Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Fundacyjna tajemnica


O pewnych rzeczach, które się dzieją w Kociej Mamie trudno mi pisać - są tak niesamowite, pełne magii i emocji, że czasem się zastanawiam, dlaczego przydarzają się akurat nam. Dziwne fluidy krążą po Kociej Mamie. 
 
KotoMania, święto Fundacji, tym razem już 7 rocznica, pełna mobilizacja w każdym zespole przygotowującym Galę. No i miejsce tym razem też niezwykłe - Teatr Arlekin oddany do dyspozycji. Czułam ciężar odpowiedzialności, chciałam, by wszystko przebiegło pięknie, elegancko, wykwintnie.
O umiejętności wolontariuszek byłam spokojna. Załoga jest konkretna, rzeczowa, kompetentna. Jednak cały czas byłam dziwnie rozdrażniona, jakaś zaniepokojona, czułam tajemnicę, coś ewidentnie wisiało w powietrzu, jakieś szepty milknące nagle, kończące się raptownie rozmowy, znaczące spojrzenia i w pośpiechu odwracane oczy. Mnie się to nie śniło, odczuwałam te nastroje całą sobą.
Atmosfera, jaka panowała w Fundacji tylko potęgowała moje przekonanie, że coś się toczy poza mną. Uczucie niesamowite, bo nagle zostałam wyrzucona za nawias organizacji, którą sama stworzyłam. Czułam się jak matka, której podstępem zabrano dziecko! Okropna i męcząca dla sytuacja, tym bardziej, że zawsze podkreślam wyjątkowość społeczności kociomaminej, jej jedność, otwartość i wzajemne porozumienie. 
 
Pewnego dnia nie wytrzymałam, zadzwoniłam do Emilki: 
- Knujecie za moimi plecami, proszę mi powiedzieć co to ma znaczyć? 
Dziewczyna mnie zwyczajnie zbyła: 
- Szefowa wydaje Ci się, wszystkie jesteśmy strasznie zapracowane, jest zima, co druga jest przeziębiona, daj nam spokojnie pracować, nie wymyślaj problemów, gdzie ich nie ma. I tak ucięła temat.
Ale ja się nie poddałam, przepytuję Bożenę: 
- Kochanie jaka z Ciebie przyjaciółka, powiedz proszę co one szykują, te moje panny, przecież widzę, że spiskujecie za plecami. Bożena tylko wzruszyła ramionami:
- Będzie pięknie, nic się nie martw! I zmieniła temat.
Próbowałam dalej, uparta  jak kot.
- Roman powiedz mi proszę, co one wymyślają? 
- Mało masz problemów? Już i tak ledwo żyjesz, daj im spokój, lubią Cię, niech się organizują, a ja nic nie wiem. Gdzie teraz jedziemy? - zmienił temat dając mi wyraźnie do zrozumienia: "nie pytaj, jestem tym razem z nimi". Pięknie!
Dni mijały szybko, zbyt szybko nawet. Im bliżej KotoManii, tym więcej musiałam przejmować obowiązków, miałam świadomość, jak zajęte są dziewczyny.
Skupione były na Gali, ja natomiast przeprowadzałam interwencję.

Piątek.
Kiedy pojechałam do Teatru oniemiałam, ale o tym kiedy indziej. 
Tego dnia wyjaśniła się tak skrzętnie skrywana niespodzianka. Gdy wszystkie dziewczyny wyszyły na scenę myślałam, że pęknie mi serce!
Emilka niosła śliczny album zawierający fotograficzną dokumentację całych naszych 7 lat. Magda trzymała koszyk zrobiony przez Bożenkę, pełen domowych przetworów. Dostałam najpiękniejszy bukiet na świecie, cenniejszy niż szlachetne storczyki. W  smakołykach między słoikiem z grzybkami, a sokiem z winogron, dostrzegłam kocią figurkę zrobioną przez Martę. Ścisnęło mnie w gardle, zaczęłam mrugać oczami, odganiając łzy. Wiedziałam, że nie mogę się popłakać, że stoję na scenie, Szefowa, o której mówią, że jest twarda i rządzi żelazną ręką. Nie mogłam zepsuć sobie opinii.
Dobrze, że usiadłam, bo mi nogi drżały! Wzięłam przepiękny album, przerzuciłam kilka kartek, fruwało mi serce z radości, wspomnienia mknęły przez moje myśli, jaką drogę pokonaliśmy razem!
Koszyk z przetworami i między nimi kotka to nawiązanie do mojego gospodarskiego zachowania w Fundacji, bycia zapobiegliwą, przygotowaną na każdą sytuację, niesamowita przenośnia mych działań i jak pięknie pokazana. 
 Czułam, wiedziałam,  że czekają na jakiś sygnał, znak czy zrozumiałam ich prezent, jego wartość i wymowę. Te, które są ze mną blisko czytały w mojej twarzy, uczucia które mną targały, kiedy patrząc gdzieś w salę wyrzuciłam szybko: 
- No ale wymyśliłyście! Wiecie jak mnie rozłożyć! No zapraszam na bankiet.
 
Wieczorem w szatni raz jeszcze podeszły, one mnie znają przecież. 
- Szefowa dlaczego milczysz? Podoba Ci się ten album? 
Emila położyła go na blacie w szatni. Znowu, tym razem bez widowni, zaczęłam przewracać kartki. Patrzyły na mnie buzie, te które są nadal ze mną i te które odeszły, nie ważne z jakiej przyczyny, te istoty też pracowały dla fundacji, tworzyły jej historię, budowały renomę, są również częścią Kociej Mamy. 
- Jest wyjątkowy, zawiera moje i nasze wspólne życie. 
Tyle zdążyłam szepnąć i rozpłakałam się jak dziecko.
- Czym ja sobie na was zasłużyłam? 
Teraz już to była fontanna łez. No i się zaczęło - płakała Anka prezesowa, Emilka, Ania wycierała spocone oczy. 
- Ale żeście wymyśliły! Nic tylko was zabić! Moje kochane dziewczyny!
Album jeszcze długo nie trafi na półkę, jest cały czas w zasięgu mojej ręki i nadal czuję moc uczuć, jakimi jest przepełniony!
 
Wpis: 5.03.2015