Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Dzieje się!


Koniec roku kojarzy nam się zawsze tak samo - ze Świętami, choinką, prezentami, życzeniami.
Pieczemy ciasta, gotujemy potrawy, z radia płyną kolędy, nastaje czas pojednania, wyrozumiałości, większej tolerancji i miłości.
Zwalniamy tempo, delektując się ciszą, spokojem, spotkaniami z rodziną.
 
W Fundacji jest to pora, kiedy kończymy zajęcia edukacyjne i do połowy stycznia zajęte będziemy statystykami. 
Zliczamy wydane koty, interwencje, godziny spędzone w rozmaitych placówkach oświatowych, koty, które mimo wysiłków odeszły za Tęczowy Most, kalekie, które znalazły świetne domy.
Basia zaczyna pracę nad sprawozdaniem merytorycznym, Ania z panią księgową szykuje bilans do Urzędu Skarbowego. Pracy jest dużo, trzeba zaksięgować ostatnie faktury, zliczyć datki wrzucane do fundacyjnych puszek. Praca społeczna nie jest wolna od biurokracji. 
Bilans roku, jaki czyni Szefowa, jest odrobinę inny. Oceniam pracę obu Filii, liczę domy tymczasowe, oceniam  kampanie i projekty w jakich brała udział Fundacja Kocia Mama, analizuję kondycję finansową i komunikację ze sponsorami i darczyńcami, szkicuję bardzo wstępny harmonogram zajęć na rok kolejny.
Wytyczam nowe cele.
Wiele decyzji podejmuję intuicyjnie, coraz bardziej skłaniam się, by nasze cele dokonywały się spontanicznie, weryfikowane na bieżąco przez najlepszych  koordynatorów jakimi są Przypadek, Zrządzenie Losu i Łut Szczęścia.
Myślę, że to są dobrzy fundacyjni doradcy.
Największym dorobkiem w Kociej Mamie jest wzajemne zrozumienie. Obecnie po latach pracy, udało mi się zmontować zespół, który pracuje bez niepotrzebnych komentarzy, jest to w sumie sytuacja niebywała, kiedy dziewczyny wykonują polecenia mając świadomość, że jeśli przydzielam jakieś nawet z pozoru dziwne zadanie, to mam ku temu wyraźnie określony powód. 
Zaufanie połączone z autorytetem, sympatią, przyjaźnią to zjawisko niecodzienne.

Ten rok był przełomowy szczególnie dla Filii w Szadku.
Jestem bardzo szczęśliwa, bo dzięki konsekwencji, stabilności, wiarygodności przebiłyśmy się przez niedowierzanie, zwątpienie, zdumienie.
Po trzech latach rzetelnej pracy, Wiola i jej ekipa wpisali się w życie społeczne miasta.
Już nie są anonimowe, jakieś dziwne, traktowane obco.
Spełniła się moja przepowiednia, kiedy zatroskanej Wioli nie raz tłumaczyłam: wytrzymaj, pracuj, nie poddawaj się, rób swoje. Odrzuć złe opinie, nie słuchaj malkontentów, idź za głosem serca, przecież prawda i dobroć jest po Twojej stronie, naucz ich zaufania do siebie i Kociej Mamy.
To co teraz ich śmieszy, za lat kilka będzie i ich ideą.
Wiem, że dziewczyna była sceptyczna, na szczęście mi zawierzyła. Reanimowałam lat kilka, tłumaczyłam, podtrzymywałam na duchu, wspierałam, dodawałam otuchy.
Ileż razy ja szłam już tą drogą, trzymając za rękę niepewną swojej wartości, siły przebicia czy umiejętności co rusz to nową dziewczynę...
 
Po latach wyrosły, na pewne siebie, zdecydowane, moje nieodrodne.
Zmienia się też wzajemna relacja, już nie tylko do moich obowiązków należy bycie skałą, opoką, murem. Coraz częściej z radością słyszę, sama podjęłam decyzję, powiedz czy dobrze zareagowałam, dzwonię by się upewnić...
To jest moje największe osiągnięcie.
 
Ostatnie spotkanie edukacyjne w tym roku w Szadku, jakaś mała szkoła. Zajęcia prowadzone równolegle, mnie przypadła w udziale sympatyczna grupa, miła, aktywna, zdyscyplinowana.
Gorzej trafiła Renata z Natalką - młodzież w wieku trudnym, ni to dzieci ni dorośli, sami nie bardzo wiedzą jak się określić.
Do tego sytuacja dla nich dość dziwna, prelekcja z ciut z starszymi dziewczynami. Wiadomo - niepewność i konsternację najlepiej ukryć bezczelnością i tupetem.

Wiola jak zwykle przeżywała niegrzeczności młodych mężczyzn, my kompletnie wyluzowane pocieszałyśmy: 
- Nie wymyślaj, kiedyś w Piotrkowie było dużo gorzej, a jednak mamy z tamtej koszmarnej szkoły kilku fajnych wolontariuszy...
Renata przeszła samą siebie, do przeszkadzającego delikwenta rzekła: 
- Ciesz się, że nie trafiłeś na Szefową, już byś drzwi zamykał z drugiej strony...
Każdy sposób jest dobry, by zaprowadzić porządek! Pomysłowe mam dziewczyny, ale przede wszystkim mądre.
Pamiętajmy klimat małego miasteczka tkwi mocno w żyjących tam dzieciach ale i dorosłych, tylko że za sprawą Wioli mają możliwość innego spojrzenia, nieśmiałej próby na bycie innym i z czasem korzystają z tej szansy.
Właśnie dlatego i dla nich będziemy z uporem tam wracać.
To, co budziło niezrozumienie, może nawet śmieszność z czasem stanie się dla nich wartością, wyrocznią, drogą ku bycia takim, jakim się chce!!!
Przerabiałam podobne sytuację. Jestem skłonna prorokować, że za rok, kiedy pojawimy się w Sikucinie na zajęciach, powitają nas z radością, tak będzie!
 
Wpis: 5.01.2016