewał się w słonku, na jego głowie kwitł ogromny czyrak, widok był okropny, jakby kot miał dwie głowy.
- Szefowa jakie dyspozycje?
- Ania, niech pani X tym razem zgłosi prośbę o pomoc do straży miejskiej, mają auto, mundury, sprzęt na stanie. Nie możemy wszystkich kotów świata zgarnąć pod opiekę Kociej Mamy. W końcu Urząd Miasta przeznacza na koty miejskie określony budżet, a ja o wszystko sama muszę zabiegać.
Dziewczyna nie dyskutowała, zna poziom wydatków, ma świadomość, że niebawem i zapasy będą się kurczyć, moment i pojawią się małe, chorowite smarki.
Narada odbyła się w sobotę, jakoś przed południem.
Wieczorem Anula znowu skrobie do mnie informację: 
- Uprzejmie donoszę, że partol się pojawił, tylko... że kot im nawiał, bo przybyli z niesprawnym sprzętem, chwytak był dziurawy, chory biedak nadal sobie lata.
No pięknie, nie mogłam uwierzyć, wstyd to mało powiedziane, piękną sobie budują opinię latając po mieście w mundurach z popsutym sprzętem, brawo.
- Jakieś sugestie dla mnie odnośnie jutra? Podejdę do pani X, mieszka obok mnie, może mi się uda. - postanawia Anula. - Co ja z delikwentem mam począć jakby się powiodło? 
- Jak to co? Idziesz do Żyrafy - świadoma pracy, jaką ma dziewczyna, nie miałam serca wysyłać jej z kotem do schroniska. Zresztą nie ma takiej opcji, by koty odławiane przez Fundację były dalej przekazywane.
 
Niedziela, południe, Ania pisze: 
Mam kota, jest dziki, jestem w Lecznicy Żyrafa, kot znieczulony leży na stole, lekarka czyści tego obrzydliwego ropnia, ponad pół litrowego słoika z niego wyciekło, strasznie śmierdzi ta rana. Kot jest odwodniony, wycieńczony, podłączamy kroplówkę i zakładamy sączek, musiała mu ta infekcja bardzo dokuczać, co dalej z nim robimy? 
- Wszystko. Odrobaczenie, odpchlenie, kastracja - pełny pakiet no i hospitalizacja aż wyzdrowieje, niech siedzi pod kontrolą, w takim stanie i tak musi mieć podawane leki. Ale to już ustalę z Magdą.

No proszę i jaka sytuacja! Kolejny powód do dumy - drobna, delikatna, filigranowa Anka, bez munduru, bez auta, sama jedna, przy wsparciu pani X była w 100% skuteczna.
Jak widać nie siła, nie wizerunek, ale sprawny i dobrze użyty sprzęt, kompetencja i znajomość kociej psychiki jest podstawą efektywnej interwencji. 
 
Kocur mieszka sobie teraz w lecznicowej klatce, jest grzeczny, nie bałagani, nie atakuje opiekunów. Jest bardzo słaby, wręcz wycieńczony, dużo śpi, nabiera sił, ale ma dobry apetyt i ładnie zjada podawane w pokarmie leki.
Ta historia pokazuje też jak mądre są koty. On przecież nie przyszedł do nas z drugiego krańca miasta, ale zwyczajnie tam, gdzie bytował opieka karmicielki kończyła się na postawieniu miski z karmą. A do nas trafił, by otrzymać pomoc i ratunek.
 
Wpis: 12.04.2016