Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Gala Wolontariatu


Najtrudniej jest prowadzić organizację w oparciu o pełen wolontariat w tym zwariowanym świecie, w którym każdy goni za sukcesem, i pieniędzmi. Grupy pasjonatów podobne do Fundacji Kocia Mama są nieliczne. Z jednej strony mówi się, że byt kształtuje świadomość, że ludzie zamożni mają lepsze serca i chętniej biorą udział w akcjach charytatywnych. Na podstawie moich obserwacji wynika jednak, że niekoniecznie tak jest.
To czy człowiek jest społeczny i na jaką skalę działa, zależy od wielu czynników i jak potwierdza moje doświadczenie, żeby mieć wielkie serce można być ubogim jak przysłowiowa mysz kościelna.
Sądzę, że wolontariat, taki w pełni świadomy, polega przede wszystkim na akceptacji pracy grupy ludzi, do której się przynależy i reguł, które są podstawą jej działania. Kiedy powstaje jakakolwiek organizacja, jej sukces i powodzenie całkowicie zależy od postawy liderów. Ryba psuje się od głowy, kolejne mądre przysłowie, które akurat w tym przypadku świetnie pasuje do sytuacji.
 
Każda formacja społeczna posiada swój kodeks, reguły od których nie ma nigdy odstępstw. Pomagają one przede wszystkim zachować wiarygodność i utrzymać dobry wizerunek. Grupa kocich fantastek, dziewcząt, o których dokonaniach krążą już niesamowite opowieści, działa według pewnego schematu, niepisanych zasad. Każda ich przestrzega i wręcz pielęgnuje, bo to dzięki nim FKM jest rozpoznawalna, a co za tym idzie sławna, modna, a czasem będąca obiektem zazdrości i zawiści.
Jedna rzecz, która nas wyróżnia od innych, to kompletny brak rywalizacji między wolontariuszkami i ogromne poczucie solidarności.
Te czynniki mają oczywiście wpływ na atmosferę, w jakiej pracujemy. Łatwiej rozwiązywać nawet trudne interwencje czy podejmować ważne decyzje, gdy ma się poczucie akceptacji, sympatii i zrozumienia reszty wolontariuszek.
Kiedy nowa osoba dołącza do ekipy, wszyscy bacznie ją obserwują i starają się wesprzeć, poprowadzić za rękę. Jednocześnie informujemy otwarcie, że praca społeczna wbrew pozorom wcale nie jest łatwa.

Tu bowiem nieustannie zderzają się dwie płaszczyzny: oczekiwanie dzwoniących do nas opiekunów kotów i schematy przez nas egzekwowane.
Każdy kto tylko raz miał z nami kontakt, jest pod wrażeniem właśnie relacji interpersonalnych grupy. Faktem jest, że przez przypadek, a może właśnie dzięki moim niekonwencjonalnym metodom zarządzania, wytworzyła się wokół Fundacji aura, która dodaje sił i energii innym. Przyjaźń, zrozumienie, ogromna troska, zapomniane już z lekka uczucia u nas są pielęgnowane, są wizytówką Kociej Mamy.
 
Kiedy Aneta - koordynatorka z Centerka, zaprzyjaźnionej Fundacji, poprosiła o przyjęcie do grupy Olgi, na terapię, ja byłam przerażona tym faktem. 
Po namyśle zgodziłam się, ale podjęłam decyzję, że kontaktować będzie się z Emilką bądź Magdą, ja ze swoim brakiem czasu i temperamentem nie bardzo nadaję się na przewodniczkę dla Olgi.
Aneta drążyła temat. Poprosiła bym to ja - Szefowa przydzieliła dziewczynie zadanie w organizacji.
- To należy do twoich obowiązków, tak jest ładnie i poprawnie. - tłumaczyła próbując rozwiać moje wątpliwości. 
- Aneta ja nie bardzo widzę sens i potrzebę. - jeszcze próbowałam się bronić. - Emila już podpisała wstępną umowę, przydzielcie dziewczynie jakieś zadanie, zaakceptuję każde. Jestem jednym wichrem, gonię gdzieś ciągle prowadząc te niekończące się konferencje telefoniczne, mam wieczne zaległości, mylę adresy i telefony... Nie jestem najwłaściwszym materiałem na opiekunkę! Tu potrzebna jest osoba stonowana, wyważona, mniej energiczna, ja ją przytłoczę i przestraszę swoim zabieganiem.
- To proszę tylko o jedno spotkanie. - targowała się Aneta nieprzejednanie.
- Dobrze, tyle mogę. - poddaję się.
 
I przyszła do mnie dziewczyna. "Dzień dobry, na imię mam Olga".
Popatrzyłam na nią uważnie, a w głowie już się kołaczą myśli: no tak do kompletu jeszcze jedna, fajna, miła, ale taka wycofana, czy ja mam czas, by bawić się w dobrą wróżkę? Trudne zadanie, raczej szkoda, by dziewczyna siedziała w domu. Czy Emilka albo Magda potrafią do Niej dotrzeć, ale ja mam kocią Fundację, terapia nie jest moją specjalnością... Prowadziłam taką polemikę sama ze sobą, ale chyba wszystkie za i przeciw i towarzyszące temu emocje ukazywały się na mojej twarzy, bo znienacka Aneta pyta o moją decyzję.
- Spróbujemy, co Olga? Zobaczymy jak nam się poukładają relacje.
Uśmiech ulgi przemknął przez obie twarze zaproszonych dziewcząt. 
- Cieszę się bardzo, tyle o pani słyszałam... Dziękuję, postaram się nie zawieść zaufania, będę się bardzo starała... - Olga była cała w skowronkach.
- No wiesz Olga, nie słuchaj wszystkiego co ludzie plotą, połowa to zmyślone opowieści, ale faktem jest, że nie należę do najłatwiejszych szefowych! Jestem bardzo wymagająca, rzeczowa i najbardziej cenię złożone obietnice.
- Obiecuję zatem się bardzo starać być dobrą wolontariuszką!

Zaczęłyśmy wspólną pracę.
Po jakimś czasie, oglądając wyszyte przepięknie woreczki na biżuterię pytam:
- Olga, ile jeszcze czasu minie zanim wyjdziesz do ludzi? Może pójdziesz ze mną na jakieś zajęcia edukacyjne albo na kiermasz? 
- Nie, wolę zostać w domu. Ja nie bardzo umiem się komunikować z ludźmi, a na zajęcia z dziećmi to kompletnie się nie nadaję, nie mam żadnych predyspozycji...
Czekałam cierpliwie, ale kiedy już ja sobie coś postanowię, drążę temat.
Mnie się nie ignoruje, a już tym bardziej pomysłów, o których wiem, że są słuszne.
Po pół roku wzajemnej pracy dziewczyna już nie siedzi w domowym zaciszu produkując wyłącznie rękodzieło. Biega ze mną na kiermasze, pomaga utrzymywać porządek w siedzibie, a co jest moim największym osiągnięciem i dumą pomaga mi przeprowadzać zajęcia edukacyjne!!!
Fundacja zmieniła Olgę radykalnie. 

Coroczne zgłaszam do Centerka listę wolontariuszy, których działanie społeczne należy wyróżnić. Tym razem była to długa lista, zawierała 11 nazwisk.
Kapituła wybrała 10 najlepszych wolontariuszy roku 2013 spośród wielu organizacji pracujących w naszym regionie. To wielki zaszczyt znaleźć się w tak zacnym gronie ludzi wyjątkowych.
Moja duma i radość na Gali Wolontariatu była ogromna, zwyciężyła bowiem moja cudna Olga! To jest wielka nagroda dla nas obu, za wspólną pracę i za zaufanie. Nikt nie zmarnował szansy jaką dał nam los! Olga z Kopciuszka przemieniła się w śliczną Królewnę, to już nie jest ta sama zagubiona dziewczyna. Fundacja dała jej siłę, wiarę w siebie, we własne możliwości, zyskała życzliwe koleżanki i najważniejsze - z odwagą patrzy w przyszłość. Jest aktywna! Ne ma już tej nieśmiałej Olgi!
Nigdy dotąd nie byłam tak szczęśliwa, to jest największy sukces KM.
Koty i ludzie są sensem Fundacji. Przykład Olgi potwierdza, ile jest prawdy w słowach, które powtarzam od lat. A z takich właśnie dziewcząt składa się moja załoga! Patrzę na nie i mam ogromną satysfakcję, że w takie perły przeobraziła je moja organizacja. Nie ma piękniejszej nagrody dla szefowej, jak sukces wolontariuszki.
 
Dziękuję za to wszystkim tu pracującym kobietom. Jesteście wyjątkowe, stąd  takie rezultaty! Pękam z dumy, bo dodatkowo FKM znalazła się pośród 10 najlepszych organizacji!!!
Moja praca, pomysły, cele, wyrzeczenia własnych przyjemności, oddanie sprawie ale i stalowa konsekwencja oraz znany wszystkim upór, z jakim chronię Fundację przed naciskami i wpływami ludzi różnych, dbałość o zasady, wzajemna szczerość w relacjach teraz zbierają żniwo. Minęło 5 lat działań na polu społecznym, to dużo i mało zarazem, a już mówi się o nas "wyjątkowa Fundacja", bo w niecodziennej atmosferze pracują niezwykłe wolontariuszki!!! 
 
Wpis: 10.12.2013