Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Lato najgorszym czasem w pracy Fundacji


Cały rok biegamy ratując koty, edukując dzieci i młodzież. Organizujemy rozmaite projekty, akcje , kampanie i festyny naiwnie sądząc, że jak już nadejdą te upragnione wakacje, to na moment zwolnimy tempo... Jest to niestety nadzieja niemożliwa do spełnienia. 
Latem dziewczyny mają zaległe egzaminy, zapisują się na dodatkowe kursy, jadą na wakacje lub krótkie urlopy, ale jednocześnie jest to najgorętszy sezon kiermaszowy i tradycyjnie wysyp kotów.
 
Problem kotów porzuconych na czas wakacji jakby trochę zmalał. Lubię myśleć, że zbieramy pozytywne żniwo wieloletniej edukacji na tej płaszczyźnie. Ludzie coraz lepiej potrafią się zorganizować z opieką nad ukochanym pupilem na czas wyjazdu, przestało być tematem wstydliwym proszenie rodziny czy przyjaciół o odwiedziny u puchatego czworonoga. Żmudnie i opornie, ale zmieniamy jednak świadomość kociarzy, łamiemy utarte opinie, uczymy odwagi, by umieć się przyznać, że mamy własne niekoniecznie zgodne z tradycją priorytety. Wszystko się w życiu zmienia na szczęście, staje się bardziej skierowane na normalność. Ludzie przestają się tłumaczyć otoczeniu dlaczego rezygnują z pewnych kwestii, dlaczego wybierają związki partnerskie, nie chcą mieć dzieci, wybierają karierę, podróże, rozwój osobisty i własne szczęście. Przestaliśmy się wstydzić prawa do szczęścia. Wreszcie stajemy się odważniejsi, sprzeciwiamy się utartym kanonom, które miały rację bytu ale w poprzednich latach. Cała Fundacja Kocia Mama jest najlepszym przykładem  właśnie na zmiany, jakie zachodzą  w sferze światopoglądu, naszych pragnień i dążeń. 
Tolerancja akceptacja wyrozumiałość prawo do bycia innym to podstawowe hasła, jakimi się kieruję jako szefowa. Mam trudno, bo działam w oparciu o kobiety, ale nigdy nie narzekam na ich kompetencję, rzetelność czy fachowość. Problem pojawia się często na płaszczyźnie komunikacyjnej na linii kobieta-wolontariuszka i karmiciel czy opiekun kota - mężczyzna. Oni jednak ulegając starym prawom nadal uważają , że kobieta ma narzucone określone role, które powinny determinować i stymulować jej decyzje i życie, a potem dopiero może "bawić" się w społecznika. Jakże to błędne i krzywdzące stanowisko. Żeby rozwiać domysły nie jestem wojującą feministką, ale nie dam się ograniczyć, a już tym bardziej udawać, że nie widzę problemu. 
Sądzę, że trochę zburzyłyśmy swoim rozwojem spokój innych, którzy kompletnie nie rozumieją, w jaki sposób działamy i od czego zależą podejmowane decyzje. Jednak nie martwi mnie już to.
Stało się faktem, że FKM modeluje świadomość, postawę społeczną, wprowadza nowe obyczaje i promuje nowatorskie zachowania. Nasza społeczność ma wpływ na postępowanie ludzi. Mimo woli przez przypadek stajemy się wzorem, autorytetem. To wszystko oczywiście dzieje się przy okazji tradycyjnych działań.
 
O czym miałam pisać? O wakacjach, o kociakach, które są zgłaszane do przyjęcia i  o tym, jak można nam pomóc, niekoniecznie poprzez bycie domem tymczasowym. Tak naprawdę ciężar wszystkich kotów, które czekają w kolejce na przygarnięcie, spoczywa latem na moich barkach. Nie odbywają się zajęcia edukacyjne, nie zbierana jest więc dla nas żadna karma, ludzie wydają pieniądze na wyjazdy więc spadają i wpływy z aukcji charytatywnych. Nikogo nie obchodzi za co wyleczę koty, z czego zakupię karmę żwirek czy konieczne sprzęty. Chcą adoptować od nas koty w super kulturze jednak niektóre osoby boli, kiedy mają przekazać drobne wsparcie na Fundację. 
 
Koszty związane z opieką nad maluchami zawsze są ogromne. Sama ich liczba już powoduje ból głowy. Nie można przyjąć jednego czy dwóch z miotu, zabiera się zawsze całą gromadę, która niekiedy liczy i 6 sztuk. 
Latem wszystko, co tylko jest związane z opieką, żywieniem, pielęgnacją czy higieną kociaków, jest mile widziane. Każda, nawet drobna forma wsparcia dodaje mi otuchy, bo świadczy, że są ludzie, którzy obserwują moje zmagania, by uratować jak najwięcej bezdomniaków i włączają się przekazując mi rozmaite rzeczy.
 
Nie jest łatwo latem planować działanie grupy z wyprzedzeniem, bo nagle trafia się miot kociaków bardzo chorych, albo moja nieoceniona Anula wypatrzy jakieś poza kolejkowe bidule i dosłownie wepchnie mi kolanem do Fundacji. Jakże mogłabym odmówić przyjęcia chorych? Te, które czekają w domach, są bezpieczne, ale niestety rosną i przegrywają na polu adopcyjnym, bo wielu ludzi wybiera te młodsze. Tym sposobem dwojąc się i trojąc, oganiam się czasem od ludzi, którzy zewsząd apelują o przyjęcie kolejnych kociąt. Dziewczyny wiedzą, że zawsze latem przypominam beczkę z dynamitem, więc nie dokładają mi problemów, nie podnoszą niepotrzebnie ciśnienia, a nawet z ogromną wyrozumiałością znoszą moje reprymendy, szybkie rozmowy i gesty zniecierpliwienia.  Czas wakacji jest dla nich radością, okazją do wypoczynku a dla mnie czasem, kiedy moje myśli i głowa pracują 24 godziny na dobę na podwyższonych obrotach. Nawet we śnie liczę koty, upycham po domach tymczasowych, planuję gdzie i kiedy zakocić następną lecznicę. Lipiec i sierpień w Kociej Mamie to czas gaszenia pożarów, rozwiązywania problemów, wyścig z czasem, bo czas na socjalizację maluchów szybko mija, a potem niestety pozostaje już tylko zabezpieczanie przed kolejnymi niechcianymi miotami. Tak toczy się to niezmiennie od lat.
 
Wpis: 15.07.2015