Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Czas wyjazdów, czas powrotów


Sytuacja typowa dla codzienności wakacyjnej Kociej Mamy - zbyt dużo maluchów, kotnych kotek wędrujących ze swoimi pociechami z jednych do komórek do drugich. Maluchy się rozłażą, giną pod kołami albo padają ofiarami psów. Każdy, kto kocha te zwierzaki, a nawet zwyczajnie tylko je lubi, stara się zapewnić im opiekę. Nie każdy jest kociarzem, zna koty, wie jakie są ich zwyczaje, dlatego ludzie szukają pomocy wszędzie, rozpytują znajomych, kolegów, rodzinę czy aby ktoś nie zapragnie otworzyć serca przynajmniej dla jednego futrzaka. W końcu wcześniej czy później i tak trafią na Fundację...

Telefony latem mają jeden motyw przewodni, jedna informacja przewija się do znudzenia: "Okociła się kotka, ma ileś tam małych..."
Kiedy pada pytanie o aktywność, zachowania są różne - jedni są chętni oferują złapać smarki, nawet fundują im jakąś drobną wyprawkę, inni nawet płacą za książeczki zdrowia mając świadomość ile mam kotów na fundacyjnym garnuszku. Miłe to są zachowania. Jest i druga grupa, roszczeniowa, nieaktywna, taka tylko wskazująca długim palcem, gdzie mamy być aktywne. Nic nie pomogą, nie zaoferują. Są przekonani, że Fundacja nie spełnia ich oczekiwań, jest jakaś taka niespójna, mało nowoczesna, o dziwnych standardach i preferencjach... Taką opinię usłyszałam nieraz, kiedy to w swej naiwności liczyłam na zrozumienie, jak trudno mi zgromadzić fundusze na niezbędne, minimalne potrzeby wynikające z pracy według zapisu w Statucie.
Czasem łapię się na tym, że jestem strasznie naiwna w swej uczciwości i działaniu na rzecz poprawy kociej bezdomności. Nadal w większości społeczność kociarzy jest niezwykle trudna i mało wyrozumiała. 

Jest także trzecia grupa, ale to są oczywiście z reguły dziewczyny z Kociej Mamy albo ludzie z nami blisko związani, tacy niezdeklarowani wolontariusze Fundacji, przyjaciele, sympatycy, fani kotów od zawsze.
Oni i złapią i przetrzymają do czasu adopcji małe smarki, matki zawiozą na zabieg, znajdą dom, a jak nie, to wypuszczą w przyjazne środowisko. 
Świetni ludzi, takich trzeba wspierać, bo wiem że dobre serce i chęci to wszystko, co mogą dać od siebie, ale w czasie wakacji dla mnie taka pomoc jest najcenniejszym prezentem, jaki mogę otrzymać.

Ostatnia grupa to moje dziewczyny. Latem pracują niezwykle aktywnie, w sumie wszystkie te na domach tymczasowych oraz te odpowiedzialne za portale adopcyjne, kiermasze, aukcje.
 
No i jest jeszcze jedna rzecz, która oczywiście zaczęła się ode mnie, nosi ona miano "klątwy wyjazdowej"...
Kiedyś, będąc na wczasach w gospodarstwie agroturystycznym w Kotlinie Kłodzkiej spotkałam kotkę i 3 smarki w średnio dobrym stanie. Finał był taki, że kotka z dziećmi przyjechała ze mną do Łodzi i od tamtej pory, zawsze kiedy się pakuję, dziewczyny pytają niewinnie czy w bagażu uwzględniłam koci kontener, tak na wszelki wypadek...
Nie komentuję, bo tak naprawdę nie wiem, w jakim kocim gronie przyjdzie mi wracać do domu.
Koty za moim przykładem zwoziły i inne wolontariuszki. Skoro Szefowa może, dlaczegóż one mają być gorsze?
 
Teraz klątwa wyróżniła Renatę. Nawet nie komentowałam, kiedy niby ot tak pojawiły się 2 zdjęcia jako pocztówki z wakacji. Na nich nikt inny jak tylko dwa małe, zasmarkane kociaki. Prezesowa niewinnie informuje, że same do niej wyszły! Ha! A co ma powiedzieć?!
Milczę, ale obserwuję rozwój sytuacji. Widzę nowe zdjęcia - karmią koty, poszli do weta, nagle pojawiła się i kotka matka. Termin powrotu się zbliża, czuję, że dziewczyna się miota, jak to ona "Czajnik", ale nie pada w moim kierunku żadna prośba. W sumie po co, przecież ona mnie zna doskonale, wie, ale patrzę, widzę, trzymam rękę na pulsie. 
Wreszcie dałam za wygraną:
- Renatka, jak gospodarze przekażą nam rodzinę, zabieraj do domu!
Na to tylko czekała!
No i mamy letni gratis, maluchy wraz z matką bardzo grzecznie spędziły długą podróż do Łodzi. Teraz małe pięknie się leczą z kociego kataru, kotka czeka na zabieg, potem przed nią do jeszcze jeden wypad, tym razem do stałego domu. Czeka już na nią nowa rodzina. 
 
Kilka lat miałam spokój, sądziłam naiwnie, że wakacyjna Klątwa zapomniała o Fundacji, ale jak widać i ja się czasem mylę, w sumie to i dobrze. Sądzę, że czas wpisać Klątwę, jako kolejną niezwykle ważną kociomaminą tradycję!
 
Wpis: 6.08.2015