Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Historia się powtarza


Przerabiałam to z różną częstotliwością, zależną od ilości zwierząt bezdomnych mieszkających na danym terenie, od wrażliwości ludzi na krzywdę głodnych futer, ich poziomu empatii i potrzeby bycia społecznym. Przesłanki, które skłaniają ludzi do pomocy kotom mogą być naprawdę bardzo różne. Nie nam oceniać skalę czy też natężenie aktywności miłośników zwierząt, bo każdy ma inne warunki domowe, zasoby finansowe. Żyje nam się coraz trudniej, stąd nie każdy może łożyć na leczenie lub zabiegi kotów, które znajdzie niespodzianie wychodząc na spacer. 
 
Na początku działania w Fundacji Wiola cieszyła się, że tak chętnie godzę się pomóc kotom, które jej zdaniem wymagały właśnie wsparcia. Sądziła, że tak będzie zawsze, że w Fundacji zawsze znajdzie się wolne miejsce, by przygarnąć kota.
Na jej terenie kociej biedy jest ogrom. Chcemy pomagać, ale jest jedna zasada - każdy kto chce z nami działać musi być aktywny, sam wybiera sobie formę i sposób aktywności. To jest organizacja funkcjonująca na różnych poziomach, ale jest jedna ważna kwestia, której przestrzegamy wszyscy: oczekujesz od FKM wsparcia - sam też musisz się zaangażować. My bowiem nie pracujemy na zasadzie schroniska, koty mieszkają z nami, ich liczba nie może zaburzać rytmu życia rodziny, ani mieć negatywnego przełożenia na nasza kondycję psychiczną i wygląd naszego domu. Powtarzam od lat i nigdy nie odejdę od reguły, że tylko umiar i rozsądek pozwala nam  właściwie funkcjonować i rozwijać się intelektualnie, zawodowo, mentalnie i spełniać społecznie. Nadmiar kotów czy kociaków w jednym domu sprowadza nasze życie tylko do sprzątania kuwet, obsługi domu wolontariackiego, a inne kwestie, też istotne jak pójście do kina albo lektura książki odkładane są z przyczyn oczywistych na później. Zwyczajnie brakuje nam czasu na własne przyjemności, nie tak ma wyglądać wolontariat w nowoczesnej Fundacji!
 
Dlatego gdy Wiola przyjmowała w ramach czynienia kocich porządków co rusz to nowe futra, po pewnym czasie zrozumiała, że ta droga bycia dobrym nie jest najlepsza. Koty i wszelkie związane z nimi czynności zajmowały jej cały czas i tak mijał dzień za dniem, rosła lista zaległości, ale ja nie miałam wyrzutów sumienia, bo przecież uprzedzałam ją o takim scenariuszu.
 
Dużo ludzi kocha zwierzaki. Dobrze jeśli są na tyle społeczni, że chcą im pomóc, ale nie może stać się regułą, że wszystkie napotkane na swej drodze koty przekazują Wioli - wolontariuszce w Kociej Mamie. Wiem jak trudno, szczególnie rodzinie i znajomym, wytłumaczyć, iż to nie do nas należy decyzja kiedy i na jakich warunkach organizacja przyjmie kota. 
Ja sama będąc Szefową największej kociej Fundacji też mam takie problemy, ale z biegiem lat nauczyłam się wszystkich znajomych i przyjaciół w w takich sprawach odsyłać zwyczajnie na kontakt. Nie mogę godzić się na żadne ulgi, drogę na skróty, nie ma wyjątków dla nikogo.
Często powtarzam, że FKM to już korporacja stworzona na pomoc futrzakom, ale reguły i zasady muszą być takie same dla wszystkich, tylko wtedy mamy pewność, iż zachowamy efektywność działania.

Na szczęście Wiola rozumie moje przekazy, teraz jest czas na jej naukę w zbieraniu doświadczeń. Żeby było jasne - po to jest Fundacja Kocia Mama na tym świecie pełnym bezdomności, by pomagać, ale nie mogą wszystkie koty świata natychmiast trafiać do naszych domów, bo naruszamy ustalony dawno porządek działania. 
Procedura jest taka: osoba która znalazła zwierzę, chore czy zdrowe, musi częściowo się zaangażować, dać kotu schronienie, a my zapewnimy opiekę medyczną i pomoc adopcyjną. Jeśli sytuacja finansowa jest bardzo trudna, opiekun otrzyma od organizacji także karmę, ale wszelkie czynności pielęgnacyjne i wizyty u weterynarza są w jego gestii czyli pośrednio staje się domem tymczasowym do czasu adopcji. Jest to świetna droga, by poznał wszelkie blaski i cienie dane nam w pakiecie, gdy decydujemy się zaopiekować kotem.
 
Gdy kociak jest czysty, kuwetkowy i w dobrej kondycji zdrowotnej jest świetnie, gorzej gdy jego stan zdrowia wymaga leczenia, co się niestety wiąże z częstymi wizytami u weterynarza, siedzenia godzinami z kotem na kolanach, bo musi mieć podaną kroplówkę. Wtedy czas umyka nam między palcami, nikt kto choć raz był opiekunem chorego futrzaka nie zapomni tego doświadczenia!
Czas spędzony w lecznicy to jedno, ale najtrudniejsze są momenty, kiedy życie kota jest na krawędzi, balansuje na wąskiej granicy między wyleczeniem, a przejściem za Tęczowy Most. 
Emocje, niepokoje, nieprzespane noce z jednej strony, ale radość i łzy szczęścia, gdy kocię zdrowe zaczyna psocić. Takie są chwile bezcenne, a komu dane było poznać te smaki życia społecznego na zawsze zostaje w kociomaminej ekipie, wchodzi mu w krew ratowanie kotów Wie, że ma za sobą organizację i  już nigdy nie zapyta "Co Ty takiego robisz w tym domu tymczasowym?!"
Te właśnie domy są najcenniejszą ostoją FKM!!!
 
Wpis: 1.12.2013