Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Ciężko to widzę

 

Wszystkie moje dziewczyny są wyjątkowe, bo z uwagi na czasy w jakich żyjemy oprócz karier zawodowych, spełniania się w rodzinie są społeczne. To je przede wszystkim wyróżnia wśród innych.
Młodość ma swoje prawa i przywileje a one są nad wiek odpowiedzialne i mówiąc szczerze, więcej dają mi powodów do dumy niż przysparzają kłopotów.
Na co dzień nie jestem ani zbyt wylewna ani skłonna do pochwał. Dobrze jest jak nie mam zastrzeżeń do sposobu ich pracy, co jednocześnie nie oznacza, że nie dostrzegam ich zaangażowania.


Wiosna i jak już widzę lato, upłynie nam na porządkowaniu kocich spraw na Starowej Górze, jest to można by rzec dzielnica na peryferiach Łodzi.
Stało się to za przyczyną Magdy.
Dzielę dziewczyny na dwie kategorie, pierwsza to te, które przychodzą, wybierają sobie zakres pracy i konsekwentnie się tych ustaleń trzymają i druga grupa, ta bardziej nieprzewidywalna, to te, które szybko się nudzą tym co mają robić i non stop wymyślają sobie kolejne zadania.
Nie oceniam ich w żaden sposób, bo każda forma pracy wolontariackiej jest potrzebna.
Niespokojne duchy też są mile widziane, bo dzięki nim zawsze coś się dzieje.
Taka właśnie jest Magda, ciągle coś wymyśla.
Na początku miała być domem tymczasowym, potem doszły do tego łapanki kotów.
Z czasem zaczęła pomagać wpisywać reportaże na stronkę o tym, że ma pod opieką aukcje na allegro już nawet nie wspomnę. Do tego studiuje, ma małe dziecko i tysiące innych zajęć.


No i mi wymyśla ciągle coś.


O sąsiadce miłośniczce kotów słyszałam już w ubiegłym roku.
Magda chciała poddać sterylizacji kotki, którymi się pani opiekuje. Ja nie robiłam żadnych trudności, gorzej było z opiekunką. Nie chciała okaleczać kocic.
Magda jak to młoda głowa, piekliła się trochę, ale wytłumaczyłam, że nie będziemy ze staruszką walczyć. Zostawmy naturze pole do działania. Koty same o siebie zadbają .
I tak się stało.
Wiosna, czas rujek i kocich amorów okazał się bardzo hojny w małe kocięta.
Pani sąsiadka sama poprosiła Magdę o pomoc.

Wszystkie jej kotki były kotne, wysyp małych przeraził opiekunkę.
Bez nas fundacji nie poradzi sobie.
Zaczęłyśmy pracować.


Magda wyposażona w aparat zrobiła dokumentację ile jest maluchów i w jakim wieku. Trzeba ustalić kolejność w jakiej będziemy je zabierać, wyrabiać książeczki zdrowia i adoptować.
Jednocześnie kolejne kocice będą sterylizowane, staruszka godzi się już na wszystko, żebyśmy tylko opanowały sytuację w jej domu z kotami.

Nie pamiętam już ile było małych kociąt kiedy zaczęłyśmy porządek, ale liczba 12 bądź 14 kołacze w mej głowie.
W międzyczasie zdarzyło się kilka razy, że dzwonili ludzie, którzy znaleźli niesamodzielne kocięta i nie bardzo radzili sobie z ich pielęgnacją.
Wtedy zabierałyśmy te najsilniejsze kocięta a matkom podkładałyśmy znajdy.

Magda koordynowała rotacją kociąt a matki, młode kotki karmiły co tylko im podłożyła.
Teraz jesteśmy już na końcu drogi. Dorastają ostatnie kociaki, nic tylko szukać dobrych domów.
Matki są już częściowo zabezpieczone, niebawem na zabieg pojadą ostatni, tatuś kocur też.


A wszystko zaczęło się od słów: Ciężko to widzę.............

Może nie było tyle ciężko, co kosztownie raczej. Cały bowiem ciężar interwencji spoczywał na FKM.
Książeczki zdrowia, leczenie ale i pielęgnacja i właściwe odżywianie matek, które non stop karmiły maluchy pochłonęły nie małe fundusze.
Ale przecież taka jest podstawowa rola fundacji, pomagać nie tylko tym bezdomnym, nieporadnym życiowo także. W końcu wszystkie koty nasze są.


Wpis: 22.06.2012