Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Kropla drąży skałę


Zawsze miałam bardzo łatwy kontakt z dziećmi i zwierzakami. Od najmłodszych lat znosiłam do domu różne bezdomne, zabiedzone, wystraszone stworzenia.  Opiekowałam się też dziećmi z mojej ulicy. Bawiłam się z nimi, uczyłam, pomagałam odrabiać lekcje.
Są ludzie, którzy urodzili się ze skazą, widzą więcej, szybciej rejestrują fakty, kojarzą spojrzenia, wyciągają wnioski, działają intuicyjnie. Mówią o nich różnie, nadwrażliwi, delikatni, dziwni. Ale faktem jest, że sami oni nie rozumieją dlaczego dostali od życia taki prezent!
Kiedy założyłam Fundację, wiedziałam, że najskuteczniejszą armią w walce z bezdomnością kocią są moje wolontariuszki i wchodzące w życie dzieci.
Dorośli przesiąknięci skostniałymi teoriami żyją zachowawczo powtarzając utarte komunały, które tak naprawdę tylko ich ograniczają. Boją się wyjść z ram narzuconych przez otoczenie, trwają w marazmie, gorzkniejąc coraz bardziej.
Dziewczyny trafiają do mnie w różnym wieku, matki włączają do działania córki, babki uczą społeczności dorastające wnuki, przekazują pociechom nasze kocie paciorki.
Fundacja urosła, bardziej nawet niż bym chciała. Ona i ja, jej szefowa, jesteśmy solą w oku dla zawiedzionych przez życie kobiet. W sumie to nie życie je zawiodło, ale ich niemoc, brak aktywności i zawistny charakter wykluczył je poza nawias różnych społeczności.
Praca na rzecz bezdomnych, to oddzielny temat, teraz skupię się nad edukacją.
Jest podstawą pracy Kociej Mamy i spełnia rolę, której niestety inni nie doceniają.
 Miałam przyjemność obserwować pracę innych organizacji. Generalnie zajęcia pro kocie przebiegają według szablonu : pokaz kota lub psa, informacja odnośnie właściwej diety, pielęgnacji i część najważniejsza, w jaki sposób można wesprzeć działania danej instytucji. I tak przez lata.
 
Dla porównania opowiem jak przebiega typowa lekcja z przeprowadzanych systematycznie przez Kocią Mamę.
Zasada pierwsza i najważniejsza: zawsze do Filii na edukację jedzie Szefowa, nieważne czy jest to Szadek czy Piotrków.
Filie są w tym aspekcie traktowane wyjątkowo. Ta najmłodsza, moje oczko w głowie, szadkowska, dopiero raczkuje, dlatego nią opiekuję się szczególnie.
Przyczyna prosta,dziewczyny pracują na styku dwóch społeczności, wiejskiej i prowincjalnego miasteczka, w obu tych środowiskach pozycja i traktowanie  zwierzaka bywa różne.
Zwierzęta gospodarskie pełnią określoną rolę, dlatego oświata rodziców poprzez kształtowanie świadomości dorastających dzieci jest niezwykle istotna.
Tylko poprzez zmianę sposobu postrzegania roli kota i psa możemy mieć nadzieję na weryfikację  i zmianę relacji, ukształtowanych w zasadzie poprzez tradycję i wierzenia ludowe. 
Podczas zajęć z dziećmi nie zasklepiamy się wyłącznie na kocich opowieściach. Tłumaczymy dlaczego pies czuje się lepiej w kojcu niż na krótkim łańcuchu, opowiadamy jak zadbać o ptaki zimą i upalnym latem, w sumie nasze działanie skupia się na zmianie światopoglądu wyniesionego z domu, że ważne i godne dobrego traktowania jest tylko to zwierzę, które potencjalnie jest źródłem dochodu dla rodziny.
 
Osoby miłe, życzliwe kojarzą nam  się pozytywnie, są dla nas bardziej wiarygodne, to samo dotyczy dzieci, dlatego bardzo duży nacisk kładę na atmosferę podczas pogadanek.
Zespół edukatorek nie powstał przypadkowo. Tworzą go dziewczyny, które potrafią nawiązać dobry kontakt z dziećmi, są kreatywne, mają dużo wiadomości i co w przypadku maluchów przedszkolnych jest niezwykle istotne, dużo cierpliwości.
 
Oprócz wiedzy z dziedziny typowo weterynaryjnej i obyczajowej, promujemy także wolontariat pokazując jego szerokie spektrum.
Staramy się by spotkania z Fundacją były interesujące, dlatego wprowadzamy elementy kociej gimnastyki w przypadku maluchów a zajęcia plastyczne i warsztaty rękodzielnicze u młodzieży szkolnej o  tematyce  typowej dla społeczności kociarzy.
Materiały niezbędne do przeprowadzenia zajęć plastycznych z reguły kompletuje i wyszukuje Ania. Mam ten komfort, że potrafi każdy mój pomysł opracować i przygotować od strony techniczno-merytorycznej. 
 
Praca w Fundacji oparta jest na koleżeństwie i działaniu zespołowym. Wyniki są wypadkową wspólnych wysiłków, przemyślanej logistyce i partnerskiej współpracy. Tworzymy zwartą, pozbawioną rywalizacji grupę.
 
Zajęcia edukacyjne, które inaugurowały nowy sezon w Szadku, zapamiętamy jesiennymi kotami, które to dzieci tworzyły z liści i kasztanów. Radości przy pracy było co nie miara, dzieciaki prześcigały się w pomysłach, komponując koty z liści klonu, lipy czy jarzębiny. Kasztanowe koty by nie marzły otulane były szalikami z plasteliny.To efekt tego, że często na zajęciach pytamy: "Jak myślisz o czym marzy kot? Co mówi kocie serce? Znasz zabawki szczęśliwego kota?"
 
Siejemy wśród dzieci radość, bo dostają fajne prezenty, uczymy empatii opowiadając kocie paciorki ale też rozbudzamy wyobraźnię, poprzez zajęcia plastyczno-manualne ale i dzięki niebanalnym pogadankom. Często spotykam się z sytuacją, że panie nauczycielki z takim samym zainteresowaniem  jak dzieci chłoną słowa naszych opowieści.
 
Rewelacyjne były to zajęcia. Z Wiolą, Szefową Filii, pracowałam na przemian. Wiola uczyła jak ze zwykłego liścia zrobić bajkowego kota, a ja opowiadałam co potrzeba, by kot był z nami szczęśliwy. Pracowały dwie Olgi, jedna z aparatem w dłoni, druga z kolorowymi kredkami,  dzięki którym twarzyczki dzieci zmieniała w radosne kociaki. Bożena jak zwykle w pakiecie z aparatem biegła po piętrach. Wiadomo moja osobista asystentka, najlepsza fundacyjna reporterka, ma oko, świetnie wyłapuje sytuacje niecodzienne, wyłuskuje je jak perełki. To dzięki Niej mam zawsze dobry materiał, ale i podkład do relacji.
 
Jeden wyjazd do Szadku a ile radości! Dzieci miały dzięki Fundacji kocie święto, nauczycielki też zadowolone, bo treści przekazane były cenne, wnoszące dużo istotnych wiadomości, motywujące do nauki ale i aktywności społecznej.
Jestem pod wrażeniem zmian jakie zaszły w sposobie postrzegania Fundacji od mojej pierwszej wizyty. Widzę sens tej pracy u podstaw, efekty dają niezły impuls i stymulują pozytywnie. Jednak warto ponosić ten wysiłek, korzyści są wymierne dla nas Kociej Mamy, dla dzieci i całej lokalnej społeczności. 
 
A za wszystko winę ponosi Wiola i jej serce! To ona kilka lat temu znalazła drogę do Fundacji, swoją odmiennością w naszej rzeczywistości, zmusiła mnie pośrednio do powołania jeszcze jednej placówki FKM.
Teraz nie mam wyjścia, muszę wspierać, troszczyć się, zabiegać o dobro najmłodszej Filii.
 
Wpis: 27.11.2015