Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Jonasz - kolejny magiczny kot dla kogoś na szczęście

 

Przeniosłam się w czasie, kiedy Wiola zadzwoniła do mnie. Gdy słuchałam jej opowieści czas jakby zatoczył pętlę, powróciły wspomnienia z zeszłorocznej zimy. Szkoda tylko, że tak samo jak wtedy opowieść wiązała się z bólem, cierpieniem, przerażeniem młodego, czarnego kota z wypadku lokomocyjnego. Niesamowite ile podobieństw... Czy tylko ja mam takie szczęście, że dzieją się wokół mnie rzeczy niekiedy magiczne, wręcz niesłychane?
- Izuniu... nasza lekarka z Szadku jechała do pracy, na drodze leżał kot czarny, płakał z bólu strasznie, nogę miał taką obolałą, zabrała go do lecznicy, opatrzyła, to dobra istota... Pyta czy Fundacja przejmie opiekę. Możemy jakoś pomóc? To czarny, niespełna roczny kot, łagodny, mruczy głośno mimo bólu... 
Wiola opowiada dalej, a ja już mam przed oczami innego czarnego kota, który rok temu, w bardzo podobny sposób trafił do Fundacji. Też miał to szczęście, że ktoś go zdjął z drogi i oddał pod opiekę Kociej Mamy.
- Wiolu, oczywiście bierzemy kota pod swoje skrzydła.
- Lekarka mówi, że ma tylko chore biodro, że musi pobyć 6 tygodni w kennelu.
Słucham Wioli, ale jakoś mam dziwne przeczucie, że nie będzie tak łatwo... zbyt dużo podobieństw...
- No i jest do kastracji - kończy...
Po wizycie w lecznicy kociak trafił do Wioli. Ma ciepły kąt, pełną miskę, niby wszystko jest pod kontrolą, ale nie opuszcza mnie dziwne uczucie. Coś się wydarzy, jestem pewna!
Po kilku dniach zaniepokojona Wiola prosi o telefon.
Nie zdziwiły mnie rewelacje jakie usłyszałam.
- Łapka sprawia mu straszny ból, nie może na niej stawać.
- Wiola to nie jest kwestia bolącego biodra, tu będzie konieczna operacja, trzeba zrobić prześwietlenie.
Moje podejrzenia sprawdziły się w 100%. Zbyt długo pracuję w kocim biznesie, za dobrze kojarzę pewne sytuacje i łączę zasłyszane wiadomości w elementy układanki, by nie wyciągać prawidłowych wniosków... Za dobre mam wyczucie do kotów...
Prześwietlenie potwierdziło moje obawy. Miednica jest fatalnie złamana, odpryski kości ranią kocie mięśnie, aby przywrócić kocurkowi sprawność, należy usunąć główkę kości udowej, wówczas miednica się zrośnie, wytworzy się staw rzekomy i Jonasz będzie mógł chodzić. Podczas operacji, którą przeprowadzono we wtorek okazało się jednak, że główka kości udowej zakleszczyła się w połamanej miednicy i nie można jej wydobyć ponieważ użycie większej siły zagrażało by uszkodzeniem dużego naczynia krwionośnego przebiegającego obok, a to z kolei doprowadzi do krwotoku i może mieć tragiczne następstwa dla kocurka.

Usunięto jedynie odłamki kości, ale właściwą część zabiegu trzeba było odłożyć.
Zatem przed nim i przed nami jeszcze jedna skomplikowana operacja.

Tamten kot miał na imię Szczęściarz, ten otrzymał Jonasz - czyli cudownie ocalony, bo gdyby nie trafił do Kociej Mamy, mogłoby być różnie...
O co prosimy naszych przyjaciół? Oczywiście o wsparcie, o pomoc przy leczeniu, operacji, rehabilitacji, to nie będą bagatelne koszty. Tego typu zabiegi kostne należą do tych najdroższych, ale skoro już Wiola takie nadała mu imię, niech zdrowieje, nabiera sił i będzie dla kogoś szczęściem... Razem możemy tego dokonać, my i Wy!

 

Wpis: 14.02.2014

 



Dzięki państwa chojności na aukcji charytatywnej dla Jonasza zebraliśmy aż 405 zł!! Serdecznie dziękujemy!!

Wpis: 2.03.2014