Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Amorek i Michałek


Dwa kalekie kociaki spotkały się w domu tymczasowym u Ewy.
Jeden śliczny rudo-biały kocurek przyjechał do nas z Kutna, był najładniejszy z miotu, najbardziej pro ludzki ale miał wadę: urodził się z zajęczą wargą. Opiekunka płakała przekazując maluchy pod opiekę Fundacji.
Drugi miot to kociaki z działek. Z dwóch braci mlecznych, jeden nie miał oka. To efekt nieleczonego kociego kataru.
Pamiętam panikę w głosie mojej niezwykle oddanej kotom wolontariuszki, kiedy opowiadała mi o ich stanie zdrowia.
 
- Szefowa, one są nieadoptowalne, kto je pokocha? Są mili, bardzo fajni, ale kalecy. Lekarze twierdzą, że oba kociaki to tykające bomby zegarowe. U jednego podejrzewają fipa, a u drugiego wszystkie symptomy wskazują na powikłania białaczkowe. Co my zrobimy?
- Na  razie nic, spokojnie, muszę pomyśleć, odpocząć zanim zwariuję. Za dużo tego wszystkiego na moją głowę.
 
Życie samo nam pomaga podjąć decyzje. 
I znowu, latem odszedł ode mnie kot. To już jest jakieś dziwne fatum. Tym razem przyszła pora pożegnać Mańkę, która z chorobą zmagała się 14 lat...
 
Dwa koty w domu to dla mnie pustka. Zostało zatem postanowione, że duet Amorek & Michałek będzie mieszkał ze mną. Leon po pseudohodowli żyje własnym życiem, niepokorny jedynaczek. Rudolf, ten po przebytej panleukopenii, biega jak szalony po całych Chojnach, zatem te dwa kocie aniołki, przytulaczki wypieszczone przez Ewę, zastąpią pustkę w mym sercu po kocicach które odeszły za TM.
Lola zbyt szybko przefrunęła za TM, a przecież cale swe kocie życie była kocim krwiodawcą.
Pituś na zawsze zmienił moje emocje, zaszły w mych uczuciach zmiany nieodwracalne i powiem szczerze, jest mi z tym bardzo dobrze.
Sądzę zatem, że moja decyzja jest jasna dla wszystkich, 
 
Wpis: 27.07.2014