Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Kocia Mama i Filie...


Fundacja Kocia Mama działa 7 lat. 
To wiemy wszyscy. 
Specyficzna jest pod kilkoma względami. Raz - bo  tworzy ją społeczność kobiet, dwa - nigdy w jej historii nie odbyło się spotkanie mające znamiona typowego zebrania z listą obecności, trzy - ster dzierży Szefowa, która nie godzi się na żadne półśrodki, ma wizje pracy przeważnie bardzo ryzykowne i rewolucyjne, cztery - wszelkie działania oparte są na zasadach przyjaźni i zaufania, każdy pomysł jest szeroko konsultowany, pięć - w tej organizacji nie ma pytań za trudnych, zbyt kłopotliwych czy niestosownych. Każda wolontariuszka ma prawo zadać nurtujące ją pytanie. W tej organizacji nie ma racji bytu aroganckie zachowanie czy też lekceważące w stosunku do innych współpracowniczek.

Fundacja posiada trzy Filie.
Pamiętam kiedy rodziła się każda  z nich. Jakie miałam obawy, niepokoje, wątpliwości, jak bardzo się bałam w głębi serca czy dam radę następny ciężar unieść.
Filia dobrze działająca musi mieć wsparcie, wiadomo, że wszystko rozbija się o pieniądze. Kiedy otwiera się dom tymczasowy muszę zapewnić całą obsługę żywieniowo-higieniczno-medyczną.
Do dziś pamiętam słowa Renaty, że zanim dołączyła do Kociej Mamy skrupulatnie przeczytała każde słowo napisane na stronie. Kilka razy zadawała sobie pytanie, ile jest rzeczywiście prawdy w stwierdzeniu, że wolontariuszka pełniąca rolę domu tymczasowego poświęca tylko swój czas, serce, opiekę, a sama fizycznie nie ponosi żadnych kosztów z prywatnych zasobów.
Długo się zastanawiała czy nie jest to chwyt marketingowy mający przyciągnąć naiwnych ludzi chcących pomagać bezdomnym kotom.
Właśnie ta troska o wolontariuszki, żeby ich nie zawieść była i jest dla mnie najważniejsza.
Dla mnie pomaganie zwierzakom wiąże się nie z umieszczaniem postów w internecie czy pisaniem ładnych ogłoszeń, ale z konkretnym działaniem. 
 
Pamiętam, jak na początku pracy FKM rozmawiałam na temat pozyskiwania pieniędzy na cele statutowe z prezeską innej fundacji. Nie traktowałam jej w kategorii rywalki, bo przecież tyle jest jeszcze bezdomności i możliwości wykazania się, że formacje nie muszą się zwalczać, a już tym bardziej konkurować. Usłyszałam wtedy, że w dobrym tonie jest pisanie słodkich lub ckliwych opowieści, by ludzi chwycić za serce, to wtedy łatwiej sięgają po portfele. Zdumiała mnie ta opinia, wręcz oburzyła. Jak można manipulację uznać za pozytywną formę pracy? Byłam w szoku!
Pilnowałam bardzo, by wszystkie publikowane informacje na temat leczenia czy też operacji były rzeczowe i konkretne, wolne od patosu.

Nie znam fundacji, która posiada filie. Przeważnie są one w takiej kondycji finansowej, że z trudnością egzystują w prozwierzęcym świecie i unikają podejmowania kosztownych interwencji czy opłacania skomplikowanych operacji. 
Mając średnio 400 kotów rocznie, to się robi ogromna pozycja w fundacyjnym budżecie.
To jest jednocześnie szalona odpowiedzialność finansowa.
Oprócz aspektu finansowego dużą rolę odgrywa komunikacja z Filiami i wprowadzenie zasad pracy jednakowych dla całej organizacji. Nie sposób zliczyć godzin spędzonych na słuchawce. Żadna z nas nie jest wróżką, nie czyta w myślach Szefowej, żeby koordynatorki filii wiedziały, jak mają prowadzić swoje grupy muszę nimi pokierować, przekazać najważniejsze dla grupy przesłania, wskazówki, jak się zachować w danej sytuacji.
FKM jest monolitem, jesteśmy skuteczne, bo wszystkie nadajemy na tych samych falach. Dziewczyny wiedzą jakie mam priorytety i jakich mogą oczekiwać decyzji.
 
By praca była spokojna i systematyczna, ja przede wszystkim muszę być stabilna w decyzjach. Nie mogę jednego dnia ratować kociaków, a drugiego po kryjomu skazywać ślepy miot na eutanazję. Brak czytelnego stanowiska i chwiejność emocjonalna jest największym wrogiem każdej szefowej.
Nie mogę sobie pozwolić, by życie rodzinne, towarzyskie miało wpływ na pracę Fundacji. Stałam się pośrednio niewolnikiem własnego sukcesu. Może brzmi to dziwnie, ale wszelkie choroby, niedyspozycje czy trudne życiowe sytuacje, jakie nie omijają nikogo, nie są w stanie zachwiać Kocią Mamą. Zwyczajnie jesteśmy już zbyt dużą firmą, której tryby się kręcą same. Mam to szczęście, że pracuje ze mną sztab niezwykłych, fantastycznych kobiet, które darzą mnie zaufaniem.
Dziewczyny świetnie odczytują moje nastroje, kiedy jestem w problemie, oszczędzają mnie, same przejmują obowiązki, dają mi czas na opanowanie i uspokojenie. To największy mój dorobek, ich wiara we mnie, w podejmowane decyzje i ta przyjazna troska.

Dlatego właśnie, by ta więź między nami trwała, raz na jakiś czas wyruszam do moich Filii, by pobyć z Jaśminą czy Justyną, by omówić szczegóły, nakreślić plany. Te moje wypady doczekały się fundacyjnej nazwy: objazdówka Szefowej. Przeważnie jeździ ze mną Bożena, moja osobista fotografka, kierowca i przyjaciółka. Kolejna niecodzienna sytuacja - jak można łączyć przyjaźń z pracą... A jednak właśnie takie anomalie są znamienne dla naszej grupy.
Przy okazji oczywiście załatwia się kilka innych spaw, a po drodze dostarczam wyprawki do domów tymczasowych.
 
Wpis: 19.03.2015