Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Bo my jesteśmy z innej bajki

 

Cała historia jest tak dziwna i niecodzienna, że nikt, kto jej nie przeżył, nie uwierzyłby, że jest taka Szefowa i takie dziewczyny, które w sumie dokonują rzeczy niemożliwych.
Patrząc na te moje wiotkie panny, takie delikatne i zwiewne jak mimozy, a jednocześnie twarde i niezłomne, serce mi się cieszy, że trafiły właśnie do mnie.
Pamiętam jak przed laty, Emilka odetchnęła z ulgą, że w tym gronie wreszcie się nikt nie śmieje, że ratuje motyle i pieli grządki. Potem Magda zwana Szczęśliwy Robaczek, cieszyła się jak dziecko, że może dla nas piec ciasta i pierniki i nikt się nie dziwi talentowi, jaki ma pani celnik.
Atmosfera panująca w Fundacji jest tak niezwykła i na tyle nie przypomina relacji jakie panują w innych Tozach, że ludzie się dziwią i zazdroszczą tej kotowej rodziny.


Magda, moja druga prawa ręka, to specjalistka od ściągania kotów do Fundacji. Zawsze jakoś niechcący trafi jej się interwencja, która musi się zakończyć w jeden tylko sposób: przyjęciem kota na garnuszek Kociej Mamy. Cóż, mogła mieć gorszą skazę. W sumie to ja się już przyzwyczaiłam do tych wybiegów. Jak niekiedy pytam: Magda, ile masz kotów? Nagle zapada cisza, a potem jednym tchem wylicza: jeden siedzi u teściów, to się nie liczy, dwa mieszkają w klatce, jeden śpi na szafce w przedpokoju, matka z dwojgiem dzieci się nie liczy, bo jeszcze nie do adopcji, no to jeszcze tego mogę przyjąć, wyrazisz, Szefowa, zgodę?
Michał już się zgodził - sapie na koniec!
I co mam zrobić?
Kiwam głową na znak aprobaty i na koniec wyciągam swoje argumenty! Dobrze, weźmiemy ale jak wygląda sytuacja na uczelni?

-Wszystko zaliczone na bieżąco!
-No to pięknie, bierz tego kota!


Teraz za sprawą Magdy pojechałyśmy po koty aż na drugi koniec Polski. Dlaczego aż tak daleko? Bo taka była potrzeba!


Zdarza się, że ludzka bieda nakłada się na nowelizację Ustawy o Ochronie Praw Zwierząt, a wtedy nierzadko cierpią na tym koty. Skoro już  dowiedziałyśmy się o problemie, trudno było nie pomóc, szczególnie, że miałam już  pomysł na rozwiązanie trudnej sytuacji.
Nie jest to, niestety,  sprawa jednostkowa. Teraz w podobnym położeniu jest wiele osób, które sądziły, że koty rasowe pomogą im podnieść standard życia.
Ale stało się inaczej, bowiem w przypadku kiedy koty nie mają odpowiednich dokumentów, jeśli hodowla nie jest zarejestrowana, koty nie są atrakcyjnym towarem, trudno znaleźć nabywcę.
Czas płynie, koty rosną, mnożą się między sobą, liczne już stado wymaga większej ilości karmy, brakuje pieniędzy na leczenie, szczepienia, na pielęgnację, a koty z długą sierścią, takie jak norweskie leśnie i maine coony, są przedstawicielami wrażliwej i delikatnej rasy. Źle żywione koty zaczynają chorować, a opiekunka nie ma funduszy na wizytę u weterynarza.
Szuka ratunku, dla siebie i kotów, ale nie bardzo wie do kogo się udać,bo boi się rozgłosu, napiętnowania i konsekwencji wynikających z prowadzenia nieformalnej hodowli.

Aż pewnego dnia ktoś jej mówi, że jest taka fundacja w Łodzi, która bez zbędnego zamieszania, bez mediów i publikacji w internecie, pomoże, przyjedzie i zabierze wszystkie koty. Przebada je, wyleczy i znajdzie im nowe domy.


Pani słuchała ze zdumieniem! I  nikt nie będzie miał pretensji ani robił przykrości? Koty fakt są w fatalnym stanie, ale kiedy jest się osoba bezrobotną, to niezwykle trudno podejmować decyzję czy kupić chleb rodzinie czy iść do weterynarza!
Życie nie dla każdego jest dobre.
Nie tak miał wyglądać interes życia!


Pani się miota jak ptak w klatce, kocha koty przecież, ale nie ma już siły patrzeć jak marnieją z dnia na dzień...
Podejmuje decyzję! Spotka się z Fundacją!


Umówiłyśmy się na niedzielę, droga przed nami daleka ponad 250 km w jedną stronę, zabieramy 12 kontenerów. Jedziemy z duszą na ramieniu, nie wiemy co nas czeka. Jaki będzie kontakt z opiekunką  w jakim stanie są koty?

 

Koty przyjechały do Łodzi wszystkie. Matka karmiąca dwa maluchy, dwa trzymiesięczne kocięta i 7 dorosłych kotów w wieku od roku do 5 lat.
W domu zostały dwa najstarsze koty:  kocur i kotka, pani obiecała je zabezpieczyć, jej nadzieja na bogactwo poszła w zapomnienie!

Teraz ma tylko niesmak, jest rozgoryczona i jest jej wstyd, bo nikogo nie może zaprosić do domu... Tak się dzieje kiedy w jednym lokalu  mieszka 6 kocurów bez kastracji, nie uniknie się zapachu ani tym bardziej nie okiełzna ich natury...

 

Koty są chore, zabiedzone, wycieńczone ale nie są skrzywione psychicznie. To nie są koty klatkowe, widać to zachowaniu, po ich dobrym kontakcie z ludźmi.
Teraz po wizycie u weterynarza, dorosłe koty zostały poddane sterylizacji i kastracji, a maluchy odrobaczone i oba znalazły już wspólny dom .


Potrzebujemy dużo czasu, spokoju i miłości dla tych dorosłych. Minie kilka miesięcy zanim uzupełnią brakujące kilogramy, sierść nabierze blasku i jedwabistego połysku. Pierwszy raz widzę maine coony tak wyniszczone. Nie mogę uwierzyć, że jeden z nich waży niecałe 3 kg...

Nie chcę myśleć jakie były by ich dalsze losy, gdybym nie uległa namowom Magdy i nie pojechała po nie, a przecież mogło tak być, że nigdy byśmy się o nich nie dowiedziały. Jak zwykle cudowne zakończenie zależy od  łutu szczęścia. Zrządzeniem losu usłyszałam o tych biedakach a potem, potem to już zadziało się...

 

Pseduo hodowle likwidowane są codziennie! Inne fundacje czy organizacje też przecież działają, ale nie znam przypadku, żeby po przejęciu kotów, przyszedł na skrzynkę mail dla szefowej z podziękowaniem za zabranie kotów!
Jak się chce, to można pomóc kotom, nie robiąc przy tym  krzywdy ludziom. Mimo zaistniałej trudnej sytuacji nie jestem zwolenniczką działania mającego za celu   zastraszenie kogoś, upokorzenie, wystawienie na publiczny osąd. Na nasze decyzje wpływ mają różne aspekty życia i nie miałabym odwagi bawić się w sędziego, wydawać wyroki, bo tak na prawdę nigdy nie poznamy całej prawdy ani też przyczyn, które doprowadziły do tak smutnej sytuacji.


Najważniejsze dla mnie jest to, że mam koty w Fundacji! Dalej już jedna droga: leczenie, adopcja, nowe życie!

 

Ale zanim do tego dojdzie prosić będę moich darczyńców o pomoc i wsparcie dla tych nieszczęśników! Wiem, że jak zwykle mogę liczyć na ich szczodrość i wielkie serce, już dzięki nim uratowałam niejedno kocie życie!

 

Wpis: 30.04.2013