Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Kocia rodzina z opony


Koty bezdomne mieszkają dosłownie wszędzie, my to wiemy najlepiej. Czasem podejmujemy interwencje, które burzą spokój wewnętrzny, napawają nas złością na bezdusznych ludzi, odzierają ze złudzeń, że człowiek to istota o zawsze dobrych intencjach, empatyczna, prozwierzęca. Trzeba mieć duży poziom obojętności, by tak wytrwale ignorować sytuację, w jakiej znalazła się kocia matka z dwójką maleństw. Ale zacznę od początku...

Parking samochodowy, gdzieś na obrzeżach miasta, duży - na ponad 200 stanowisk. Monitorowany, z ochroną, która jest 24 godziny na miejscu. Za  luksus trzeba oczywiście słono płacić, taki standard dla dobrze sytuowanych ludzi. No cóż, nie mnie liczyć cudze pieniądze.
Parking ogradza płot, pod nim ktoś położył opony, a w nich zamieszkała bura kotka, która urodziła dwa kociaki. Ktoś kochający koty ustawiał miseczki z karmą. I matka sobie żyła, a kociaki rosły. Ktoś by powiedział, że piękna sprawa, oby takich ludzi więcej! Ja jednak jestem innego zdania. 
 
Właściciele aut bywają na nim po dwa razy dziennie, aż dziw bierze, że przez trzy tygodnie nikt nie zauważył, że oba kociaki już nie mają oczu, że zamiast nich są okropne strupy spod których wypływa ropa. Wszyscy byli głusi na krzyki bólu, jaki wydawały kociaki, a przecież te ropiejące oczy bardzo musiały im dokuczać.
Ludzie zabierali auta rano, odstawiali wieczorem, a obok oczy kotom gniły coraz bardziej. Jakoś brakło empatii, by zdecydować się im pomóc. Wystarczył jeden ruch myszką: "kocia fundacja Łódź". Sprawdziłam Kocia Mama pokazuje się jako pierwsza. To tak niewiele, by prosić dla tych kociąt o pomoc.
Na szczęście wreszcie znalazła się wrażliwa osoba, przez przypadek przechodziła obok parkingu, usłyszała płacz kociąt, znalazła drogę do Fundacji. Potem to już potoczyła się lawina pomocy. 
 
Paulina poprosiła dziewczynę o przysłanie zdjęć... Widok przeraził połowę dziewcząt pracujących w Kociej Mamie. Od chwili zgłoszenia do podjęcia interwencji nie minęła doba. Karolina - dziewczyna do zadań specjalnych - zamiast zapasowych szpilek, wozi w aucie klatkę łapkę i kontener, tak na wszelki wypadek. Pojechała na miejsce i złapała kocie towarzystwo, które obecnie rezyduje w Gabinecie Perełka. Bura kotka, Tekla karmi kociaki, a lekarki walczą o ich życie i oczy. Maluchy są dwa - czarny kocurek i biało-szara kicia. Jej stan jest fatalny, nie wiemy czy uda nam się uratować jej oczy. Może tak się zdarzyć, że będziemy mieć w Kociej Mamie drugą Temidę czyli totalnie niewidomą kotkę.
 
Interwencja nie zajęła Karolinie więcej niż 5 minut... Ciekawe, czy miłośników kotów stawiających dotąd pokarm dla kotki ciekawi dalszy los jej i maluchów? Czy nie brakuje im widoku płaczących, cierpiących kotów? A może odetchnęli z ulgą, że w końcu jakiś dobry człowiek ulitował się nad losem futrzaków i zrobił porządek, zdjął im problem z głowy.
 
Nie wiem jaki będzie finał tej opowieści. Stan obu kociąt na dziś jest stabilny, ale rokowania odnośnie kociczki są raczej ostrożne. Czarny Red na szczęście w wyniku zakraplania zaczyna widzieć na oczy, nie wiemy czy oba będą w 100% sprawne czy też będzie kotem niedowidzącym, ale pocieszający jest fakt, że odegnana została konieczność amputacji.
 
Scarlett natomiast nadal dostaje kroplówki, zamiast oczu ma ogromne obrzęki. Lekarki nie poddają się, kotka-matka także, karmi dzielnie maluchy, pielęgnuje troskliwe. Wszystkie czekamy na cud, by koteczce udało się uratować choć jedno oko.
 
Obiecałam Karolinie i słowa dotrzymam, że Tekla nie wróci na już na ten parking. Jeśli podczas pobytu w lecznicy nie zsocjalizuje się z ludźmi, po sterylizacji pojedzie do kociej placówki, do Marty, Anety albo Magdy. 
 
Wpis: 27.10.2014