Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Faraon i Pulpecik


Faraon, biało-bury kociak i jego bury brat Pulpecik. Mają 3 miesiące. Wygrali walkę z kocim katarem, jednak nie bez szwanku. Faraon musiał mieć usunięte oba oczka, Pulpecik został z jednym. Jest teraz przewodnikiem niewidomego brata, są bardzo zżyci, więc muszą trafić do jednego domu. 
 
Zostali odpchleni i odrobaczeni, posiadają książeczki zdrowia. Perfekcyjnie korzystają z kuwety. W 2 tygodnie po operacji zachowują się jak zwykłe, zdrowe, pełne energii kocięta, które uwielbiają towarzystwo człowieka. Jedzą zarówno mokrą jak i suchą karmę.
"Nie bójcie się kotów niewidzących, bo one widzą więcej niż zwykłe koty."
 
Wpis: 13.09.2016
 

 
Kiedy te koty trafiły do pod opiekę FKM, wywołały niezłą burzę. Pierwszą myślą, jaka pojawiła się w głowie lekarza, który je badał, była eutanazja...
Powód był poważny, adekwatny do decyzji - tak wynędzniałych, chorych, zarobaczonych no i na dodatek z koniecznością amputacji oczu, dotąd nie było w Fundacji... Lekarze nie wiedzieli, w jaki sposób zacząć je leczyć, bali się je nawet odrobaczyć...
Na szczęście nie było śmiałka, który by się odważył do tej decyzji mnie przekonać.
Wiadomo, od chwili, gdy kot staje się kociomaminym, automatycznie Szefowa decyduje o jego losach. Tak było, jest i będzie w przypadku każdego kalekiego, ułomnego czy chorego.
Od chwili kiedy ktoś je powierzył Kociej Mamie, otoczone zostały niezwykłą ochroną, bo teraz już miał kto o nie walczyć. Te kociaki nawet nie wiedziały, jaki los na loterii życia wygrały...
- Może zanim podejmiemy jakąś decyzję, dajmy sobie i im trochę czasu. - Poprosiłam, w tamtej chwili tylko taki pomysł miałam...

Nie jestem zwolenniczką utrzymywania przy życiu zwierzaka za wszelką cenę, jednak eutanazja jest krokiem ostatecznym.
Minęło kilka dni.
- Niewiarygodne, ale one mają taką wolę życia, widać, że walczą. - nabrałam nadziei kiedy to usłyszałam. Lekarze zaczęli działać. Po operacji pojechały na dom tymczasowy. 
Opiekunka pyta: 
- Czy pisać ogłoszenie? 
- Tak, myślę, że to pora, by zacząć szukać im domu, ale nie spieszmy się, niech jeszcze u nas pobędą...

Pewnego dnia odebrałam telefon: 
- Czy pani ma jakieś zapytania o adopcję Faraona i Pulpecika? Jakieś priorytety, wymagania?
- Muszą mieszkać razem, bo w sumie mają jedno oko, a znają się, lubią. Dom tylko niewychodzący, zabezpieczone okna. No i warunek najważniejszy - sama dowożę koty na miejsce.

Rozmowa trwała dłuższą chwilę. Pani pytała o dietę, lekarskie zalecenia, usposobienie malców oraz badania i testy.
Ja o warunki, w jakich przyjdzie im żyć. W chwili kiedy usłyszałam, że pani mieszka z 18 letnim, niewidomym kotem, wiedziałam, że jest to ten dom. Nie miałam żadnych wątpliwości, pytań, już byłam spokojna o moje maluchy.
Ostatnie zdanie przeważyło: 
- Mam świadomość ile lat mają moje domowe futra, jeden 18, a drugi, ten nerkowy - 13... Zanim przyjdzie ich pora, chcę kolejne przysposobić. Zdrowe i ładne każdy chętnie przygarnie, pani fundację ktoś mi polecił, podobno zawsze są jakieś kalekie... Muszę się na ich przybycie przygotować, proszę mi dać kilka dni, zdzwonimy się w przyszłym tygodniu.

Czwartek. Koty spakowane, ulubiony przytulak też zabrany. Książeczki zdrowia, adopcyjne dokumenty i drobne prezenty od fundacji, ruszamy.

I dla takich chwil warto! Bo koty wiedzą i widzą więcej, nawet jak są ślepe i kalekie.
Maluchy były niesłychanie grzeczne, jakby znały swoje przeznaczenie. Spały w kontenerku, ale po jakiejś chwili, oba zdecydowały, że ostatnie godziny pod opieką Fundacji spędzą z nami.
Faraon pierwszy raz miał tego dnia ze mną kontakt, nie znał mojego głosu, zapachu, dotyku dłoni, mimo to wybrał mnie świadomie, wtulił się we mnie i całą drogę spał grzecznie, nie kręcił się, nie szarpał, nie wyrywał.
- On na nas w domu warczał, jak coś było nie po jego myśli, mimo, że ślepy to bardzo charakterny i niezależny, a teraz śpi jak aniołek. - Patrzy na mnie i kota z niedowierzaniem Wiola.
Pulpecik wiercipięta nie mógł do końca się zdecydować, które kolana są lepsze do podróżowania.

W Poznaniu czekał na koty oddzielny pokój, kuweta, miseczki, zabawki i mięciutkie poduszeczki, na nas orzeźwiająca kawa.

Miałam przyjemność poznać złośliwego 18 latka, ale chyba opiekunka przereklamowała jego wredne zachowanie, bo jakoś nie kwapił się by mnie ugryźć czy podrapać, z widoczną przyjemnością nadstawiał uszy do drapania, poznawał mój zapach.
- Niesamowite!!! - Pani popatrzyła na mnie uważniej - Coś takiego nigdy nie miało miejsca. On jest złośliwy, kapryśny no i taki niedotykalski, a teraz prosi o pieszczoty...

- Szefowa tak ma, ją lubią koty. - Roześmiały się wolontariuszki.

Wracałyśmy zmęczone, ale szczęśliwe. Ileż ja się z tymi kalekami najeżdżę po całym kraju, ale nie spałabym spokojnie, gdybym nie poznała opiekunki, nie popatrzyła jej w oczy, nie poznała klimatu, atmosfery domu.
 
Wpis: 7.10.2016