Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Karolina ma rękę do trudnych interwencji

 

Karolina przyszła do mnie pewnego dnia, kilka lat temu, trzymając kota pod pachą. W moim domu to nie jest nadzwyczajna sytuacja, non stop ktoś przynosi, bądź co mniej miłe - podrzuca kota, miot albo matkę z kocią gromadą.
Nie umiem się już na ten stan złościć, czasem zwyczajnie szkoda energii, nerwów. Lepiej spożytkować czas sensownie, z korzyścią dla siebie, rodziny i Fundacji, niż bez sensu robić zamieszanie i dochodzić prawdy, jak doszło do kłopotliwej sytuacji. 
 
Z biegiem lat okrzepłam, nauczyłam się zadawać trudne i niewygodne pytania, specjalnie pokazuję ludziom ich małostkowość, krótkowzroczność, pseudo-miłość do kotów, pozorną empatię dla zwierząt, fałszywą sympatię dla Fundacji, która kończy się wraz ze zrobieniem porządku w kocim stadzie. Kiedy zabezpieczymy wszystkie koty przed rozmnażaniem, gdy zabierzemy do adopcji rokujące osobniki, Kocia Mama już nie jest ulubioną organizacją, dopóty, dopóki nie zjawi się następny kot wymagający pomocy. Wtedy wysłuchujemy pokrętnych tłumaczeń, steku bzdur, nieprawdy, puszczamy to mimo uszu. Jest kot - trzeba pomóc, resztę pomijamy milczeniem. 
Wolę działać bez akompaniamentu "achów" i "ochów" jakie to jesteśmy wyjątkowe, skuteczne i dobre, przecież i tak naszym głównym działaniem jest pomoc kotom, one są dla nas najważniejsze. 
 
Wypracować zachowanie wolne od emocji u wolontariuszek było bardzo trudno. Są to przeważnie młode, wrażliwe osoby, bardzo wyczulone na fałsz, niezmierne aktywne, w codziennym trudzie życia zawsze znajdują czas, żeby być z Fundacją nie tylko na liście wolontariuszy. Patrzą uważnie czy gdzieś nie plącze się jakaś kocia bieda.
 
Jak takim kobietom, bardzo zasadniczym i w sumie zasadnie rozgoryczonym, gdy są uwikłane w niemiłe sytuacje, wytłumaczyć że jest grupa ludzi wyłącznie roszczeniowych? To było trudne zadanie, nawet dla takiej Szefowej jak ja, która ma rewelacyjny kontakt z wolontariuszkami. Mimo to nieraz musiałam reagować ostro i kategorycznie, dla ich dobra, żeby nie wchodziły w spory, ucinałam zbędne dyskusje.
 
Karolina należy do tych wolontariuszek, dla których nie ma trudnych interwencji. Działa w kontakcie telefonicznym, a zanim znalazła się w Zarządzie Fundacji, przeszła wszystkie szczeble wolontariackie, była domem tymczasowym, świetnie prowadzi zajęcia edukacyjne, rewelacyjnie łapie koty.
Ma też instynkt do trudnych interwencji, jakby szóstym zmysłem z natłoku zgłaszanych przez opiekunów problemów wyłuszcza ten właściwy. Często obserwuję jak się miota z braku czasu, ale nie przekazuje innej dziewczynie wykonania zadania, coś ją podświadomie męczy i niestety prawie nigdy przeczucia jej nie mylą.
 
Tym razem scenariusz był taki: 
- Szefowa, dzwonił pan, który ma od nas dwa koty, sorry... nie... już dobrał trzeciego!
- Karla bój się, nie ma czasu! Zlituj się, kto nie ma od nas kota? Po co dzwonisz?
- Jest problem - pan mówi, że karmi kotkę, burą trikolorkę, bardzo łagodna, ale gruba, brudna i pośliniona, możemy jakoś pomóc?
- Karla w sensie jakim? Mamy kota uprać? Jest bezdomna to jest brudna. Bardziej niepokoi mnie to ślinienie, niech złapie kotkę i zawiezie na konsultację medyczną, ma do wyboru lecznicę Pupil albo Pies czyli Kot, trzeba zbadać to biedne futro
.
Karola przekazała zalecenia panu i czekamy na wieści z lecznicy, kiedy już dotrą pan i kot oczywiście. Ale panuje cisza, żadna lecznica nie dzwoni z informacjami dotyczącymi postępowania w tym kocim przypadku.
Pytam Karlę:
- Co się tam dzieje? Są jakieś problemy? Podobno to był łagodny kot... Znowu jakiś mylne informacje?
- No bo jest problem - śmieje się dziewczyna - Kotka jest tak gruba, że popsuł  się koszyk, do którego została schowana. Pan nie ma kontenera. Pięknie.
 
Efekt jest taki, iż pan otrzymuje nakaz złapania kotki na określony termin, Karolina zabiera ją do Asi Rabiegi i tu okazuje się, że kotka to jedna wielka Niespodzianka i takie też otrzymała imię na prośbę matki chrzestnej.
Wizyta w lecznicy Pies czyli Kot daje nikły obraz stanu zdrowia. Wiemy, że jest domowa, ma około 8 lat, brakuje jej wszystkich zębów czyli była pod dobrą opieką  dotychczas, bo operacja usunięcia zębów zamyka się kwotą 300 zł, nikt takich nakładów nie czyni dla dzikiej kotki, a wynik badania usg świadczy o przebytej sterylizacji, analiza  pobranej  krwi poza niepokojącą liczbą białych ciałek jest bardzo dobra, zatem nasuwa się pytanie w wyniku jakich zdarzeń typowo domowa kotka stała się bezdomną?
 
Obecnie Niespodzianka na wyraźne życzenie Asi rezyduje w lecznicy pod jej opieką. Lekarka po kilkudniowej obserwacji podejmie decyzję w kwestii leczenia, ale żeby ustawić leczenie farmakologiczne, musi mieć więcej danych. 
 
Bardzo się cieszę, że mogę liczyć na pomoc i zaangażowanie Joanny Rabiegi, bowiem dzięki jej fantastycznej i właściwej diagnostyce już niejedno kocie życie zostało uratowane. Mówiąc potocznie - ma rękę do kalekich kotów no i ogromne serce. Dzięki Niej żyje i jest radością dla innych kilkanaście naszych specjalnych kotów!
 
Teraz spokojnie czekam na rozmowę konsultacyjną, jakie podejmiemy kroki odnośnie postępowania z Niespodzianką, sądzę, że pomoże nam w tym przeprowadzenie dodatkowych analiz i testów.

 

Wpis: 6.10.2013