Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Bumerang


Zanim zacznę kolejną opowieść o interwencji wolontariuszek FKM chcę podkreślić, że wszystkie sytuacje i zdarzenia, które opisujemy są prawdziwe, jednak traktuję je jako element wyjściowy do przybliżenia zasad i form pracy jakie określają nasze działania. To nie są relacje typowo reportażowe, wzbogacone są o przemyślenia, wnioski, refleksje, które są konsekwencją ponad 16 letniej pracy na rzecz bezdomnych. Myślę, że świadomość czasu ile lat pełnię służbę społeczną i kondycja oraz skuteczność FKM pomoże karmicielom zrozumieć moje decyzje. 
 
Temat kotów bytujących nieopodal Łódzkiej Politechniki powraca każdego roku na początku wiosny. Wiadomo czas kocich amorów, potem za kilka tygodni znowu pojawią się kolejne małe dołączając do tych, które już tam mieszkają. Sytuacja trudna, bo teren bytowania rozległy, karmicieli kilku. Do tej pory starali się w miarę możliwości łapać koty na zabiegi, ale to nie wystarczyło bo ustabilizować sytuację. No i jeszcze "życzliwi" ludzie co jakiś czas podrzucali im do stada kociaki...
 
Braku konsekwentnej i spójnej aktywności kończy się zawsze w jeden sposób. Małe, często dzikie i bardzo chore smarki różnymi drogami trafiają do Fundacji. Często karmicielom łatwo się stawia miseczkę z karmą, lepi prowizoryczne schronienia, ale gorzej idzie im solidarna i systematyczna praca w grupie. Każdy opiekun z reguły ma inny pomysł i tak długo trwają waśnie i przepychanki, aż kotka jedna z drugą powije młode. Przeważnie ukrywa je starannie i wyprowadza dopiero wtedy, kiedy są samodzielne, a na widok człowieka czmychają w popłochu.
 
Sygnały o trudnej sytuacji kotów w okolicach akademików Politechniki Łódzkiej  co jakiś czas z różnych stron docierały do Fundacji. Po kolejnej takiej prośbie Ania, wolontariuszka wypożyczająca sprzęt, postanowiła zainterweniować. Wraz z Renatą i Izą umówiły się z karmicielami na odławianie kotów w celu ich sterylizacji i kastracji. Ta decyzja to był to strzał w dziesiątkę. Dziewczyny od razu wyłapały wszystkie nieprawidłowości w działaniu karmicieli, które niestety eliminowały pozytywny efekt. Z chwilą, kiedy karmiciele wysłuchali porad, przeanalizowali, a co dodatkowo mnie cieszy, zastosowali nasze metody, pojawiły się efekty! W pierwszym tygodniu do lecznicy trafiły 2 koty, w kolejnym następne 3. Ponadto jeden z karmicieli wyłapał sam kolejne 2 koty bytujące na pobliskiej budowie. A to jeszcze nie koniec...
  
Od lat  powtarzamy do znudzenia, że koty karmi wiele osób w danym otoczeniu, tylko nie każdy do tego się przyznaje. Zasady łapanki też są tak ustalone, że przestrzeganie przećwiczonych procedur musi zakończyć się sukcesem.
Z doświadczenia mogę powiedziec, że największym kłopotem jest zastosowanie się do zaleceń wolontariuszek, bo karmicielom trudno uwierzyć w ich kompetencje. Cóż, niestety od lat powtarzam z uporem maniaka, że to, że moje wolontariuszki są młode i śliczne, nie oznacza, że są głupie. Stwierdzam, że czas najwyższy, by opiekunowie kotów przestali się wymądrzać, bo moja cierpliwość niestety się już wyczerpała. Zalecam zatem następujące zachowanie: proszę grzecznie słuchać i wypełniać polecenia. W przeciwnym przypadku odmawiam przejęcia przez Fundację odpowiedzialności za narodzone koty.

Z całą powagą i odpowiedzialnością należy przyjąć me słowa, bowiem sądzę, że niektórzy opiekunowie i karmiciele odrobinę stracili poczucie realności. Uważam, że dotychczas byłam zbyt łagodna i wyrozumiała patrząc przez palce na fanaberie, które wyprawiają. Licząc na takt i dobre wychowanie, nie przypuszczałam, że będę zmuszona napisać te słowa, ale skoro sytuacja stała się lekko absurdalna przypominam: to jest moja fundacja. Za wszystkie decyzje, pomysły i działania, które są podejmowane, zawsze wszelkie konsekwencje, przede wszystkim finansowe, ponoszę wyłącznie ja. Nie ma u nas zasady odpowiedzialności zbiorowej. Dlatego dłużej nie mam ochoty tolerować ignorowania ustaleń.  Odtąd koszty wszelkich samodzielnych decyzji i poczynań podjętych bez konsultacji i aprobaty ze strony Fundacji, opiekunowie kotów ponosić będą sami.
Dotyczy to oczywiście wszelkich aspektów opieki związanej z zabezpieczaniem bezdomnych, zabiegów, operacji, metody rehabilitacji i przeprowadzania wszelkich badań i testów. 
  
Wpis: 16.04.2016