Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

I takie jest życie


Tego nie da się opisać w żaden logiczny sposób. Nie umiem sama racjonalnie wyjaśnić dlaczego czasem, kiedy wolontariuszka zgłasza mi interwencję, sama się w nią włączam. Przecież w ramach zdejmowania obowiązków, dziewczyny starają się nie zawracać mi głowy błahymi sprawami. Już tyle lat skutecznie działamy nie tylko na terenie Łodzi, że cieszymy się wśród kociarzy dobrą opinią rzetelnej, kompetentnej organizacji.
Generalnie sygnalizowane problemy rozwiązuję podejmując decyzję telefonicznie - ustalam kto kiedy ma podjechać, by wydać w  ramach wsparcia karmę, bądź pilotuję odbiór przekazywanych darów. U mnie krzyżują się drogi, tych co nas wspierają w działaniach oraz tych, którzy zgłaszają się o pomoc. Ja tylko tak to nadzoruję logistycznie, bym mogła skutecznie działać jako najlepsza kocia organizacja czyli Kocia Mama.
 
Staramy się być elastyczne, są schematy i niezmienne zasady, ale są też wyjątki od ogólnych ustaleń, które tworzą niezwykłe opowieści o tym, co się trafia Kociej Mamie.
Kiedyś Emila opowiedziała mi o pani mieszkającej gdzieś tam, pośród pól i lasów i o kotach, które przyszły do niej z pobliskiej wsi, o tym jak stara się im zapewnić godziwe życie, choć finansowo raczej nie jest zbyt pięknie, a na co dzień kocich mordek jest do wykarmienia 12. Coś mnie tknęło, coś nie pozwoliło przejść do innych problemów... 
- Wiesz kochana, ja to sama sprawdzę - rzuciłam.
- Daj spokój Szefowa, nie masz co robić? Nie szkoda Ci czasu? - Emilka próbowała łagodniej perswazji. - Mamy tyle projektów do omówienia, znowu się zbuntowałaś i masz aktywny dom tymczasowy, a ta wycieczka pod Łódź, to nie jest dobry pomysł, daj sobie spokój i to już!
Prawie na mnie krzyczała, rozumiałam jej złość, była świadoma ilości zajęć, które wiążą się z prowadzeniem fundacji i niestety zawsze zostają w gestii Szefowej.
- Przecież po karmę przyjedzie była synowa tej pani. - dodała na koniec. 
- No właśnie dlatego, że była synowa jest pomocna, tym bardziej chcę sama sytuację poznać, to nie jest raczej typowe zachowanie, coś mi się tu nie podoba. 
- No dobrze, poddaję się - mówi zrezygnowana - Ty i ta Twoja intuicja, oszaleć można z taką Szefową. Kompletnie nieracjonalne są czasem Twoje zachowania. Powiedz innym, że zamiast rozsądku przy podejmowaniu decyzji słuchasz własnej intuicji i emocji! Na pewno zrozumieją!
- Moja intuicja jest rozsądna - odrzekłam z kamienną twarzą. Kiedy się uprę, zawsze stawiam na swoim, tym razem także - I tak mam non stop zaległości - nieporadnie tłumaczę moją kompletnie pozbawioną sensownych argumentów decyzję.

Emilia przekazała mi adres i telefon do pani, jednak nie tak łatwo było w to niesamowite miejsce trafić. Długo błądziłam szukając właściwej drogi, wreszcie pilotowana przez karmicielkę dojechałam na miejsce. 
Stanęłam oczarowana, już wiedziałam, dlaczego coś mnie tu ciągnęło. Zadzwoniłam do Emilki: 
- Słuchaj, sama nie wierzę w to co widzę. Koty są cudne, szylkretki łagodne, młode, kocurki płowe w rude cętki, wszystkie futrzaki takie drobne, chude, ale niesamowicie proludzkie, ale czekaj to nie koniec opowieści... - szybko dodaję, kiedy Emilka oddycha z ulgą, że dotarłam szczęśliwie, a co najważniejsze, że wszystkie informacje się pokrywają.
- Uff, czyli pani nie kłamała.
Obie wiemy, że relacje niekiedy odbiegają od stanu faktycznego.
- Tu są koniki małe i mają swoją zagrodę. Jest stado kolorowych kurek, kogutki miniaturki, staw w środku lasu i urokliwa ławeczka. Są jakieś dziwne gęsi, bardzo łagodne, a pod stołem kuchni mieszka perliczka z małymi. Jest kulawa kura, która ma swoją enklawę w kocim kontenerze, a w domu od 6 lat mieszka kogut, bo inne go odrzuciły ze stada, lubi siedzieć człowiekowi na kolanach. I najważniejsze, te 4 chore kotki pani sobie zostawia czyli burą bez ogona, tę z chorym okiem, dziką ale przychodzącą systematycznie na karmienie no i taką jak mój Pituś - po porażeniu, która chodzi i się buja, jakby non stop podróżowała statkiem, taki koci marynarz. 
- Czyli już wiemy dlaczego tam trafiłaś! To Twoja bajka, same kaleki i stado zwierząt dziwnych. - podsumowuje moją opowieść dziewczyna.
- No faktycznie niezły klimat. Coś takiego, tyle rozmaitych zwierząt żyjących razem, z każdym pani jest sentymentalnie związana, o każdym snuje niesłychane historie. Niezwykła kobieta, niesamowite miejsce już wiem, że muszę bardziej tej pani i zwierzakom pomóc. 
- No nieźle, niebawem będziemy adoptować konie, krowy, króliki i gęsi jak tak dalej pójdzie. - Emilka śmieje się z mojego przejęcia.
- Słuchaj - przywołuję ją do porządku - to Twoja interwencja.
- Ale ja Cię tam nie wysłałam, wręcz przeciwnie. - przypomina - Sama się tam rwałaś!
- Jakbym widziała zagrodę mojej babki... Tam też wszędzie były jakieś kalekie, chore, niepełnosprawne zwierzaki...
- Czyli już wiemy skąd u naszej Szefowej skierowanie na wszystkie cudaki! 
 
Tym razem ostatnie słowo należało do dziewczyny, ale cóż taka jest prawda, od zawsze wychowana ze zwierzakami z innej bajki, podświadomie je najbardziej kocham, a to ma oczywiście bezpośrednie przełożenie na pracę całej kociej grupy.
 
Wpis: 8.07.2015