Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Ajlowju

 

Ajlowju to około roczna, bura kotka. Jest niesamowicie proludzka - mruczy na sam widok człowieka, najchętniej przesiaduje na kolanach. Jest bardzo łagodna i nigdy nie ma dość pieszczot.

 

Kotka po wypadku miała uszkodzony ogon, który został amputowany i w wyniku uszkodzenia nerwów ma problemy z trzymaniem moczu. Przez to przebywając w domu nosi pieluszkę. Jej stan ulega poprawie, ale nie wiadomo jaki efekt ostatecznie uda się osiągnąć w wyniku leczenia.

Nowy opiekun może liczyć nadal na wsparcie ze strony FKM w tej kwestii.
Kotka została wysterylizowana, ma książeczkę zdrowia.

 

Wpis: 2.07.2013

 


 

Nie wiem co mam napisać, żeby nie było banalnie, słodko, ckliwie...

 

Ludzie, kiedy znajdą kota powypadkowego, często dzwonią do mojej Fundacji, gdy trzeba go leczyć, operować, ratować życie... Wiedzą, że właśnie tym kotom nigdy nie odmawiam. Operuję zmienione kocim katarem oczy, amputuję poszarpane łapy i ogony...

 

Taka to jest fundacja i dziwna Szefowa, która w  domu ma tylko koty cudaki, to znaczy same kaleki. Z czasem stało się już tradycją, że koty ułomne przeważnie adoptowane są przez działające tu dziewczyny. Ta epidemia niezwykłej wrażliwości jakoś szybko zawładnęła moją grupą fantastycznych kocich opiekunek. Żaden kot nie jest zbyt trudny. Nie każdy musi mieć dwoje oczu czy cztery łapy. Moje wolontariuszki są odporne na kalectwo, na defekty, godzą się na ograniczenia wynikające z faktu życia z niesprawnym kotem, kochają te futrzaki nad życie. Takie właśnie niesamowite mam dziewczyny.

 

Kiedy przyjęłam Ajlawiu, słyszałam deklaracje jak to mogę liczyć na pomoc osoby, która ją znalazła. Na obietnicach się skończył kontakt z tą panią. Może i dobrze, najwidoczniej nie dorosła do sytuacji.

Półtora roku kotka mieszkała u Anety, modelowała jej życie. Cała Fundacja wstrzymywała oddech, kiedy padało imię kici, bo nikt nie wierzył w adopcję.

 

Aż zadzwonił telefon i zostałam zrugana, za to że piszę o niej jak o kalece! Pojechałyśmy na adopcję i nie muszę pisać, że poznałam wyjątkowe osoby. Płakała Aneta, ja płakałam, szkliły się oczy nowym opiekunkom, a Ajlawiu chodziła między nami jakby była świadoma, że ma właśnie swoje 5 minut i domagała się pieszczot prężąc grzbiet. 

 

Co mam jeszcze dodać? Że Aneta jest wyjątkowa? To akurat wie każdy. Sam fakt prowadzenia domu tymczasowego dla kotów kalekich wyróżnia ją na tle grupy. Mam świadomość pracy jaką wykonuje. Aneta ma wielkie serce, niespożytą energię i niesłychaną wrażliwość połączone z ogromną determinacją w walce o życie każdego kota. Stara się ukryć to na codzień ale i tak każda widzi to jej ogromne serducho.

Dziękuję Ci Anetka za Ajlawiu. Adopcja kotki była najpiękniejszą zapłatą za nasze niepokoje. Warto było mierzyć się z losem!

 

Wpis: 27.07.2014