Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Człowiek może???


Taka opowieść nie mieści się w głowie, żeby człowiek coś takiego zrobił kotu...
A jednak Princessa jest żywym dowodem na to, że takie rzeczy też mają miejsce, że trafiają się tacy ludzie, którzy potrafią skrzywdzić kota aż tak bardzo. Ja widziałam już niejedno kocie nieszczęście, niejeden dramat, gdzie kot był maltretowany przez człowieka i czasem myślę, że ból fizyczny znieść jest łatwiej i mimo wszystko kota po ciężkich, bolesnych przeżyciach łatwiej nauczyć znowu ufać człowiekowi.
Czasem jest tak, że kot wypadnie z okna, ulegnie wypadkowi lokomocyjnemu, w sumie trudno winić kogokolwiek, bo przecież nie znane nam są zapisy w gwiazdach, ludzie też umierają, mają wypadki...
Miałyśmy koty, które cierpiały przez ludzi - pobite, opalone, wybite zęby, złamane łapy - człowiek potrafi być okrutny, kiedy czuje się bezkarny, kiedy ma przewagę fizyczną, czuje się Bogiem, zadaje ból drugiej istocie, bo sam ze sobą nie umie się poukładać. Ile trzeba mieć w sobie złości, jakie kompleksy, gdzie jest serce takiej istoty, że bez wahania podnosi rękę na kocię, dla którego powinien być opiekunem?
Dziewczyny płakały, kiedy przyjmowały te poranione koty. Miłość, czułość, spokój i czas robiły swoje, koty wychodziły ze swej skorupy. Zaczęły patrzeć przytomnie na to, co się wokół nich działo, już nie trwały w bezruchu z  martwymi oczami... Czas mijał, niósł zapomnienie, a głaszczące ręce pomagały ukoić cierpienie...
 
Teraz mamy kotkę... Trudny przypadek, nie będę ukrywać.
Histori jest nietypowa.
Zadzwoniła do mnie lekarka pracująca w jednej z naszych zaprzyjaźnionych przychodni, kociara, bardzo dobry diagnosta, że w okolicy Zwierzętarni mieszka w komórce rasowa kotka. Pojawiła się nie wiadomo skąd, karmicielki są zdumione, bo nie widziały jeszcze takiej pięknej kotki.
Gosia pyta - Iza, co mam robić? Co powiedzieć paniom?
- Jak to co? Niech łapią, zobaczymy.
No i się stało.
Kotka przepiękna, typowa przedstawicielka rasy norweski kot leśny, takie koty nie rodzą się w komórce.
Gosia przebadała ją, wysterylizowała i określiła wiek między rokiem a dwoma laty, na pewno miała już za sobą jedną ciążę albo i dwie.
Tyle informacji o zdrowiu fizycznym, ale...  Gosia zawahała się... Kotka jest dzika totalnie, agresywna, gryzie, drapie, dostaje furii, kiedy widzi zbliżającą się ludzką rękę...
 
Co z nią robimy? Wypuszczamy do piwnic z taką sierścią? Mowy nie ma! Za rok futro będzie w takim stanie, że odparzenia ją zabiją, spróbujemy socjalizować. Spytam dziewcząt, która się podejmie tego zadania. 
Może Magda, a może Aneta? To musi być znająca się na kotach i ich reakcjach dziewczyna, która nie boi się w dodatku kotów...
 
Decyduje się Aneta. 
Przyjmuje dzikusa i zaczyna z nią pracę. Teraz mija pół roku odkąd obie się poznały. Trafił swój na swego, powiem delikatnie. Dzikość, a raczej paniczny lęk przed kontaktem z człowiekiem, który rodził agresję, Aneta umiała przełamać. Mimo, iż kotka nie raz jej pokazała ostre pazury, dziewczyna nadal przejmowała inicjatywę i ponawiała próby kontaktu. Aneta jest niezłomna, odważna, ale zna koty, kocha je, rozumie ich reakcję i przyczyny jakie się składają na takie zachowanie, czyli właściwa osoba w tej sytuacji.
Nie miałam ani jednego słowa skargi na wyczyny, jakie były udziałem kotki, wręcz przeciwnie - Aneta tłumaczyła mi dlaczego Princessa ją podrapała aż do krwi. Nie wiedziałam czy się śmiać, płakać czy gratulować sobie wyjątkowej wolontariuszki.
 
Teraz kotka nie mieszka już w klatce, nie ucieka, nie dostaje szału na widok ręki - fantastyczny postęp w socjalizacji jej psychiki już nastąpił, ale nadal woli koty i bycie z nimi. 
Sądzę, a raczej obie jesteśmy pewne, to w tym przypadku Aneta ma decydujące zdanie, że nadszedł czas, żeby zacząć kotu szukać domu, tylko znowu jest jedno ALE...
Dom musi być wyjątkowy, wrażliwy, cierpliwy ale i osoba zajmująca się kotką musi mieć świadomość, że może jeszcze dużo czasu upłynąć, zanim kotka w pełni zaufa ludziom.
 
Jeszcze jeden wymóg odnośnie domu adopcyjnego - i to nie jest żaden kaprys czy dziwny warunek - kotka nie powinna trafić tam, gdzie są dzieci.
To jest przedstawicielka jednej z większych ras kotów domowych, jakie żyją na świecie, więc trzeba zachować ostrożność i bardzo umiejętnie z nią postępować.
 
Kiedy nastąpi przełom w jej komunikacji z ludźmi, nie wiem.
Ale skoro jeden człowiek okazał się taką bestią, że był w stanie zadać aż tak głębokie rany, mam nadzieję, że znajdzie się inny, cudowny anioł, który pomoże Princessie odnaleźć siebie.
 
Aneta i Fundacja będzie oczywiście w stałym kontakcie z osobą, która podejmie się tego wyzwania.
Wiem z autopsji, że czasem wydaje się, iż stoimy nad przepaścią, ogrania nas rozpacz, sądzimy, że sytuacja jest bez wyjścia, aż tu nagle coś się zmienia, nie wiadomo dlaczego i zaczyna świecić dla nas słońce. Tak może być też z Princessą, tylko trzeba dać jej szansę!!!
 
Wpis: 27.05.2013