Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Bez zbędnych emocji

 

Kilka lat temu pewna pani dzwoniła z częstotliwością doprowadzającą mnie do szału, jej upór powodował moje zniecierpliwienie i ból głowy. Wciąż dopraszała się o spotkanie i tylko z uwagi na godną podziwu determinację, jaka charakteryzowała jej działanie, zgodziłam się znaleźć chwilkę w i tak napiętym terminarzu.
Był to szczyt letniego sezonu, pierwszy rok pracy Fundacji, wysyp kociąt, sezon urlopowy i wciąż zbyt mała gromada kobiet z bajki o kocich wróżkach, co to miały marzenia, które u innych budziły śmiech. Byłyśmy zakocone totalnie, zmęczone i jeszcze ta nieznajoma, która twierdziła, że tylko Fundacja może jej pomóc.
Nie może pani iść do innej organizacji? - spytałam kiedyś w gniewie. - Uparła się pani na to poznanie, ja nie mam chwili dla siebie, a będę tracić czas na czcze pogaduchy! Sabina była jednak nieugięta! W końcu poznałyśmy się!
I tak mam od tamtej chwili w ekipie Sabinę, a wraz z nią wszystkie koty z ksawerowskiej gminy.
Koty w Ksawerowie są biedne i to bardzo. Władze miasta od lat pomijają milczeniem problem wolno żyjących futrzaków, mimo nakazu jaki nakłada ustawa o ochronie zwierząt przymykają oko, udając, że teren wolny jest od kocich problemów.
Nic dziwnego, że nie dostrzegają kotów, nie podejmują działań, skoro kociaki wymagające pomocy zawsze za sprawą Sabiny trafią do Fundacji...
Nie będę tu podawać statystyk, ale dom dziewczyny zawsze gości jakąś biedę szykowaną do adopcji.

Na początku naszej wspólnej drogi Sabina była pełna złości na notabli miasta, jednak z czasem posłuchała mych rad. "Daj spokój, po co Ci te emocje, szkoda czasu na bezowocne wizyty w urzędzie, lepiej zamij się kotami, nie zmienisz ich stanowiska, to środowisko wymaga jeszcze lat edukacji..."

Teraz już bez złudzeń, spokojnie, kiedy znajdzie jakąś kocinę, dzwoni i relacjonuje sytuację.
Tym razem opowiada:
- Iza jest małe kocię, błąka się na parkingu między samochodami pod marketem, co mam robić?
- Ale pytanie, zabieraj proszę.
- Kotek nie ma jednego oka. - mówi Sabina
- A czy to dla Ciebie jakiś problem? Chyba to nie pierwszy kaleki kot, który będzie czekał na dom. Masz szczęście do tych Cyklopów. - kończę dalszą dyskusję.
I tak, pięknie umaszczony kocurek, łagodny jak baranek, ale bez oczka po przebytym kocim katarze, trafił do domu tymczasowego FKM.

Ksawerów nie jest tak do końca obojętny na los kotów.

Pamiętam ilu ludzi poznałam za sprawą Sabiny pomagając przygarniętym przez nich kotom. Problem jest raczej administracyjny, małe miasteczko leży na pograniczu Łodzi i Pabianic, żadne schronisko ani towarzystwo nie chce go wziąć pod opiekę, ale na szczęście dla bezdomniaków jest taka dziwna Fundacja, która łamie nieludzkie zasady, głupie podziały, niedorzeczne nakazy, bo dla niej najważniejsze są koty, a nie bezduszne regulaminy.

 

Wpis: 24.11.2013