Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Kociaki z ulicy Cmentarnej


Interwencje Kociej Mamy nigdy nie należą do przyjemnych i radosnych. Nie ma tak, że znajdujemy małe, ładne, puchate kuleczki, które są zdrowe i od razu znajdują nowe, szczęśliwe domy. Każdy wyjazd do zgłoszenia to lęk i niepewność. Co zastaniemy na miejscu? Czy kociaki zdrowe? A może dzikie? A może zagłodzone?
Podobne rozterki przeżywałam wraz z Martynką, kiedy otrzymałam informację o porzuconych kotach, które biegają koło Strawy przy ulicy Cmentarnej. Zadzwoniła do mnie pani, którą poznałam kiedyś w lecznicy doktora Wojtani, zasygnalizowała mi wtedy, że właśnie tam mieszka osoba, która najprawdopodobniej wyrzuciła koty z domu. Być może przyczyna leży w chorobie alkoholowej…
 
12 stycznia poszłam tam, gdyż naszej znajomej udało się koty złapać. I tak przychodziły do niej na podwórko na posiłki, więc to była tylko kwestia zdobycia ich zaufania. Koty okazały się prześliczne: dorosła, piękna biała kocica i malutki czarno-biały kocurek. Trudno powiedzieć, czy to matka i jej dziecko, ale młody został przyprowadzony przez kocicę, więc bardzo możliwe.
I na tym koniec dobrych wieści. W lecznicy okazało się, że kocica (Ewa – imię na cześć… kochanki Hitlera, nie pytajcie – spójrzcie na jej „wąsaty” pyszczek) ma ropę w uchu (dosłownie wylewała się) i bardzo, ale to bardzo zaawansowany świerzbowiec. Nawet się zaczęliśmy bać, czy będzie słyszała na to ucho…
 
Maluszek otrzymał na imię Klops III, ponieważ jest bliźniaczo podobny do naszego kociego edukatora – Profesora Klopsa. A młody też zdrowy nie był, oczywiście koci katar i świerzbowiec gratis! Nie ma na co czekać. Rozpoczyna się standardowa procedura – odpchlenie, odrobaczenie, lek na świerzb i antybiotyki, założenie książeczek zdrowia. OK., życie uratowane. Teraz czas na długie leczenie i powrót kociaków do normalności.
 
Na szczęście Ewa i Klopsik zamieszkały u Martynki. Tam miały doskonałą opiekę i cały czas były pod obserwacją. Najbardziej martwił nas stan Ewy: ewidentnie cierpiała, to uszko musiało ją strasznie boleć, była też wycofana, nieufna, trochę niedotykalska. Co innego Klopsik! Ten to wariował od samego początku i próbował zdominować wszystkich domowników! Po dziesięciu dniach antybiotykoterapii Ewa zaczęła wracać do zdrowia, stan zapalny zniknął, uszko przestało dokuczać. Leczenie świerzbowca trwało. Klopsik szybko wrócił do zdrowia i był już gotowy do adopcji. Oj, miał chłopak pecha. Wiele osób chciało zostać jego właścicielami i selekcja potencjalnych opiekunów musiała być! Szczególnie pokochała go pani Justyna, ale niestety choroba jej kota uniemożliwiła adopcję przez długi czas, a mały nie mógł czekać kilku miesięcy. Chłopak  szybko znalazł nowy, kochający dom i jest teraz szczęśliwym kociakiem. 
 
Ewa powoli odzyskała zdrowie. Obecnie jest po sterylizacji i już możemy szukać dla niej domu.  Ale tyle to trwa. Dziś już 13 lutego – Ewa jest z nami miesiąc. Znów nabrała zaufania do ludzi, zaakceptowała nowe otoczenie i nowe kociaki do towarzystwa. Jest kotką silną, niezależną, wybiera sobie ludzi, których darzy sympatią i uwagą, więc wymaga świadomego i wyrozumiałego opiekuna, który zrozumie, co przeszła i da jej czas oraz ciepło.
 
Taka długotrwała praca z kotem i nad kotem to nie tylko czas i energia, to również koszty – tygodnie leczenia i żywienia, specjalistyczne leki i karma, codzienne wizyty u weterynarza – to jest ta „ciemna” strona naszej pracy. Dlatego tak ważny jest dla nas każdy rodzaj wsparcia – czy to finansowy, czy to rzeczowy (karma, leki, kocyki, ręczniki, miseczki), cokolwiek. Działamy kompleksowo i rzeczowo. Nigdy żaden kot nie zostanie przez nas wydany bez zabezpieczenia jego przyszłości (szczepienia, sterylizacje) i bez niezbędnych badań i zabiegów. Ale warto, by wszyscy adoptujący mieli świadomość, że za radosnym mruczeniem nowego podopiecznego stoi sztab ludzi, którzy nie szczędzą czasu, siły i finansów, by tego kochanego futrzaka „postawić na łapki”. Bo nie sztuką jest wydać kilkuset złotych na leczenie kota – cała filozofia polega na tym, by już nigdy nie dopuścić do sytuacji, w której ten kociak cierpiał, chorował i był bezdomny.
O to walczymy każdego dnia!
 
Wpis: 15.02.2015