Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Dzień drugi - w Szkole Podstawowej


Cała szkoła wiedziała, że gości u nich Fundacja z Łodzi, która opowiada o kotach, ich zwyczajach i porusza tysiące interesujących kwestii.
Wszyscy byli nas ciekawi - uczniowie, nauczycielki, dyrekcja, personel pomocniczy. W zasadzie pierwszy raz w historii szkoły zdarzyła się taka zmasowana akcja, kompleksowe szkolenie na koci temat, nic więc dziwnego, że wzbudziłyśmy sensację.
 
Drugi dzień przeznaczony był na zajęcia ze starszą młodzieżą, tradycyjnie pracowałyśmy w dwa zespoły. Renata uczyła tym razem nie tylko uczniów, bo to jej przyszło w udziale prowadzić zajęcia z Magdą, która była z nami po raz pierwszy.
 
Magda na co dzień ma trudne zadania, obok korekty reportaży Szefowej, poprawiania sławnych już spacji i literówek, jest odpowiedzialna za wszelką komunikację z urzędami. Teraz, gdy rodzi się Filia, uznałam za stosowne, by Magda - moja osobista asystentka - poznała warunki i realia społeczne, w jakich funkcjonują Wiola z Maćkiem. Jest to ważne, bo inaczej się wymienia poglądy, podejmuje decyzje, lepsza jest komunikacja, gdy ludzie znają się osobiście. Dlatego teraz, do rodzącej się kolejnej enklawy FKM, zabierać będę na wizytację za każdym razem nowe wolontariuszki, jest to jedyna dobra i sprawdzona metoda na poznanie się wszystkich.
 
Magda znała zajęcia tylko z opisów, teraz miała okazję poczuć ich klimat. Trafiła na wyjątkową młodzież, która bez oporów podejmowała nawet trudne lub nowe dla nich tematy. Zrozumiała dlaczego żadna z nas nie grymasi, chętnie przekłada ustalone terminy i angażuje się tak bardzo w programy edukacyjne. Nagrodą dla nas za trud i zmęczenie jest zaangażowanie młodzieży, ich skupienie, interaktywne zachowania. To zawsze bardzo cieszy, dodaje skrzydeł, potwierdza sens i potrzebę tych działań.
 
Dzień w szkole był rewelacyjny! Dawno już nie miałyśmy okazji pracować z tak fantastyczną młodzieżą. Aktywne, myślące istoty świetnie podejmowały rzucane tematy. Lekcje przebiegły niesłychanie wartko, nie było ciszy trudnej do zniesienia, żadnych przestojów w konwersacji, młodzież była przyjaźnie nastawiona do nas, chętna do dialogu i wymiany myśli. Padały zaskakujące pytania, nie wahali się poruszać trudnych czy kłopotliwych tematów. Byłyśmy wszystkie pełne podziwu dla tychże młodziaków.
Godziny przeznaczone na poznanie się z Fundacją minęły wesoło, dowcipnie ale i z rozwagą oraz podkreśleniem ważności działań społecznych na rzecz zwierząt bezdomnych, szczególnie na lokalnym gruncie.
 
Myślę, że satysfakcja była wzajemna, szczere uśmiechy gościły na twarzach wszystkich. My zadowolone, że nasze wiadomości padały na tak chłonny grunt, młodzież, że miała pierwszy raz okazję uczestniczyć w prelekcji, która nie była w żadnym stopniu nudna. Nawet panie nauczycielki słuchały zdumione opowieści o tym, że kotka jest najmądrzejszą matką, jak wyglądają prawdziwe kocie amory, dlaczego kocice krzyczą na wiosnę, a kocury biją się strasznie, trudne słowa sterylizacja i kastracja przestały być nieznane i owiane tajemnicą, a choroby o których słyszeli dziwne opowieści teraz przestały budzić lęk i obawę.
Kiedy się gdzieś w Polsce, a w tym przypadku miało to miejsce w Szadku, trafi na taką wyjątkową szkołę, na mądre, otwarte dzieci chętne do współpracy, gdy po niesłychanie intensywnym dniu jesteśmy usatysfakcjonowane, że warto było przeznaczyć czas na kocie pogaduchy, bo mimo woli zmieniłyśmy świadomość dużej grupy ludzi, to właśnie z tych powodów ja i moje wolontariuszki tak chętnie przyjmujemy zaproszenia do coraz to nowych szkolnych społeczności. Raz jesteśmy rozczarowane biernością i brakiem zaangażowania, ale kiedy trafią się takie dzieciaki jak w Szadku, nabieramy wiatru w żagle i dalej głosimy te swoje kocie przykazania. Takie dni dodają otuchy i potwierdzają sens, że warto góry przenosić, choćby nawet dla kilku osób!
 
Wpis: 1.12.2013