Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Jesienna sesja


O pomyśle na Sesje, o tym jak i dlaczego wszystko się zaczęło, opowiadałam nie raz. Są one, jak zresztą wiele naszych projektów, kompletnie nietypowe, niecodzienne, trudne do naśladowania przez innych. I tak jak KotoMania, ze zwykłej rocznicowej Gali dzięki pracy i sercu z jakim ją przygotowujemy, ma swój klimat, aurę i smak, tak Sesje, dawno przestały być tylko fotograficznym spotkaniem.
W Kociej Mamie z pozoru zwyczajne wydarzenia zamieniają się w wyjątkowe. Śmiem przypuszczać, że gdybym wpadła na szalony pomysł by organizować cyklicznie zebrania, też z zbiegiem czasu zrobiłyby się z nich dość specyficzne wydarzenia.
Nic u nas nie może być proste, banalne czy typowe.
Matki pracują wspaniale z córkami, dzieci roznoszą wyprawki, układają karmę. Wszędzie trąbi się o tym jaka to młodzież jest aspołeczna a tutaj proszę, Asia, Daria czy Krysia od urodzenia wdrażają dzieci w wolontariat.
Sesje początkowo były ogromnym świętem, bo makijaże były dziełem zawodowej wizażystki, stroje wypożyczała profesjonalna firma, atelier stanowiła klimatyczna kawiarnia bądź hotelowy apartament. Z czasem jednak wprowadzałam delikatne zmiany i efekty zaskakują wszystkich.
 
Od Sesji, która odbyła się kilka lat temu u Anetki, wiedziałam, że najpiękniejsze zdjęcia powstają w plenerze. Najgustowniej urządzone wnętrze przegra z pomysłem na scenografię jaką tworzy Matka Natura.
Jej pory roku są tak odmienne, są niesłychaną inspiracją dla fotografa  tylko trzeba mieć pomysł  na zdjęcie i odwagę by organizować Sesję.
Letnie spotkanie u Wioli dało mi pewność, że same możemy zająć się stylizacją. Dotąd zawsze korzystałam z firm zewnętrznych, jednak złościł mnie ten fakt. Lubię wyzwania, jeśli widzę sens w zamierzeniu, staram się sprawdzić czy aby nie buduję zamków z piasku.
To było duże wyzwanie kiedy Emilia miała stylizować koleżanki pod dyktando Kasi. Rzuciłam je na głęboką wodę, ale udało się! Zdjęcia wyszły przepiękne!!!
Postanowiłam, że odtąd będę organizować wyłącznie plenerówki, ale dla siebie zatrzymałam decyzję, jak to ja musiałam sprawdzić się z Kasią jeszcze raz.
Tym razem poszłam krok dalej:
- Kasia, a gdyby tak jesiennie popatrzeć na moje dziewczyny? - Rzuciłam od niechcenia któregoś dnia.
Chwila namysłu i uśmiech znaczący:
- Ubierz je w swetry a ja im dam nowe życie.
Zatem działam, zaczynam organizować.
- Pamiętaj proszę, że teraz ze światłem bywa gorzej, jesień jest kolorowa, ale bywa też zimna i ponura, szybko robi się zmierzch. - Upominała mnie fotogtrafka.
- Spokojnie, sesja nie będzie zbyt liczna.
 
Z plenerem nie było problemu, Ania przygotowała pięknie ogród. Dużo zachodu i pracy kosztowało ją, by utrzymać w nim porządek, ta pora zmusza do systematycznej pracy, trzeba zgrabić spadające liście, wycinać te, które uschły, chować gazony przed przymrozkiem.
Im bliżej terminu, tym bardzie czułam jej niepokój:
- Iza, sprawdzałaś może prognozę pogody?
- Kiedy Anula, kiedy? Kochana, nie mam na to czasu.
- A jak będzie padało? Nie podoba mi się to, co dzieje się z niebem, te chmury, nie wróżą nic dobrego...
- Trudno, zrobimy Sesję z parasolkami, mam ich niezłą kolekcję, założymy kalosze, będzie cudnie!
- Jesteś niemożliwa!!!
 
Nie łatwiej było z Emilią:
- Stylistki nie będzie. - zakomunikowałam
- Jak to? To kto nas ubierze?
- Ja, masz z tym jakiś problem?
- Nie, śądzę, że poradzimy same. A kto zajmie się wizażem ? 
- To będzie Sesja z cyklu Zosie-samosie, zmiany będą radykalne - zaśmiałam się - Przecież mamy niesamowicie zdolne dziewczyny, poproszę Anetkę.
- Ty zawsze wybrniesz z każdego kłopotu
- Raczej jak kot spadnę na cztery łapki - poprawiałam.

Jedyną profesjonalistką w ekipie tym razem była Kasia, reszta pracowała słuchając jej poleceń. Po letniej Sesji miałam świadomość jak fotografka  tworzy kompozycję zdjęć, minimalizm w ubraniu, oszczędność ozdób, nacisk na modelkę i tło, mocny makijaż, naturalna fryzura.

Pogoda dopisała, było zimno, ale słonecznie. Ogród prezentował się niezwykle, jeszcze ciepło zielony, kolorowy kwitnącymi kwiatami, liśćmi, kasztanami. W obiektywie Kasi nabrał nowego, lekko tajemniczego oblicza, zwykła siatka była niezwykle malownicza, sznurek z wiszącymi spinaczami stanowił atrakcyjne tło.
Garaż zamieniłyśmy na garderobę, salon piękności i miejsce na biesiadę.
Wszędzie towarzyszyły nam koty, plącząc się pod nogami, domagając pieszczot a najstarsza Myszenka przeszła sama siebie pozując do zdjęć jak rasowa top modelka.
- Koty macie we krwi - wyrwało się Kasi, kiedy z zachwytem patrzyła jak kotka zaczepia fotografowane dziewczyny, jak inspiruje zabawę, jak zachęca do psot.
- One nawet jak nie chcą i tak jak magnes działają na koty - tłuamaczyłam Kasi,opowiadając jak trudne zadanie ma w Kociej Mamie Aneta. 
 
Kasia niby ta sama co na poprzedniej Sesji - jestem spokojna, o jakość fotografii od strony zawodowej wszystko będzie na najwyższym poziomie - a jednak inna, zniknęła  bariera jaką wyczuwałam poprzednio, lekki dystans, nieśmiałość, milczenie. Tym razem biegała roześmiana, ubrana jak na polarną wyprawę, chuchała w dłonie, domagała się gorącej herbaty i dowcipkowała z dziewczynami.
Widać było, że cieszy ją praca z nami.

Dni jesienne są krótkie, więc kiedy zaszło słońce, dziewczyna schowała aparat, zebrała blendy.
- Będę się żegnać - powiedziała - Dziękuję Wam za Sesję, życzę cierpliwości, coś tam Wam podeślę na smaczek, jakieś zdjątka...

Teraz  nastał czas dla nas. Siedziałyśmy pijąc herbatę  i rozgrzewając zgrabiałe ręce i zmarznięte stopy gawędziłyśmy.
- Ciekawe ile z nas jutro wyląduje w łóżku z grypą - zastanawiała się Ania. 
- Ciesz się, że nie wpadłam na pomysł Sesji zimowej, w futrach!
- To jest dobra myśl, zastanów się, może by...? - stwierdziła Bożena i zaczęła snuć wizje.

Popatrzyłam na nie, wzruszyłam ramionami i po raz kolejny zadałam to samo pytanie:
- Jak to się dzieje, że właśnie podobne sobie przyciągam, w pracy, w odpowiedzialności, ale i zabawie? Niesamowite i fantastyczne !!!
 
Wpis: 3.11.2016