Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Justyna


Mając ponad sto kotów pod opieką, podjęłam decyzję, że będę zdecydowanie odmawiać kolejnych przyjęć. Są przecież i inne organizacje.
Kilka dni nawet udało mi się dotrzymywać obietnicy.
 
Wieczorem, we wtorek, zgodnie z informacją zamieszczoną na stronie, że we wtorki i czwartki między 18 a 20 godziną dyżur pełnią szefowa i prezesowa i można wtedy zgłosić się, by uzyskać pomoc w rozwiązaniu kocich problemów, zabrzmiał telefon. 
- O proszę jeszcze jedna opiekunka zdążyła. - pomyślałam zerkając na zegarek wskazujący 19.45. - W czym mogę pomóc?
- Telefon dostałam do pani z urzędu gminy, jestem z Justynowa, mam trzy psy, kilka dni temu przybłąkał się do mnie kot...
Nie mój rejon, zaczynam więc przygotowywać argumenty "na nie". Sama nie wiem dlaczego poprosiłam:
- Może mi pani przysłać jakieś zdjęcie delikwenta?

Może kobieta przesadza? Kolejna której zbyt mocno działa wyobraźnia... 
Niedawno przerabiałam interwencję z całkiem sympatyczną starszą panią, która niby już mając termin przyjęcia do szpitala, jakoś dziwnie wyzdrowiała, bo wraz ze zrobieniem jesiennych porządków - oddaniem nam bytującej na działce kotki - nie musi tam do wiosny zaglądać. Porządki zrobiła cudnie, a że po drodze kilka osób okłamała... Cóż, żadnej z nas pewnie w życiu już nie spotka, przed nikim nie będzie zatem się wstydzić, a tak przynajmniej kotka już się nie błąka. 
Tylko pamiętajmy o jednym, w życiu jest niestety tak wrednie, że ciągnie za nami bagaż, jaki sami sobie uzbieramy, a potem, w najmniej stosownej chwili, pęka zamek walizki i wywalają się z niej brudy, kłamstewka, nieprawdy lub uznanie, szacunek, autorytet. Co skrywa nasza walizka, my sami najlepiej wiemy, dlatego bywa, że ludzie milkną zaczynając temat, odwracają w bok głowę, trudno uchwycić ich rozbiegane oczy, sami robią sobie bałagan w emocjach. Często się zastanawiam tylko po co, jakie mają zatem radości z tego życia? Nie lepiej chodzić z podniesioną głową? 

- Oczywiście mogę to zrobić. Jak wrócę z pracy podeślę, on zawsze na mnie czeka, wtedy go karmię. - słowa pani przerwały rozmyślania.


Kilka minut po 17 dostałam wiadomość. 
Widząc ten wyniszczony szkielet, sterczące czarno-rude  futro i wielkie złote oczy patrzące z prośbą o pomoc, po raz nie wiem już który zapomniałam co to jest asertywność.
- To kotka, dorosła. Ma pani możliwość transportu? 
- Tak oczywiście.
- Zatem ma pani kurs do lecznicy, Ved-med działa do 21, dzwonię uprzedzić lecznicę. 
- Ale ja nie mam kontenera. - rzuca kobieta.
- Ale chyba jest w pobliżu jakiś sklep? Proszę iść po karton, ale nie po produktach chemicznych, jej już zatrucie nie jest potrzebne, takie są duże po makaronie, na dno kocyk albo stara koszulka, proszę porobić otwory, żeby miała dostęp do powietrza i ruszać, szkoda czasu... Myślę, że każda chwila jest na wagę jej życia...

W stan pogotowia postawiona została cała lecznica. Zaczęła się walka z czasem. Najpierw badania - testy, morfologia. Potem narada - ustalamy kolejność leczenia - nie da się naprawiać wszystkiego jednocześnie. 
Najważniejsze, że kotka ma wolę życia, podjęła walkę, współpracuje, dzielna z niej pacjentka. Ładnie daje do pobrania krwi wyniszczoną łapkę, grzecznie znosi kroplówki, nie opiera się przy podawaniu leków no i miskę opróżnia starannie, lekarze nie nadążają jej karmić.
- Syndrom głodu, minie. - uspokajam Darię - Skoro chce jeść, nie żałujcie, niech uzupełnia braki, to dobrze rokuje...
Jak dobrze, że mam takich lekarzy, że walczą, są tak samo wrażliwi i nie spieszą się z eutanazją.
Uśpić zawsze zdążysz - tego przykazania kociego paciorka nauczył mnie Aleksander, dzięki niemu i innym wyjątkowym powstał nasz najpiękniejszy "koci kodeks": że ratujemy kalekie, że każdy kot powinien mieć szansę, że warto podejmować walkę.

Są dwa oblicza jednej szefowej: to dla ludzi, na pokaz, dla świata - poprawne politycznie, dyplomatyczne, świadome pozycji jaką zdobyła Fundacja.
I to drugie, gdzie głos najważniejszy ma intuicja, instynkt, podświadomość, jakieś wrażenia, skojarzenia, nie mówiąc o empatii.
Myślę, że nie tylko ja przestałam już wątpić, co tak naprawdę zapisane zostało w moich gwiazdach, co było i jest moim przeznaczeniem.
Cieszę się, że w tej małej gminie ktoś pamiętał, że kiedyś robiła tam kocie porządki niepoprawnie zakręcona na koty dziewczyna, że umiał kojarzyć fakty, że chciało mu się pochylić nad losem nieznanego kota. To dzięki tej pani Justynka ma szansę na drugie, lepsze życie.
 
Wpis: 21.09.2016