Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Kocie losy


- Mam trzy koty, chyba są to kotki, odebrałam je z okropnych warunków. Jedna nie ma oka, druga obcięty ogon, trzecia rany, chyba zadane widłami... Oczywiście zostaną u mnie. Czy mogę liczyć na pomoc w zabiegach? Dość już wycierpiały, lepiej żeby już nie rodziły małych.
- Oczywiście, musi je koniecznie obejrzeć lekarz. - powiedziałam.
 
Przyjechały do Łodzi.
Po szczegółowym badaniu otrzymałam od weterynarza taki raport: dwie kotki, ewidentnie maltretowane, bite, kłute widłami. Podejrzenie, że cios zadany w oko spowodował rozległą infekcję, w wyniku której konieczna jest amputacja. Druga kotka wycieńczona, chuda, źle żywiona, ale bez obrażeń. Trzeci mruczek to kocurek kastrat, ktoś wpadł na pomysł, by skrócić mu ogon, martwica, która się wdała, wymaga natychmiastowej interwencji, trzeba oczyścić chore pole i opracować chirurgicznie, operacja jest niezbędna.
Kotki oczywiście podda się też sterylizacji. Przed wyjściem do domu mruczki się odpchli i odrobaczy. 
Liczyłam koszty interwencji ratującej te koty, same zabiegi to kwota już niebagatelna, do tego trzeba doliczyć koszty związane z pobytem w lecznicowym szpitaliku no i jedzenie. 

Sytuacja typowa dla mojej Fundacji, jeśli jest tak jak w opisanym przypadku, nie umiem odmówić pomocy. Skoro ktoś się nad tymi bidulami ulitował, dał schronienie, opiekę, troskę i jeszcze je pokochał, ja tylko mogę zapłacić za leczenie, szczęśliwa, że koty będą do końca swoich dni bezpieczne, a ja trafiam na wyjątkowych ludzi - dzięki nim każdy, nawet najbardziej prześladowany kot ma szansę na spokojne życie.
 
Wpis: 30.06.2016