Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Grotniki nieopodal Łodzi

 
Miejscowość najbardziej znana jako letniskowa enklawa Łodzi. Pięknie położona pośród lasów, w sezonie tętni życiem, dlatego koty bezdomne mają wtedy pod dostatkiem karmy, a uczucie głodu jest im nieznane. Mało które są zabezpieczone przed rozmnażaniem, sygnały o kociakach potrzebujących pomocy miałam niejednokrotnie, ale z przyjęciem ich pod skrzydła Fundacji bywało różnie, bo zawsze priorytet mają koty lokalne.
Dotąd kontakt w kwestii kociej miałam wyłącznie z dziadkiem Olgi, który w wyniku edukacji prowadzonej przez wnuczkę, z zagorzałego przeciwnika kotów zmienił się w troskliwego opiekuna. Widać z autopsji, że lata cierpliwości i stanowczości dają pozytywne efekty nawet pośród ludzi w wieku bardzo dojrzałym.
Rodzina Olgi nie zapomina o bezdomnych, dba o nie systematycznie przez cały rok.
Jest to niestety zjawisko rzadkie, bowiem zimą mało któremu opiekunowi chce się mimo niepogody przemierzać co kilka dni trasę na działki, by nakarmić bytujące tam futrzaki.
 
Kiedy przez przypadek problem Grotnik i żyjących tam kotów powrócił za sprawą Sary, obecnie mieszkanki Ostrołęki, każdy miał świadomość, iż nie będzie to łatwa interwencja. Największy problem zawsze jest z transportem. Mało jest dziewcząt mobilnych w Fundacji, a do tego w tym przypadku ważną rolę odgrywa odległość i związane z tym koszty. 
Od zawsze w takich przypadkach prosimy o aktywność ale i o partycypowanie w kosztach paliwa bądź zapewnienie transportu.
My jako Fundacja, nie jesteśmy w stanie pokrywać wszystkich kosztów związanych z podjęciem interwencji, a już tym bardziej transportowych.
Fundusze jakie gromadzimy generalnie przeznaczamy na opłatę zabiegów, leczenie kociaków, zakup sprzętu. Takie są nasze priorytety.
 
Gdy przyjęłam piątkę maluchów we wrześniu, każdy miał świadomość, że jedynym gwarantem braku kolejnych miotów jest poddanie całego stada zabiegom. Kotów jest siedem, pięć zostało złapanych i zawiezionych na zabieg. Niestety mimo, iż łapała je Magda, która umie to robić świetnie, dwa nadal biegają swobodnie. Pośród tej piątki była tylko jedna kotka, czyli nadal nie mamy pewności czy na wiosnę nie pojawi się nowy miot.
Całą pracę wykonały osoby z Fundacji: Magda, Olga, Michał i Piotr.
Szkoda, że osoby dla których zabezpieczenie przed dalszym rozmnażaniem tych kotów powinno być najważniejsze, nie zechciały się włączyć do pomocy.  Łatwo można było złapać ostatnie dwa koty, kiedy nastałyby cisza i spokój na działce, tym bardziej, że klatki łapki są bardzo łatwe w obsłudze.

W Fundacji panuje zasada: pomagamy przy adopcji kociaków tylko raz, potem oczekujemy aktywności oraz współpracy przy sterylizacji i kastracji wszystkich dokarmianych w tym stadzie osobników. 

Mam nadzieję, że karmiciele mają świadomość, iż FKM nie przyjmie już od nich żadnych kotów, które narodzą się z tej pary nadal obdarzonej swoją aktywnością płciową. Natura ma swoje prawa, z nimi się nie wygra. Po zimie przyjdzie czas na kocie amory...
Szkoda, że zamiast pytania: "Kiedy przyjedziecie znowu łapać koty drogie panie?" nie padło zdanie: "Dziewczyny, jak mam pomóc, by  szybciej zakończyć akcję?"
Tym bardziej, że pani miała kontakt z najlepszymi w tym zakresie specjalistkami!

Wpis: 2.12.2013