Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Ciężko się z tym pogodzić, ale Szefowa zna koty najlepiej!


Kiedy postanowiłam założyć Fundację, nie sądziłam nawet przez moment, że nadejdzie czas, kiedy moje życie tak się zmieni, że zaburzy normalny rytm pracy, że będę miała zaległości w każdej dziedzinie.
Od kilku lat nie wiem, co to jest nuda, brak zajęcia, cisza w domu czy spokój na podwórku.
Im słynniejsza jest Fundacja, tym ja mam mniej prywatności. Nagle ludzie jakby zapomnieli, że ja także pracuję zawodowo, że działanie w Fundacji to jest pełen wolontariat, nie tylko dla moich dziewcząt, dla mnie także, że pomagam ludziom, bo kocham koty, a nie jest to mój sposób na zarabianie pieniędzy!
Telefony dzwonią całą dobę, w niedzielę, święta, kiedy pracuję i gdy mam urlop. Nie mam chwili wytchnienia, bo byłam na tyle nierozsądna i założyłam Fundację, a skoro ta działa bardzo skutecznie, to powinna być aktywna 24 godziny na dobę... Niestety takie są roszczenia opiekunów kotów.
Każdy, kto przebywa ze mną choć przez kilka godzin, kręci głową w zdumieniu, jak ty to wytrzymujesz? Czy ci ludzie nie mają rozumu? Zamęczą cię!
No właśnie! A ja staram się i to bardzo ustawić tak pracę w Fundacji, żeby moje cudne dziewczyny przejęły część obowiązków i robią to chroniąc mnie, dając mi czas na odpoczynek, na krótkie chwile relaksu, żebym mogła czasem iść na spacer czy do kina. 

"Fabryczna story" nadal trwa. Sądzę, że dzięki kociakom z Konina uda się tam zrobić porządek w kocim stadzie.
Jak mnie nie myliło przeczucie i wiedza - obie kotki-matki były kotne i miały potomstwo, tylko, że jedna z nich wychowywała swe dzieci gdzieś w ukryciu. Nie była na tyle ufna, żeby małe smarki pokazać ludziom.
Teraz, kiedy zdecydowała się je przyprowadzić na podwórko obok rampy, mają już 8 tygodni i nie są takie miłe jak przyrodnie rodzeństwo. Nie znają ludzkiej ręki, nie lgną do ludzi, a wręcz się ich boją!
Gdy opiekun mi o nich opowiedział, padła szybka decyzja: trzeba je złapać i próbować socjalizować! Każdy następny dzień działa na ich niekorzyść!
Pan Romek się obruszył, zaprotestował...
- One nie są dzikie, tylko troszkę wystraszone!
- To proszę je złapać i przekazać Fundacji. Ja nie będę za kilka tygodni narażać żadnej dziewczyny prowadzącej dom tymczasowy na przyjmowanie dzikich, biegających po firankach kotów!
Moja stanowcza wypowiedź zaostrzyła sytuację. Powiało chłodem, jak zawsze, kiedy mam inne niż karmiciel zdanie i twardo go bronię.
 
Do pomocy w złapaniu małych kociąt zgłosiła się Olga. Oswajać zdecydowała się nowa wolontariuszka - Wiktoria. Pan Roman miał pomóc złapać biegające między autami malce.
Rano, gdy pojawiła się Olga, jedno kociątko siedziało już grzecznie w kontenerze. Złapał je Roman. Drugie drwiło z ludzi, przyglądając im się z pewnej odległości.
Wieczorem, kiedy rampy są puste, panuje cisza i spokój, małe kocię straciło czujność i Olga złapała je bez problemu.
 
Teraz Wiktoria ma oba u siebie w domu. Zadanie przed nią trudne - ma dwa tygodnie, żeby nauczyć je ufności do ludzi. Dziewczyna jest bardzo zaangażowana, chętna do działania, grupa wesprze ją, jeśli zajdzie taka potrzeba, poprowadzi za rękę, doda otuchy. Nie będzie sama z problemem. Tak bowiem działa Kocia Mama.
 
A Romek? Cóż, sądzę, że kiedyś zrozumie, że Szefowa nie może pozwolić sobie na żadne słabości, ustępstwa od wypracowanych przez lata schematów, na odwlekanie działań czy też uleganie sugestiom laików. Czyni to dla dobra kotów ale i ludzi. Musi być twarda, stanowcza i postępować kierując się przede wszystkim wiedzą o życiu i zachowaniu kotów. W tej pracy, żeby być skutecznym, trzeba być fachowcem i profesjonalistą, a my takie jesteśmy, nawet gdy słyszymy krzywdzącą nas opinię: nie macie serca zabierając takie maluchy matkom. 
Jest wręcz przeciwnie! 
Bierzemy je do naszych domów, by miały szansę na adopcję, by nie powiększały populacji dzikich i bezdomnych, by w przyszłości nie tułały się po śmietnikach w poszukiwaniu pożywienia, nie rozmnażały w komórkach i piwnicach. Dlatego nawet jeśli czasem słyszymy przykre słowa, działamy dalej!
 
Wpis: 5.07.2013