Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Każdy tydzień ma dzień z Karoliną


Fundacja Kocia Mama różni się tym od innych organizacji, że sposób podziału ról i obowiązków jest stały. Nie mamy w zwyczaju ingerować w swoje kompetencje. Pomaga to szczególnie w planowaniu pracy i przydzielaniu kolejnych zadań, nawet czasowych - związanych z akacjami czy kampaniami, jakie są prowadzone.
Dziewczyny z uwagi na predyspozycje deklarują aktywność na określonych polach i tak tworzy się mechanizm, który działa bez konieczności mojej uwagi. Ja jestem tylko od weryfikacji pomysłów, konsultacji realizacji, a reszta zależy w 100% od ich decyzji. Wolontariuszki same pilnują terminów i nadzorują przebieg projektu.
 
Są także stałe fragmenty działania Fundacji. Do nich należy np. wizytacja Filii. Jest oczywiste, że zawsze jedzie Szefowa, ale przy okazji jadą coraz to nowe dziewczyny, żeby zacieśnić więź i przede wszystkim ułatwić dalszy kontakt. Wiadomo - inaczej rozmawia się z osobą którą się poznało osobiście. 
 
Stałe też są w Kociej Mamie dni, które nazywamy "wojaże po mieście z Karoliną z przerwą na kawę".
Duet szefowa - Karla to jest taki patrol interwencyjny FKM, który z prędkością światła, bezbłędnie (bo Karolina ma GPS wmontowany w głowę chyba na stałe - zna wszystkie ulice) przemieszcza się po Łodzi załatwiając sprawy fundacyjne. Z reguły są to spotkania, na których trzeba podjąć trudne decyzje, interwencje problematyczne, gdzie trzeba jasno określić zasady współpracy bądź ostudzić zapędy opiekunów kotów - wiadomo - roszczenia i oczekiwania są różne, gorzej z aktywnością.
 
Tym razem zawitałyśmy na koniec świata, czyli gdzieś na obrzeża miasta. Jest taka ulica Zadraż, a tam 12 kotów na utrzymaniu trzech samotnych kobiet, gdzie jedna jest bardziej chora od drugiej, jak to bywa niekiedy w wieku pewnym...
Kiedy pierwszy raz miałam kontakt z panią proszącą o pomoc, trudno mi było uwierzyć, że w XXI wieku spod kontroli wymknęła im się kwestia kotów, że nie korzystały z refundowanych przez UM corocznych zabiegów w ramach akcji sterylizacji. Dopiero gdzieś od kogoś otrzymały kontakt do KM, a potem to już tylko łut szczęścia sprawił, że zaintrygowała mnie sytuacja i postanowiłam sama wszystko sprawdzić.
Nie było żadnej rozbieżności z tym, co usłyszałam wcześniej - miłe rozczarowanie przyznam, oby takich więcej.

Panie miłe bardzo, kociary z krwi i kości. Same, mężowie odeszli przedwcześnie. Miłe i czyste obejście, ale wszędzie pełno kotów, no i proza życia, czyli brak pieniędzy na wykarmienie tej gromady, a ta powiększa się w zastraszającym tempie... Jeszcze kilka lat temu mieszkały tu tylko trzy koty, z uwagi na bliskość ulicy, ciągły ruch selekcja była naturalna. Teraz zrobiło się w okolicy mniej tłoczno, więc koty są bezpieczniejsze. Mniej wypadków lokomocyjnych, w efekcie automatycznie gromada rozrosła się do 12 kotów i cyklicznie pojawiają się kolejne maluchy...

Za płotem rezyduje bogaty sąsiad, w sumie kiedyś to były jego koty, ale kiedy zrobiło ich się tyle, zwyczajnie przestał je karmić. Samotne kobiety nie miały serca patrzeć na głodujące zwierzaki... Długo nie trwało, koty szybko zaakceptowały nowe opiekunki, resztę znamy.

Ustaliłyśmy zasady łapania, umówiłyśmy termin i po tygodniu wróciłyśmy, by złapać koty.
Lecznica czekała umówiona, by wykonać właściwe zabiegi.
Na łapankę pojechała z nami Renata - nowa dziewczyna w grupie. Tu nie ma jednej specjalizacji, szybko trzeba się uczyć.
Początkowo miała tylko być zastępczą mamą w domu tymczasowym, ale kiedy padło pytanie "Jak wy łapiecie te koty?" to po cóż miałam tłumaczyć? Prościej było zafundować Reni szkolenie w terenie, niech się dziewczyna uczy! Pozna to fantastyczne uczucie, gdy kot zamyka łapą klatkę, a my wiemy, że jedno więcej kocie futro ma szansę na dłuższe życie, bo po zabiegu zmieni się ono diametralnie i nie ważne czy będzie to kot czy kotka.
Już nie będą  biegać jak szalone czując zew natury. Będą pełnić kocie misje, ale na swoim tylko terenie. No i nie będzie potomstwa czyli same profity dla wszystkich!

Panie były urzeczone skutecznością. Fakt, rzadko się zdarza w nieustającym deszczu złapać 8 kotów. 
Ale Renia miała przyjemność uczyć się od najlepszych czyli Szefowej, która pamięta czasy, kiedy łapała dzikie koty w ręce i Karoliny, która ma instynkt łowcy w krwi - nie ma dla niej godnego przeciwnika, złapie każdego kota bez wyjątku.

Zabrałyśmy też od miłych pań trzy małe kociaki, które dzięki wykonanej pracy były kompletnie oswojone. Fundacja teraz poszuka im fajnych domów.

Była to interwencja wzorcowa w dziedzinie pracy zespołowej. Szybko zaprowadziłyśmy porządek w stadzie. Zostały jeszcze do zabezpieczenia 4 kocury, na które również znajdziemy czas. 

Życzę sobie i moim wolontariuszkom więcej takich opiekunek jak panie z ulicy Zadraż. Stosowały zalecenia sumiennie i jak widać, ich zachowanie miało przełożenie na efekty. Rzadko tak się dzieje, żeby nasze prośby były tak sumiennie przestrzegane.
Dziękuję za wspólne działanie! Miło wspominamy tą interwencję mimo padającego deszczu. Odtąd wspominając Zadraż zawsze będziemy pamiętać deszcz, nasz niepokój zanim zaczęłyśmy pracę i rewelacyjne efekty!
 
Wpis: 8.10.2013