Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Ile jeszcze tej biedy?


Przykre są sytuacje, kiedy miłość do kotówi  zwykła ludzka bezradność połączone z biedą i brakiem pomocy, doprowadzają opiekuna do stanu, kiedy mimo woli przekracza wszelkie granice...

Zawsze scenariusz jest taki sam. Znam go na pamięć. Pewnego dnia zjawia się na podwórku kot, biedny, mały, niepozorny, kobieta zaczyna karmić, serce ją boli, kiedy patrzy na wychudzone ciałko. Z czasem kot nabiera ciała, pięknieje wyleniałe futro i nagle się okazuje, że już niebawem powiększy się ilość pyszczków do karmienia i na świat przychodzi pięć maluchów. Kobieta pozwala im żyć, ma nadzieję, że może jakiś sąsiad któreś małe przyjmie. Ale czas biegnie szybko, a natura ma swoje prawa. Obok mieszka niekastrowany kocur, więc kotka ponownie biega kotna, maluchy są duże, dojrzały już płciowo. Zwierzętom nie przeszkadza rozmnażanie w obrębie swojego stada... 
I tak w bardzo niedługim czasie sytuacja wymyka się spod kontroli. Koty są dosłownie wszędzie, okupują całe mieszkanie, podwórko, ich liczba zaczyna przeszkadzać sąsiadom, sprawa nabiera rozgłosu, emocje dają o sobie znać. Sąsiedzi i znajomi piszą na panią skargi, zaczyna się nią interesować Policja i Straż Miejska. Kobieta jest dobra, ale nie radzi sobie z sytuacją, czuje się osaczona, bo każdy wykrzykuje żądania i groźby, a nikt nie chce jej pomóc. 
I wtedy komendant z posterunku na Złotnie dzwoni do Kociej Mamy.
- Jest około 20 kotów... Nikt nie chce ich zabrać, dzwoniłem do schroniska, innych organizacji, każdy rozkłada bezradnie ręce... Pani boi się rozmawiać, nie chce nikogo wpuścić na posesję...
- Mam obłożone domy tymczasowe, ale pojadę, zobaczę co da się zrobić.

Nie będę nikogo oceniać, dyskryminować, sytuacja jest trudna, ale pani niezwykle chętna do współpracy z Kocią Mamą. Zaufała nam, deklaruje współpracę, jest świadoma, że dawno już nie panuje nad tym, co się dzieje w jej domu.
- Ile pani ma kotów? Pytam o dorosłe. 
- Jedną kocicę - twierdzi pani Jola.
- Po co te wykręty? Proszę się mnie nie bać, nie zrobię pani krzywdy, przecież widzę, że są to kociaki z 4 różnych miotów, kotka nie rodzi małych co 3 tygodnie, a taka jest na oko między nimi różnica. 
Ujrzałam błysk zdumienia w oczach, zakłopotana jakby troszkę, że przyłapałam ją na kłamstwie i szybko wyjaśnia:
- Wie pani... Podrzucają mi też inni, przecież nie utopię.
- Wiem, ale prosiłabym o szczerość - mówię twardo.
- Z Szefową nie ma żartów, to konkretna osoba - dodaje Bożena - dlatego jest skuteczna. Chce pani pomocy od Fundacji, musi pani mówić prawdę i współpracować. FKM jest pani jedyną szansą na opanowanie tej sytuacji. 
Sądzę, że dotarła do niej przemowa.
 
Nie będzie lekko, bo kociaków do przyjęcia jest około 20. Mają od 6 tygodni do 4 miesięcy, nie są dzikie, jedynie lekko wystraszone. Na trzy, które obejrzałam, wszystkie to kocice, nie mają oznak kociego kataru, nie stwierdziłam żadnych chorób skóry czy też biegunki - to tak na pocieszenie.
Ile jest w stadzie dorosłych kotów, tego nie wie nikt. Czując się pewnie i bezpiecznie wciąż nowe koty buszują po podwórku, jakby wiedziały, że mają tam bezpieczną przestrzeń.
Nie mam wyboru, skoro już tam byłam, zobaczyłam to kocio-ludzkie nieszczęście, które przenika się wzajemnie, musimy pomóc, inaczej istnienie Fundacji nie miałoby sensu. 
 
Umówiłam pani termin na sterylizację kotki, od której zaczęła się cała historia, a Ania zawiozła karmę dla kociaków - to tak na początek, by poczuła wsparcie. Teraz muszę przygotować lecznice, by przyjęły pierwszy transport kociaków, zaczniemy procedury adopcyjne.
 
Wpis: 10.09.2014