Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Dyzio i Kropek

  • Dyzio
    Dyzio
  • Kropek
    Kropek

To smutna historia 2 kotów, które szukają razem nowego domku.

Ich właścicielka zmarła parę miesięcy temu i jak to często bywa zostawiła po sobie 2 zupełnie nierozumiejące tej całej sytuacji koty. Znały tylko tę panią, były z nią od początku i były zawsze razem, nagle ukochana pani zniknęła z dnia na dzień, a one zostały przewiezione do obcego domu, do obcych ludzi i innych, też obcych, kotów.

Dyzio to czarny kocurek około dwuletni, Kropek jest czarno-biały i ogromny jak na kota - ma ok. 3 lat. Obaj są wykastrowani, zdrowi, czyści z piękną błyszczącą sierścią.

Ich historia jest tym bardziej smutna, że koty mają kłopot z zaadaptowaniem się w nowym otoczeniu.
Po wielu perypetiach związanych z mniej lub bardziej nieudanymi próbami oswojenia tej dwójki, koty zaczęły powoli okazywać normalne odruchy.
Kropek od początku dawał się pogłaskać, ale większość dnia spędzał pod wanną, więc kontakt był ograniczony choć opiekunka spędzała z nimi całe dnie. Dyzio więcej chodził po mieszkaniu, ale na widok człowieka lub po wykonaniu jakiegoś nagłego ruchu w te pędy uciekał pod wannę. Teraz można obok niego przejść, ale oczywiście spokojnie i powoli. Złapany na głaskanie dzielnie to znosi, natomiast nie ma z tego żadnej przyjemności.

Idealnym domem, byłby taki, gdzie nie ma dzieci, przy kimś spokojnym - no i oczywiście dla obu kotów. Kropek na pewno da szczęście nowemu właścicielowi, dodatkowo jego niespotykane umaszczenie i rozmiar, mega puszysty ogon, odczuwanie potrzeby kontaktu z człowiekiem, czyli głaskania są jego dodatkowymi atutami. Dyzio przy nim ma ogromną szansę, że z czasem też do tego dojdzie, że również będzie miziakiem.

Wierzę, że znajdzie się taki człowiek którego ta historia urzekła i który da im prawdziwy dom już na stałe.

Więcej nt. przykrej historii, jaka była udziałem tych kotów, na stronie Kocie interwencje



Dyzio i Kropek wraz z kilkoma innymi fundacyjnymi podopiecznymi pojechali do domu na Mazurach.