Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Jasiek Wędrowniczek


Nie wiemy skąd przybył.
Ktoś go znalazł na jednej z myjni samochodowych w Piotrkowie, tam Kocia Mama ma swoją  Filię, tym sposobem trafił pod opiekę Fundacji.
Co mu się przydarzyło jest tajemnicą.
Ma obrażenia całego pyszczka, zdarta skóra, braki mięśni szczęki, podrapany, jakby nożem pocięty, czy ktoś go skalpował czy też te rany są wynikiem podróży na silniku, nie wiemy co jest deformacją powypadkową, czy też może urazem genetycznym. Być może oba te czynniki złożyły się na tak upiorny wygląd. 
Jednocześnie jest miły, łagodny, wyluzowany, nie boi się ludzi, wręcz ich zaczepia.

Obecnie rezyduje w lecznicy. Ma apetyt, korzysta z kuwety i łobuzuje.
Czy cierpi? 
Pewnie nie, bo ma doskonały humor, myje się systematycznie, odsypia emocje i mruczy zawzięcie jak tylko widzi na horyzoncie jakiegoś człowieka.
Mały cwaniak!
Co mu dolega oprócz koszmarnych obrażeń? Ewidentnie koci katar, oczy zaciągnięte bielmem, te objawy rozpozna nawet koci laik.
Rokowania?
Na razie ostrożne, ale pozytywne, ma apetyt na życie, no i dostał już imię, co dobrze mu wróży. Chłopak musi zdrowieć, nie ma wyjścia.
Leki jakie przyjmuje to typowe przy tego rodzaju infekcji. 
Jaśmina już zadbała, by Szefowa nie spała. Zafundowała mi atrakcje.
Plany na przyszłość ? 
Przede wszystkim potrzeba na to czasu. Jasiek musi się domyć, gdy zabliźnią się rany, zobaczymy jak naprawdę wygląda jego mordka. Dopiero wtedy będzie czas na dalsze decyzje. Nic nas nie goni, mały jest w dość dobrej kondycji, dla mnie najważniejszy jest fakt, że jego psychika jest stabilna, wręcz jakby to nie on był bohaterem całego wydarzenia.
Nie jest przestraszony, wycofany psychicznie, nic go nie boli, więc jest nadzieja na happy end.
O co proszę  naszych sympatyków? Jak zwykle o pomoc w leczeniu, w rehabilitacji, w zapłaceniu pobytu w lecznicy, w zakupie dobrej karmy. Jasiek nie ma połowy pyszczka, z takim urazem spożywanie niektórych pokarmów jest niemożliwie, dieta zawiera wyłącznie mokrą karmę, ale taką z górnej półki, bogatej w składniki, które zapewnią szybką regenerację uszkodzonej tkanki.
Coś tam weterynarz wspominał nieśmiało o operacji korekcyjno plastycznej, to tylko jedna z opcji ewentualnego leczenia. Czy będzie taka konieczność, nie umiem tego dziś stwierdzić, widziałam  bardziej okaleczone koty, które bez operacji wracały do normalnego wyglądu. 
Jedno jest pewne, jeśli trzeba nie zawaham się położyć kota na stole operacyjnym, nie dla jego urody czy poprawy wyglądu, tylko ze względów zdrowotnych.
 
Jeszcze jedno powiem na koniec. Nikt tego kota nie chciał. Kiedy człowiek, który go znalazł dzwonił do różnych lokalnych organizacji, każda odmówiła przyjęcia. Powód? Koszty związane z leczeniem. Każdy kto choć troszkę działa na rzecz zwierząt wie, że nie ma łatwych przypadków jeśli się decyduje na przyjęcie kota powypadkowego, to zawsze są koszty oscylujące około 1000 zł. Dobre serce i empatia w przypadku poranionych mają przełożenie wprost proporcjonalne na konto fundacyjne, dlatego ile możecie tyle pomagajcie! 

Wpis: 18.09.2015