Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Czarny kot na drodze oznacza szczęście?

 

Zimą boję się najbardziej dwóch rodzajów wypadków jakim ulegają koty. Pierwsza grupa to tragiczne zdarzenia, które mają miejsce, gdy koty grzeją się na silnikach. Druga to zderzenia z autem, typowe wypadki komunikacyjne.

Ciało kota jest na tyle słabe i kruche, że uszkodzenia narządów wewnętrznych mogą być tak rozległe, iż nie pozostaje nam nic innego, jak tylko kota pożegnać.
Jeśli jednak jest chociaż cień nadziei, nawet marne rokowania na życie, podejmujemy wyzwanie i leczymy!!!


Przeważnie, w zależności od odniesionych obrażeń, operacje kończą się amputacją mniej lub bardziej inwazyjną, a co za tym idzie, koty te mają od razu bilet do działu tzw. "Trudnych adopcji".
Fundacja ma opinię ugruntowaną renomę takiej, która walczy o każde kocie życie, ale nie za wszelką cenę.
Nie ratujemy dlatego, że taką mamy fantazję. Pomagamy i walczymy w przypadkach, kiedy uraz jest widoczny, ale prawidłowo funkcjonują wszystkie narządy. Bierzemy pod uwagę, że taki kot może później wymagać specjalistycznej i wzmożonej opieki w nowym domu, ale my taki dom mu znajdziemy!
Szanujemy prawo kota do godnego życia, ale jednoczesnie zachowujemy zdrowy rozsądek. Mając na uwadze względy etyczne i moralne zawsze podejmujemy decyzje z myślą o dobru kota, nawet gdyby to miało dla nas być osobistą porażką albo tragedią.
My, kocie opiekunki, mamy umiejętność odłożenia własnych emocji na bok i skierowanie całej energii i uwagi na pomoc kotu.
Jest to trudne, ale to jest już wyższa forma pojmowania pracy na rzecz zwierząt, szczególnie tych bezdomnych.


Nie ma tu miejsca na rutynę, zobojętnienie czy brak serca.
Dla nas zawsze liczy się każdy kot.
 
A jak to się stało, że pewnego zimowego dnia młode kocię dostało się pod auto?

Biegło za myszką czy za ptakiem? Czy po prostu straciło czujność?
Nie wiadomo ilu ludzi go widziało, odwracało wzrok, wymazywało z pamięci niechciany widok!
Cóż kolejny potrącony kot! A bo to kotów mało?!
Na co mi ten kłopot! Trzeba by potem pojechać do lekarza, a przecież to nie mój kot...

A on się czołgał obolały, przerażony, zanim ktoś go wreszcie zobaczył, zatrzymał się, by pomóc...
I jak w bajce nagle odmienił się koci los!!!
Czarny kot ma szczęście!
Człowiek go zabrał, zawiózł do lecznicy, a tam już dalszą opiekę nad nim przejęła taka dziwna Fundacja, która takie bidule najbardziej kocha.
Bolało jeszcze bardzo, bo przecież uraz był ciężki, w końcu ma szczęście, że przeżył zderzenie z autem.
Wybite zęby, uraz czaszki, pęknięte podniebienie, stłuczony pęcherz, no i ta łapka, tak fatalnie kontuzjowana, że niestety nieunikniona jest operacja.
Ale żeby kot trafił na stół operacyjny, niestety jego stan musi być lepszy. Kot mruczy przy każdym dotyku, lgnie do człowieka, wszyscy są przerażeni, bo rokowania są marne, a taki z niego miziak i przytulanka...

W oczekiwaniu na poprawę trwaliśmy kilka dni...
Kot wszystkich czaruje swoim zachowaniem, nie wie, że wisi nad nim wyrok, a przede mną trudna decyzja. Jeśli nerki nie zaczną prawidłowo pracować... Nie chcę nawet o tym myśleć!

To są ciemne strony działania FKM !
Lekarze zdają mi relacje każdego dnia, wiedzą, że to na mnie spoczywa największa odpowiedzialność, oni sami nie podejmą żadnej decyzji.

A ja robię dobrą minę do złej gry, czekam, uspokajam, dodaję otuchy.
A jednak czarny kot ma szczęście!!!
Opuchlizna zaczęła ustępować i wszystko wraca do normy. Łapka sprawia kłopot i ból przy poruszaniu, więc szybko wykonujmy wszystkie konieczne badania, analizy moczu i krwi, prześwietlenia niezbędne do przeprowadzenia operacji, usg, testy i wymazy, żeby uniknąć najmniejszego błędu i wyeliminować ryzyko pomyłki czy błędu.
Lekarze nie mieli zastrzeżeń co do stanu małego połamańca i po tygodniowym leczeniu w Zwierzętarni trafił do Żyrafy, gdzie Wojciech Witczak znany ze swej precyzji i niesamowitych umiejętności sprawił, że kot znowu ma sprawną łapkę.
Czasem los pisze takie kocie historie, że uwierzyć w nie trudno, a jednak się dzieją.

Kot jest już w domu tymczasowym u Magdy i po rehabilitacji będzie przygotowywany do adopcji.
 

W tej historii jedna jest fajna kwestia - kiedy nadawaliśmy imię tej pokrzywdzonej kociej istocie, nikt nie miał innego pomysłu niż nazwać go Szczęściarz!!!

Bo w tej historii jest niesamowity fakt, że gdzieś pod Łodzią, pośród lasów, taki biedny kot akurat miał szczęście, żeby po wypadku spotkać kociarza z FKM!!!
Te kocie opowieści...

 

Wpis: 18.01.2013