Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Jeden dzień biegiem

 

Fundacja dziewczynami stoi. One nie boją się żadnych zadań ani wyzwań, ale czasem tak jest, że zanim ochłoną, okrzepną i jakoś się odnajdą w naszej fundacyjnej rzeczywistości, przeżywają szok aklimatyzacyjny. Ile i w jakim tempie się tu dzieje!

Jedne potrzebują więcej czasu, inne mniej, ja się zawsze czuję jednakowo, kiedy po raz kolejny wprowadzam je w tajniki zasad pracy fundacyjnej, nadrzędnych celów i priorytetów. Czasem opiekę nad nową dziewczynę przekazuję innej, starszej już stażem wolontariusze. Jeśli ma być to tylko dom tymczasowy, ja nie muszę go sama nadzorować ani też uczyć, zrobią to za mnie równie dobrze moje dziewczyny.
 
Bożena doszła do grupy jakiś czas temu. Miła, chętna, bardzo aktywna i zajmuje się tym, co dotąd kulało bardzo czyli jest fotografem uwieczniającym nasze działania. Robi to chętnie, z pasją, z wielkim zaangażowaniem i im dłużej jest w Fundacji, tym szerzej otwiera oczy.
Była już ze mną na kilku interwencjach, lekcjach edukacyjnych i non stop poznaje coraz to nowe płaszczyzny naszych działań.
I już jej nie zastanawia fakt, czemu szefowa chodzi z słuchawką kompatybilną z dwoma telefonami, dlaczego pisze maile o 5 rano i jak wygląda jej rozmowa telefoniczna - krótko, zwięźle, na temat, bo czekają następne problemy.

Teraz Bożena chciała pojechać, a raczej przeżyć to, co nie jest dane każdemu - czyli wizytację filii z zaplanowanymi w międzyczasie albo przy okazji spotkaniami. Bo wiadomo jak już się jedzie, można załatwić więcej.

Zaczęło się spokojne od lekcji w przedszkolu, potem wymiana rzeczy, czyli zabieram co mi przygotowała szefowa filii - Jaśmina, kilka zdań wymienionych z Martynką w przelocie, zostawiamy karmę i prezenty i już spieszymy dalej. Odwiedzamy dom wolontariacki w Przygłowiu, gdzie Magda wytwarza kocie gadżety na aukcje, kilka przyjaznych słów i w drogę, do Tomaszowa, tym razem na spotkanie z pomagającym nam panem posłem Marcinem Witko.
Pół godziny relaksu, krótka rozmowa, wymiana serdeczności i prezentów, pyszne ciasto i kawa na deser, ustalamy dalsze działania, pożegnanie i obietnice: jesteśmy w kontakcie, działamy, wspieramy wzajemne poczynania!
Zosia, asystentka posła, przygotowała mi dwa spotkania: jedno w kociej sprawie - interwencja, drugie z pomocą dla Fundacji, a w perspektywie z nawiązaniem wspólnych projektów.

Interwencja dotyczy pomocy polegającej na organizacji sterylizacji kotek mieszkających na terenie należącym do Muzeum Miasta. Niby prosta sprawa dla nas w Łodzi, ale tam, w Tomaszowie jest to problem. Ludzie nie znają zasad postępowania, jakie my stosujemy, dlatego żeby akcja zakończyła się sukcesem, żeby nadać jej odpowiedniej rangi, zająć musiała się tym sama szefowa. Zosia próbuje problem rozwiązać już ponad rok, skoro jej się nie udało, ja muszę to pilotować. Wiadomo - siła autorytetu i doświadczenia!
Koty mają tam nawet przyzwoite warunki, choć mieszkanie w betonowej drenie nie jest chyba najwłaściwsze, kupię im niebawem jakąś budę. Teraz trzeba zapobiec nadmiernemu rozmnażaniu .
Kiedy wszystkie kwestie zostały dopięte, spotykamy się w Miejskim Ośrodku Kultury, gdzie czekają na nas kocie prezenty czyli przecudne figurki z gliny. I już w trakcie rozmowy rodzi się pomysł wspólnych zajęć, warsztatów ekologicznych połączonych z promocją Fundacji. Może wreszcie drobnymi krokami uaktywni się lokalne, prozwierzęco środowisko.

A po spotkaniu wracamy do Piotrkowa, odbieramy kotkę z nieudanej adopcji i teraz dopiero wracamy do domu.
Bożena jest  w szoku, kręci jej się w głowie. Patrzy na mnie ze zdumieniem: ależ Ty się w życiu nabiegasz! Czy Ty się czasem nudzisz, czy Ty masz chwilkę dla siebie? A ja myślałam, że tak masz fajnie, spokojnie pijesz sobie kawę, a w międzyczasie wykonasz jakiś telefon! A tu kubeł zimnej wody! Jak Ty dajesz z tym wszystkim radę - dom, praca, Fundacja? Patrzy na mnie prawie z lękiem - kobieto, Ty  się wykończysz wreszcie, oddaj trochę obowiązków, Miej litość nad sobą! A ja cóż, jak zwykle: patrzę na Nią, śmieję się i tłumaczę: kochanie, teraz to ja mam fajnie - są dziewczyny, koordynatorki, mam 15 asystentek, w tym jedną osobistą! Teraz mam już dobrze, najgorsze za mną. Bożena kiwa głową - nie chcę wiedzieć, jak musiałaś pracować wcześniej! I dobrze - ja też zapomniałam. Ważne jest dla mnie to, co dzieje się teraz, a dziewczyny opiekują się mną jak mogą, przejmują interwencje, rozwiązują problemy, odsuwają troski, nie mogłam mieć lepszej Fundacji.
 

I Bożena już wie, zrozumiała, pojętna z niej wolontariuszka! Dotarł do Niej ogrom naszych poczynań, ale i projektów i marzeń jakie się codziennie rodzą i kiedy zaczynam o nich mówić, wkrótce się spełniają!

Niebywałe to wszystko!!! Patrzy na mnie, chwilkę się zastanawia, jakby ważyła słowa i mówi: jakby co jestem do dyspozycji, ja też mogę za Ciebie przejąć jakieś obowiązki. Już nauczyła się bycia z nami, poczuła wiatr w plecy i pęd, który nie pozwala stracić ani chwili. Teraz już będzie działać na zwiększonych obrotach. Najwidoczniej każdemu się udziela moje tempo! Fajnie!

 

Wpis: 16.04.2013