Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Gwiazdy dla Fundacji

  • fot. Bożena Wach
    fot. Bożena Wach

Kiedy kilka lat temu postanowiłam założyć Fundację, wyniknął mały problem związany z nazwą. Wiadomo, że każda formacja musi się jakoś nazywać i tu się zaczęły schody, bo każdy miał inny pomysł. Wszyscy myśleli intensywnie, moje dziewczyny, cała rodzina i znajomi wymyślali nazwę dla nowej organizacji.
Pomysły były różne, ale ja jak zwykle miałam jasno określone kryteria: ma być to polska nazwa i przystępna dla każdego, prosta i ładna. No i zaczęło się zamieszanie! Powiem ogólnie, bez żadnych szczegółów - kilka osób zdecydowało się ode mnie odejść właśnie z powodu nazwy, na jaką zdecydowałam się ostatecznie - "Kocia Mama" budziła emocje już od samego początku.
Wszyscy podzielili się na dwie grupy:
 
Jedna od razu uznała nazwę za doskonałą, jasną, czytelną, kojarzącą się adekwatnie do działań, jakie są naszym celem przewodnim. Bez niedomówień, czyli zgodnie z tym jak zawsze postępuję, wyraźnie określiłam płaszczyznę jaka mnie interesuje, a "Kocia Mama" mówi się przecież o każdym, kto kocha koty nad życie i nie jest ważne czy to dorosła kobieta, młody chłopiec czy dojrzały mężczyzna.
Zwolennicy "Kociej Mamy", a było ich wielu, uznali ją za rewelacyjną i bardzo właściwą.
Jesteśmy kociary, skupiamy się na kotach.
 
Ale były też opinie i głosy, że to taka niepoważna nazwa. Że wstyd, żeby ludzie inteligentni i wykształceni działali w organizacji o takiej nazwie. Cóż, miałam inne zdanie. Jak zwykle kiedy czuję, że mam rację, byłam nieugięta, głucha na ich argumenty. Twardo optowałam przy swoim - skoro to ma być moja fundacja i mam firmować jej działania, nie godzę się na żadne angielskie mody ani dziwne skojarzenia. I stało się jak chciałam.
 
I miałam rację.
Nazwa spodobała się ludziom i spełnia swoją funkcję, a to było dla mnie najistotniejsze. Każdy, kto chce pomóc kotom, ma wyraźnie określoną drogę. Kocia Mama - to wszystko tłumaczy.
 
Od lat zjawiają się ludzie z małymi i dużymi problemami, a my, jeśli umiemy, staramy się je rozwikłać, pomóc.
Ale pojawiają się też darczyńcy i sponsorzy, sympatycy naszych poczynań i to jest bardzo miłe.
Teraz ogromną niespodziankę sprawiła mi pewna osoba znana dotąd tylko z telewizji. Kiedy czytałam wiadomość od pani Beaty Pawlikowskiej, że chce przekazać swoje książki Fundacji, było mi bardzo miło, czułam się zaszczycona, że taka znana podróżniczka i pisarka dostrzegła moją Kocią Mamę. Fajnie.
Umówiłyśmy się na spotkanie podczas którego zamieniłyśmy kilka słów. Opowiadałam o organizacji, o płaszczyznach na jakich działamy, o dorobku, o wolontariuszkach. 
Starałam się dawkować informacje, ale już po chwili padło pytanie:
- To może prościej pani Izo, proszę powiedzieć, która dziedzina życia społecznego wolna jest od obecności FKM? 
- Nie ma takiej - mówię ze śmiechem.
Pani Beata też się uśmiecha
- Myślałam, że się skupiacie tylko na kotach...
- No takie były zamierzenia, ale cóż... samo życie wymusza zmiany. A ja nie lubię nudy!
Zdziwienie było jeszcze większe, kiedy sięgnęłam po torbę z prezentami.
- Słów mi brak, pierwszy raz mam okazję poznać taką fundację.
- Bardzo mi miło - odpowiadam - mając na uwadze, że Pani bywa w różnych krajach, taka opinia to dla mnie zaszczyt! Dziękuję pięknie!
 
Bardzo jesteśmy wdzięczne za przekazane książki. Będą one sprzedane jako cegiełki mające wspomóc nasze chore koty. A że Kocia Mama non stop przyjmuje kalekie koty, wsparcie tak znanej osoby jest dla nas bardzo miłym wydarzeniem.
 
Dziękujemy serdecznie i polecamy się pamięci Pani Beaty Pawlikowskiej.
 
Wpis: 21.06.2013