Cykliczne spotkania kiermaszowe
To już jest tradycja kociomamina, że spotykamy Łodzian na rozmaitych kiermaszach. Jesteśmy obecne z naszym stoiskiem na Księżym Młynie i na ulicy Piotrkowskiej. Dziewczyny bardzo polubiły tę formę pracy, bo jest to także okazja, by pobyć z koleżanką.
Dawno już przestałam modelować im działanie w Fundacji. Znają potrzeby więc same też starają się zapewnić dobrobyt przyjmowanym kociakom. Zakocenie jest typowym zjawiskiem podczas wakacji. W sumie od maja do końca października mamy domy non stop przepełnione maluchami i kotami dorosłymi. Dlaczego tak się dzieje? Czyżbym popełniała błąd w tak fantastycznie działającej dotąd logistyce?
Nie, oczywiście, powód jest zupełnie inny. Ja nagle nie straciłam głowy ani zdrowego rozsądku. Przyczyna jest prosta: nadal rodzi się zbyt dużo bezdomnych kotów. Opiekunowie wyznają najczęściej jedną zasadę: zgłosić maluchy do Fundacji. Mogą wszystko: złapać smarki, dostarczyć do lecznicy, odłowić na zabieg dziką matkę, nawet przekazać karmę czy pieniężne wsparcie, byle maluchów nie zabrać pod swój dach. Dlaczego tak się bronią przed byciem na moment domem tymczasowym? Najczęsciej z obawy przed z zbytnim zaangażowaniem, nieumiejętnością rozstania albo nie godzi się członek rodziny, bądź występuje w domu alergia.
Ale że bardzo kochają koty i los ich nie jest im obojętny, stąd droga do Kociej Mamy. A my jak zwykle ulegamy. Zapełniamy lecznice, zmuszając lekarzy by między pacjentami sprzątali kocie kuwety i oswajali pół dzikie smarki. To chora sytuacja - powiem szczerze. Ale doceniam ich poświęcenie, nie robią tego, bo lubią Szefową, ale mają świadomość ogromu pracy i kłopotów lokalowych związanych z wakacjami.
Dlatego żeby na to towarzystwo zarobić biegamy w słońcu i deszczu po całej Łodzi.
Tym razem, jak świadczy o tym zawartość fundacyjnej puszki, utarg na Księżym Młynie był niezły, ale dalsze sprzedawanie zepsuł padający deszcz. Trudno, za miesiąc zapraszamy na kolejny kiermasz.
Wpis: 3.07.2015