Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Czasem niewiele znaczy bardzo dużo


Często bywa tak, że tymi najbardziej potrzebującymi zwierzętami opiekują się ludzie, którzy sami potrzebują pomocy. I nie jest mowa tu o spektakularnych akcjach, olbrzymich pieniądzach, tylko o zwykłej ludzkiej życzliwości, odrobinie czasu i dobrych chęci.

Na jednym z piotrkowskich osiedli stoi sobie dom otoczony z każdej strony blokami. Okoliczne piwniczne koty regularnie się tu stołują, bo właścicielka domu, mimo bardzo utrudniającej jej życie niepełnosprawności (braku rąk), nie potrafi przejść obojętnie obok głodnego zwierzęcia. Niestety jej sytuacja pozwala jedynie na dokarmianie kotów.

Przy chorobach dzikich kotów często osoby pełnosprawne natrafiają na techniczne trudności, tym bardziej w tej konkretnej sytuacji zaczęły się schody… Nawet przyjeżdżający na wizyty domowe weterynarz nie potrafił sobie poradzić ze złapaniem dzikusów i tym samym nie mógł rozpocząć skutecznego leczenia.

Na szczęście karmicielka natrafiła na telefon do „Kociej Mamy”. Dla nas tego rodzaju pomoc nie stanowi większego problemu. Wystarczyła chwila zastanowienia i znaleźliśmy rozwiązanie sytuacji. Po kilkuminutowej akcji półroczne dzikusy trafiły do transporterów a w nich do kliniki weterynaryjnej. Diagnoza – owrzodzenie przewodu pokarmowego i seria zastrzyków.

Dalsze leczenie już nie sprawi problemu. Fundacja wypożyczyła karmicielce klatkę, w której zamieszkały chore koty, dzięki czemu będzie do nich łatwy dostęp przy podawaniu kolejnych leków. Do chorowitków codziennie będzie zaglądał lekarz aż do ich całkowitego wyzdrowienia.

 

Wpis: 13.09.2011