Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Duet wolontariacki


Witamy kolejny duet na pokładzie Kociej Mamy. Powiedziałabym, że to sytuacja typowa, wręcz tradycyjna. Już nawet nie pamiętam do kogo w kwestii wolontariatu zgłosiła się Daria. Otrzymałam informację, że chce pracować jako dom tymczasowy i pomoc w transporcie. Ponieważ od pewnego czasu prowadzę weryfikację, dziewczyny do mnie podsyłają wszystkich chętnych do podjęcia pracy w Kociej Mamie.
Przyjęłam taką politykę z kilku powodów. Jednym z nich jest brak czasu, mamy rewelacyjną opinię, jesteśmy znane, ale praca ze mną to nie zabawa, trzeba być odpowiedzialnym, aktywnym i bardzo kompetentnym. Fundacja to ogromny moloch, ale działający sprawnie, żadna z nas obarczona setką zadań nie ma czasu uczyć nierokujących osób. Trudno, by trzymać poziom muszę dbać o jakość.
 
Renata także została zaproszona na spotkanie, to jej przypadnie ewentualnie opieka na nową wolontariuszką. Imię rokuje dobrze - Daria. Jedną już mam w ekipie - jest solidna, to była jak widać prorocza opinia. 
Od pierwszego momentu wiedziałam, że to materiał na super wolontariuszkę - otwarta, miła, niezwykle komunikatywna, a od chwili, kiedy wyjęła notes i zaczęła zapisywać usłyszane informacje, byłam pewna, że dużo dobrego zrobi dla fundacji.
Jak widać mam rękę do ludzi!
 
Daria bardzo szybko zrobiła furorę w grupie. Mało, że wszystkie dziewczyny ją lubią, to mamy wrażenie, jakby była z nami od zawsze. Zawsze uśmiechnięta, punktualna, systematyczna, w krótkim czasie musiałam ją zacząć ograniczać w przyjmowaniu zadań. Trochę była zdziwiona, kiedy z uśmiechem powiedziałam: 
- Spokojnie, życie to nie tylko wolontariat, musisz mieć czas na rozrywki i przyjemności, czas by poznać smak życia. Tak, tak, do tego też się przyzwyczajaj, masz kompletnie inną szefową niż wszyscy, jestem wymagająca, ale nie pozwolę byś się stała fundacyjnym pracoholikiem. - dodałam.
Roześmiałyśmy się obie. 
- Fakt. - przyznała - Dziewczyny mnie uprzedziły, że u was, o sorry, u nas w Kociej jest wszystko postawione na głowie, ale podoba mi się.

Mało, że prowadzi dom tymczasowy i nie jest ważne, jakie koty mają otrzymać jej opiekę, to jeszcze pracuje w kontakcie, pilotuje kiermasze i jarmarki, zabiega o sponsorów i wsparcie, jeździ w transporcie dostarczając dziewczynom potrzebną karmę, robi zdjęcia adopcyjnym kociakom, zakłada bazarki, to w gratisie mam pośrednio jeszcze wolontariusza w postaci jej przyszłego męża, Bartka. Kilka razy zawitał do mnie, początkowo zdystansowany, troszkę z boku, patrzył na nas  jakby onieśmielony z niedowierzaniem, poznawał relację, miałam wrażenie, że bardzo dziwi go cała sytuacja, w którą też został mimo woli chcąc nie chcąc uwikłany. Finał jest taki, że Bartek też wsiąkł w Fundację. Widzę, że bardzo szybko zrozumiał, jaką rolę odgrywa w życiu każdej z nas Fundacja, ile daje nam radości, satysfakcji, więcej - stał się aktywny i ile może pomaga.
 
Dla mnie taka sytuacja jest komfortowa, bo inaczej się pracuje mając świadomość akceptacji przez bliskie osoby działań dla fundacji, a Daria ma trudne zadanie, bo bycie w kontakcie telefonicznym sprawia, że czasem ma się ochotę rozpłakać ze złości i bezsilności w zderzeniu z głupotą dzwoniących do nas ludzi.
 
Wpis: 11.09.2015